Konkurs
W pięknej malowniczej miejscowości, położonej w pobliżu gór, stał okazały domek, przypominający starodawny dworek. Ozdobą budynku była duża przeszklona weranda, osadzona na drewnianych masywnych filarach, przylegająca do frontowej ściany. Do domu prowadziła szeroka dróżka, obsadzona maciejką i kocimiętką. Woń kwiatów roznosiła się po całym ogrodzie. Budynek pomalowany był na kolor zielony. Stąd mieszkańcy nazywali go „żabim domem”. W „żabim domu„ panował dziś niecodzienny spokój. Nawet kotek Mruczek spał cichutko w kąciku , pochrapując raz po raz. Czwórka wnucząt spędzająca u babci właśnie tutaj w „żabim domu” wakacje, zajęta była rysowaniem na konkurs plastyczny zorganizowany przez miejscowy Dom Kultury. To babcia wracając rankiem z zakupów, przeczytała ogłoszenie o konkursie. Zaraz przy śniadaniu opowiedziała o nim swoim wnukom. Rysunki konkursowe miały być wykonane dowolną techniką i na dowolny temat. Zostało niewiele czasu, gdyż termin oddania prac konkursowych przypadał już rankiem następnego dnia. Marysia , dziewięciolatka, najstarsza wśród dzieci, od razu zdecydowała się wziąć w nim udział. Uwielbiała rysowanie. Jej szkolne prace zawsze wyróżniały się estetyką i precyzją wykonania. Szybko obmyśliła projekt rysunku i teraz spokojnie swoje wizje przelewała na papier. Wychodziło jej to jak zwykle doskonale. W ślady Marysi poszła pozostała trójka, sześcioletnie bliźniaczki – siostry Marysi oraz rówieśnik bliźniaczek- Patryk -kuzyn dziewczynek.
/rysowała wnuczka Agnieszka /
Duża jadalnia zamieniła się w pracownię. Promienie słoneczne wpadające przez okno, rozjaśniały jej wnętrze. Dzieci zajęły cały duży dębowy stół. Rozłożyły się na nim ze swoimi blokami rysunkowymi, zakupionymi przez babcię specjalnie na tę okazję. Kredki, ołówki, gumki do gumowania porozrzucane były po całym stole. W jadalni panowała cisza, przerywana od czasu do czasu okrzykami niezadowolenia małej Zosi, której nic nie wychodziło. Zamiast kotka Mruczka, którego zamierzała narysować na kartce widniało coś na kształt dużej plamy, przypominającej rozlane mleko. Już po raz kolejny gumowała i zaczynała od początku.
- Zosiu, zaraz zrobisz dziurę w kartce- nie wytrzymał Patryk .
- Muszę gumować, bo nic mi nie wychodzi. Popatrz Patryku czy to przypomina kota?- pytała Zosia.
- Ty chyba żartujesz- zaśmiał się Patryk- to ma być kot? Ja ci coś narysuję, a ty pokolorujesz- dodał.
Patryk odziedziczył zdolności plastyczne po mamie, wspaniałej malarce , dobrze znanej w kręgach artystycznych. Lecz Zosia nie chciała pomocy. Upierała się, że poradzi sobie sama. Zuzia , podobnie jak jej siostra Marysia, pięknie rysowała. Postanowiła narysować żyrafę wygrzewającą się w słońcu pośród traw sawanny. Żyrafa wyglądała jak żywa. Zosia, zerkając na żyrafę Zuzi , oniemiała z zachwytu. Nie pokazała jednak tego po sobie. Nie lubiła, gdy ktoś robił coś lepiej od niej. Powiedziała kiedyś mamie , że nie lubi przegrywać, musi być we wszystkim najlepsza. Mama tłumaczyła, że nie każdy jest we wszystkim dobry.
- Widzisz Zosiu- mówiła wtedy mama- każdy ma inne zdolności i nie można być zazdrosnym. Ty na przykład bardzo ładnie śpiewasz. Nie każdy tak potrafi. Pamiętasz jakie otrzymujesz brawa po każdym swoim występie?
- No tak, ale też bym chciała pięknie rysować- odpowiedziała wtedy mamie.
Zosia rzeczywiście nie potrafiła rysować i trudno było jej się z tym pogodzić. Nie lubiła rywalizacji z kimś, kto jest od niej lepszy. Długie rozmowy na ten temat nie zmieniły jej nastawienia. Była okrutną zazdrośnicą no i już. Mamie nie udało się tego zmienić.
Pierwsza swój rysunek skończyła Marysia. Dziadek z babcią aż oniemieli z zachwytu kiedy go zobaczyli. Nie zdawali sobie sprawy, że wnuczka tak pięknie rysuje. Zuzia z Patrykiem również nie mogli wyjść z podziwu.
- Prześliczny- zachwycała się Zuzia- te kwiaty wyglądają jak prawdziwe, nawet czuję ich zapach.
- Naprawdę prześliczny, na pewno otrzymasz nagrodę- zapewniał Patryk.
Tylko Zosia nic nie mówiła, nie chwaliła. Zerknęła na rysunek i obrażona na cały świat wyszła z jadalni.
- Zosiu nigdzie nie odchodź , bo zaraz będzie obiad. Umyjcie wszyscy rączki i chodźcie do kuchni- prosiła babcia- Rysunki zostawcie na stole. Wieczorem włożymy je do tekturowych teczek. Każdą teczkę ładnie opiszemy. Jutro zaniesiemy rysunki do Domu Kultury - dodała babcia, nalewając zupę do miseczek.
Po obiedzie wybrali się nad rzekę, płynącą opodal domu. Woda w rzece była cieplutka wiec pluskali się w niej do wieczora. Spędzili bardzo przyjemnie czas. Nie mieli ochoty na powrót.
- Niestety wszystko co dobre, kiedyś się kończy, wracamy- stanowczo powiedziała babcia.
Po powrocie dzieci pobiegły schować rysunki do teczek. Jakież było zdziwienie Marysi, gdy nie znalazła swojego. Pozostałe spokojnie leżały na miejscu, brakowało tylko tego jednego.
- Babciu!- wołała drżącym głosem- nie ma mojego rysunku!
Babcia usłyszawszy krzyk Marysi, natychmiast przybiegła do jadalni.
- Spokojnie Marysiu, przecież nikogo tutaj nie było podczas naszej nieobecności. Na pewno rysunek się znajdzie. Szukajmy wszyscy razem.
Mimo dokładnych poszukiwań rysunek się nie odnalazł. Marysia płakała i płakała, nie można jej było uspokoić. Babcia ją pocieszała, niestety nadaremnie. Nic nie było w stanie osuszyć jej łez. Tyle nadziei robiła sobie z tym konkursem. Nagrodą miał być darmowy roczny kurs rysunku odbywający się w Domu Kultury. Marysia słyszała o tym kursie i marzyła o nim od dawna. Miała nadzieję, że zdoła zdobyć upragnioną nagrodę. Rodziców nie było stać na zafundowanie jej tego kursu. Zuzia, Patryk i do tego jeszcze dziadek długo szukali. Zaglądali do każdego kąta. Przeszukali nawet kosz na śmieci. Niestety poszukiwania były bezowocne. Mimo próśb i nalegań ze strony babci, Zosia nie uczestniczyła w poszukiwaniach. Była niewzruszona.
- Pewnie Mruczek porwał rysunek- oznajmiła i poszła spokojnie oglądać bajkę na dobranoc.
Tej nocy Zosia spała bardzo niespokojnie. Rzucała się w łóżeczku. Śniły jej się same potwory, które chciały ją porwać, dlatego, gdy usłyszała głos mamusi, ucieszyła się.
- Zosieńko obudź się – szeptała mama do uszka - spóźnimy się do przedszkola. Wstawaj śpioszku- dodała całując Zosię w policzek. Dziś musimy być wcześniej. Jeszcze masz próbę przed występem.
Mama nie musiała drugi raz powtarzać. Zosia uwielbiała występy w przedszkolu. Mogła się wtedy popisać swoim śpiewem. Po występie dostawała gromkie brawa. Uwielbiała to, była taka dumna i szczęśliwa. Dziś też ma śpiewać. Babcia z dziadkiem przyjdą do przedszkola. Z okazji Dnia Babci i Dziadka dzieci przygotowały występ.
- Już wstaję mamusiu- zawołała podniecona.
Ubrała się dosłownie w dwie sekundy i nieco później uczestniczyła już w przedszkolnej próbie. Jak zwykle jej śpiew roznosił się dźwięcznie po sali. Panie wychowawczynie były zachwycone. Jakiego tu mamy słowika, rozczulały się. A pani Alinka to już nie mogła wyjść z podziwu.
- Pięknie, cudnie- zachwycała się- głaszcząc Zosię po główce.
Zaczęli zjeżdżać się pierwsi goście. Zosia w tłumie wypatrzyła babcię i dziadka. Pomachała im rączką, a oni jej odpowiedzieli tym samym. Teraz z niecierpliwością czekała na swój występ. Zaśpiewa dla babci i dziadka. Taka była szczęśliwa, bo bardzo ich kocha i chce im to pokazać, śpiewając dla nich piosenkę. Kiedy nadeszła jej pora, podeszła do mikrofonu, ładnie się ukłoniła i chciała śpiewać. Ale cóż to? Żaden dźwięk nie wydobywał się z jej gardła. Co się dzieje?- pomyślała zaniepokojona. Spróbowała jeszcze raz i nic. A tak chciała się dzisiaj popisać przed babcią i dziadkiem. Podjęła próbę po raz trzeci. Na próżno. Nic. Cisza…
Zdenerwowana Zosia szybko zbiegła ze sceny, a tam czekała już na nią babcia. W sumie Zosia nie wiedziała czy to babcia, czy ktoś inny. Było jej wszystko jedno, byleby mogła wtulić się w ciepłe ramiona i pożalić. Kiedy tak użalała się nad sobą usłyszała głos babci:
- Zosiu, widzisz jak to jest, gdy bardzo czegoś pragniesz, a ktoś ci to odbierze?- mówiła babcia smutnym głosem.
Zosia popatrzyła na nią załzawionymi oczkami, nie rozumiejąc o czym babcia mówi. Kto chciałby odebrać mi głos- pomyślała. Przecież każdy ma swój. A babcia jakby czytając jej w myślach powiedziała:
- Takiego głosu pewnie wiele dzieci ci zazdrości. Masz wielki talent muzyczny. Każdy ma jakiś talent. Jedno dziecko śpiewa, drugie rysuje, a jeszcze inne tańczy i……. Babcia dalej mówiła, a Zosia słuchała.
- Nie należy zazdrościć nikomu, tylko cieszyć się tym co mamy. Widzisz ty śpiewasz, Zuzia tańczy a Marysia prześlicznie rysuje.
- No właśnie babciu…. bo ja ja jaaa… Zosia zaczęła się jąkać i płakać.
- Zosiu co się dzieje? Tak niespokojnie śpisz. Dlaczego płaczesz?- babcia łagodnym głosem pytała Zosi , jednocześnie tuląc ja do swych ciepłych ramion.
Zosia otworzyła oczka. Popatrzyła dookoła. Za oknem noc. Jedynie księżyc przypominający rogalik, zagląda wprost do okna, rozświetlając swym blaskiem pokoik.
- Babciu, miałam straszny sen. Wiesz , straciłam głos. Miałam śpiewać w przedszkolu dla ciebie i dziadka i nie potrafiłam. Otwierałam buzię i nic.
- No to teraz już wiesz jak wczoraj czuła się Marysia, kiedy zniknął jej rysunek konkursowy- powiedziała babcia.
- Babciu, ja zrobiłam coś strasznego. To ja schowałam rysunek Marysi, bo nie chciałam , żeby ona wygrała. Babciu, co teraz?- łkając pytała Zosia- co ja mam zrobić?
- Jest środek nocy kochanie, śpij, a rano powiesz Marysi co zrobiłaś. Oddasz jej rysunek, bo chyba go nie zniszczyłaś Zosiu?
- Ja go tylko dobrze schowałam.
- Więc rankiem- kontynuowała swą wypowiedź babcia- przeprosisz Marysię . Potem wspólnie zaniesiemy rysunki. Teraz śpij. Dobranoc Zosiu.
- Dobranoc babciu. Teraz już mogę spać spokojnie. Dobrze, że niej za późno z tym rysunkiem. Babciu?
- Tak kochanie?
- Kocham Cię. Do jutra!
- Śpij Zosiu jutro naprawisz to co zepsułaś- to powiedziawszy, babcia ucałowała wnuczkę i wyszła z pokoju.
Odetchnęła głęboko. Kochane mam wnuki- pomyślała i uspokojona poszła spać. Może też wreszcie zaśnie spokojnie, bo ta sytuacja z rysunkiem nie dawała jej spokoju. Czuła, że to Zosia miała coś wspólnego ze zniknięciem rysunku.
Antoneta
31 lip 2013
30 lip 2013
Zachowania dzieci- zazdrość
W poniedziałek kiedy żar lał z nieba, babcia postanowiła ze swoimi wnukami posiedzieć w domu. Czteroletni Franuś z sześcioletnim bratem Kacperkiem od razu wzięli się za rysowanie. Agnieszka- dziewięciolatka- oraz sześcioletnie bliźniaczki- Julka i Oliwka ( kuzynki chłopaków) postanowiły zabawić się w kalambury. Ich siostra Kasia wzięła się za czytanie książki. Babcia przyglądała się zabawie . Oczywiście wiele razy musiała interweniować, rozstrzygać spory. Bez tego się nie obeszło. Co chwilę słyszała:
- Babciu, a Kacperek nie chce mi dać niebieskiej kredki- skarżył Franuś
- Bo ja ją teraz potrzebuję. Nie widzisz, że koloruję niebo. Zostaw Franek!- krzyczał Kacperek, nie pozwalając wyrwać sobie kredki z ręki.- Babciu! ratuj! Franek zabiera mi kredkę……..
- Ja ją też potrzebuję- informował Franek.
- Babciu ……………….
No i bez interwencji babci nie da rady. To znowu dziewczynki nie mogą dojść do porozumienia.
- Babciu, proszę powiedz Oliwce, żeby się nie obrażała- prosiła Julka- my się jeszcze chcemy bawić.
- Ona tak zawsze się obraża kiedy przegrywa- wtrąca słówko Agnieszka.
- Oliwko zawsze musisz wygrywać?- pyta babcia.
- Tak- ze spokojem odpowiada Oliwka.
- Oliwko ……………..
Znowu konieczna rozmowa.
I tak obserwując zachowania swoich wnuków, babcia wpadła na pomysł napisania nowej bajki. Tym razem tematem przewodnim będzie zazdrość.
( opowiadanie o zazdrości jest tutaj)
29 lip 2013
Strumyczek
Szemrze strumyczek szemrze.
Dlaczego jestem mały?
Gdybym był trochę większy,
zobaczyłbym świat cały.
Płynąca opodal rzeczka,
w głos się zaśmiała.
Ja jestem bardzo duża
i też świata nie widziałam.
Spójrz tam wysoko w górę,
słoneczko jasne świeci.
Może ono nam opowie
jak pięknie jest na świecie.
Lecz malutki strumyczek
dalej rzewnie płacze.
Nie będę szczęśliwy,
póki sam nie zobaczę.
Jak tego dokonać?
Bezustannie myśli.
Gdy tak będzie sobie myślał,
może wreszcie coś wymyśli.
28 lip 2013
Jak to naprawdę było- kto mówi prawdę?
Babcia była zajęta gotowaniem obiadu kiedy przybiegł do niej Franuś, czteroletni wnuczek.
Franuś to wyrośnięty blondynek, postawny , z ogromną fantazją.
- Babciu Kacperek mnie uderzył- mówił łamiącym się głosikiem, ocierając łzy.
Chłopcy byli pod opieką babci. Bawili się w pokoju obok kuchni. Kacperek to sześciolatek, brat Franusia, też blondynek lecz bardzo drobniutki. Mimo dwuletniej różnicy wieku , chłopcy wzrostem są równi. Rodzice chłopców pracują i to podczas ich nieobecności w okresie letnich wakacji babcia sprawuje opiekę nad nimi. Teraz babcia musiała zrobić dochodzenie dlaczego się pobili i jak rozstrzygnąć spór? Weszła do pokoju i zapytała:
- Kacperku dlaczego uderzyłeś Franusia?
- Bo on pierwszy mnie uderzył.
- Franiu dlaczego uderzyłeś Kacperka?- pyta babcia zapłakanego Franusia.
- Bo to Kacper pierwszy mnie uderzył.
Babcia zaczęła gubić się w zeznaniach. Jeszcze raz po kolei zaczęła zadawać pytania:
- Kacperku powiedz o co poszło, dlaczego pobiliście się.
- No bo Franek mnie uderzył- odpowiedział ze spokojem Kacper.
- Dobrze , czyli to mamy ustalone, a teraz Ty Franusiu powiedz mi dlaczego uderzyłeś Kacperka?
- A bo on …………………………..
No i jak tu dojść prawdy. Chłopcy zwalają jeden na drugiego. Jak babcia ma rozstrzygnąć spór?
Wiadomo poradziła sobie, w końcu wychowała piątkę swoich dzieci. Stwierdziła jednak, że łatwiej opiekowało się swoimi dziećmi niż wnukami. Konsekwencja w przypadku wnuków jest trudniejsza. Łatwiej się rozpieszcza niż karci.
27 lip 2013
Czy ktoś był w czekoladowej krainie?- jeśli nie to zapraszam
„ Czekoladowa kraina „
W pięknej bajkowej krainie czekolada z kranów płynie.
Z czekolady tam są chatki. Czekoladowe rosną kwiatki.
Ludzie czekoladowy chleb jadają. Czekoladową kawę popijają.
Czekoladowe noszą ubrania. Na czekoladowych śpią posłaniach.
Wina to jest czarownicy, groźnej, potężnej Bladolicy,
która przed pięcioma laty gościła na zamku bogatym.
Pięknego królewicza pokochała, za męża go chciała.
Lecz królowa matka nie oddała syna. Bladolica za to się zemściła.
Jedną chwilkę pomyślała, czarodziejskie zaklęcie wypowiedziała:
-„czary mary
hokus pokus
hokus pokus
czary mary
odtąd po wsze czasy będziecie jadać czekoladowe kiełbasy,
wszystkie strawy będą miały smak słodko gorzkawy,
gdziekolwiek spojrzycie, czekoladę zobaczycie”.
Początkowo ludzie się cieszyli lecz po krótce zdanie zmienili.
Już się jeden śmiałek znalazł co by zmienić chciał ambaras:
-„Tak nie może dłużej być, nie chcę z czekolady tyć.
Pomogę całej okolicy, uwolnię od złej Bladolicy.
Wszystkie siły z siebie dam, w mig Bladolicę pokonam”.
Już do drogi się szykuje, ekwipunek potrzebny pakuje.
Żegna dziewczynę ukochaną, tę jedyną z tysięcy wybraną.
Obiecuje –„wrócę moja miła, gdy czarownica nie będzie żyła”.
Pędzi dzielny śmiałek na rumaku białym.
Mija góry, morza, rzeki, drogę wskazują mu obłoki.
-„za trzecim wzgórzem jest źródełko nieduże,
napój swego konika lecz ty śmiałku wody nie tykaj,
będzie mocno grzmiało, nie bój się-ruszaj w drogę śmiało.
Po krótce zobaczysz płotek, a za płotkiem zamek szczerozłoty.
W zamku mieszka czarownica, groźna potężna Bladolica.
Czarownicę pokonać łatwo. Zwiąż jej ręce szewską dratwą.
Z włosów wyjmij grzebień złoty, w tym momencie znikną twe kłopoty.
Czarownica bez grzebienia czarodziejskiej mocy nie ma.
Grzebień szybko spal i wyruszaj w siną dal”.
Dzielny śmiałek, bez przechwałek
po cichutku do zamku wkroczył. Spodobało mu się to co zobaczył.
Szczęście wielkie miał, bo cały zamek spał.
Czarownica również spała, śmiałka się nie spodziewała.
Szybko zgrabnie śmiałek zrobił, co obłoczek mu doradził.
Grzebień wrzucił w ogień-spalił. Z zamku szybko się oddalił.
Czarownica, gdy się obudziła, poczuła, że swą moc straciła.
-„co ja teraz zrobię? Powiązane ręce obie .
Ktoś mnie pozbawił tej nocy czarodziejskiej mocy.
Wścieka się, ciska, kombinuje jak moc odzyskać.
Czarownica blada, w głowie plan układa .
Nie na darmo Bladolica się nazywa, szybko złe moce przyzywa.
Lecz nikt nie przychodzi, nikt jej nie chce oswobodzić.
Spokój będzie w okolicy. Ludzie odetchną od Bladolicy.
Śmiałek wraca na rumaku, by ogłosić światu,
że Bladolica pokonana, leży teraz dratwą powiązana.
Przybył do swej miłej.- „Obietnicę swą spełniłem.
Zeszłej mrocznej nocy, pozbawiłem czarownicę mocy.
Teraz klękam na kolana, proszę cię kochana
abyś żoną moją była i strój ślubny już uszyła.
Weselisko wyprawimy, sporo gości zaprosimy,
wspaniałe podamy potrawy, bez kawałka czekolady.
Normalne teraz życie płynie w dawnej czekoladowej krainie.
Ludzie czekoladę tylko wtedy jadają, gdy na nią chęć mają.
25 lip 2013
Kogut, który lubi leniuchować
„ Kogut leniuszek „
Siedzi kogut na grzędzie
I tak powiada:
chyba dzisiaj deszcz będzie,
bo mnie łamie w stawach,
rwie mnie w kolanach
od samego rana.
Nie mam chęci do roboty,
bolą mnie popuchnięte stopy.
Kukuryku, kukuryku
schowajcie się kurki w kurniku.
Nie mam chęci was pilnować,
muszę dziś poleniuchować.
Kukuryku, kukuryku
schowajcie się kurki w kurniku.
24 lip 2013
Skarga żabki
Przyszła żabka do bociana:
re re kum , re re kum ,
proszę pana , proszę pana
w naszym stawie pojawił się olbrzymi sum.
Waży chyba cztery tony,
ma dwa długie ogony,
wąsy na cztery metry,
cztery olbrzymie płetwy,
oczy wyłupiaste,
a nad nimi brwi krzaczaste .
Re re kum , re re kum
zajął cały staw ten sum.
Nie ma miejsca dla nas żabek.
Przyszłam do pana po radę.
Nie chcemy potwora w stawie.
Toż to jawne bezprawie.
Na to bocian rzecze :
Coś ty zmyślasz żabko chyba,
sum to przecież ryba.
Byłem nad stawem wczoraj,
nie widziałem żadnego potwora.
Lepiej zmykaj żabko mała,
by ci się krzywda nie stała,
bom ja głodny niesłychanie,
zaraz zjem cię na śniadanie.
Zbuntowana pszczółka
Mała zbuntowana pszczółka
tak zakomunikowała
zbierać nektar?- to nie dla mnie
ze wstrętem się otrzepała
niech moje siostry pracują
ja wyruszam do Konina
jutro z samego rana
kurs tańca tam rozpoczynam
do pracy się nie nadaję
ja powinnam być królową
bawić się śpiewać tańczyć
nosić suknię odlotową
a że do Konina daleko
szybko w górę się wzbiła
lecz w którą lecieć stronę?
chwilę się zastanowiła
pokręciła się dookoła
w prawo się skierowała
choć nie jest całkiem pewna
czy dobry kierunek obrała
zmęczona długim lotem
przysiadła na płatku róży
spijając słodziutki nektar
spostrzegła że się chmurzy
w pobliżu stoi domek
z czerwonych cegiełek
tam się szybko ukryje
by nie zamoczyć skrzydełek
gdy tylko padać przestanie
w dalszą drogę wyruszy
przecież na pierwszą lekcję
do Konina zdążyć musi
w domku cisza i spokój
nasze maleństwo zasnęło
gdy tylko się obudziło
w dalszą drogę pofrunęło
leci już bardzo długo
powinna być w Koninie
tymczasem gdzie się znalazła?
nie zgadniecie?- w Cieszynie!
22 lip 2013
Dzieci skaczą na trampolinie
„ Trampolina„
W górę w dół wprzód i w tył
hop hop hopsasa hopsasa
skaczą dzieci na trampolinie
pod same jasne niebiosa
podskakują wysoko
do samiutkiego nieba
tak niewiele im do szczęścia
i świetnej zabawy trzeba
humory im dopisują
radośnie dźwięcznie się śmieją
na małych chudych nóżkach
ciągle niezdarnie się chwieją
przewracają i powstają
fruną w górę spadają
znów w górę się unoszą
choć skrzydełek nie mają
jak cudne skrzydlate ptaki
między chmurkami szybują
w słoneczny piękny dzionek
tak maluchy dokazują
Dzieci rodzą mamy
Anegdota:
Po obfitej kolacji czteroletnia wnuczka mówi do babci :
-babciu ale Ty masz duży brzuch.
Na co babcia odpowiada- może tam mam dzidziusia?
A wnuczka na to- babciu to Ty nie wiesz, że dzieci rodzą mamy a nie babcie?
Ty masz brzuszek z najedzenia. Moja mama urodzi dzidziusia.
„ U mamusi w brzuszku”
U mamusi w brzuszku
Moja siostrzyczka rośnie
Chwali się w przedszkolu
Mała Zosia radośnie
Jest mała jak laleczka
Jej serce mocno bije
A ja się zastanawiam
Co ona tam je i pije
Przecież tam nie ma mleczka
Nie ma tam buteleczki
Co ona tam porabia
Nie mając zabaweczki
Mamusia mi mówiła
Że ona tam wszystko ma
A jak będzie chciała wyjść
Jakieś znaki mamie da
Jeszcze długo tam będzie
A ja już bym chciała
By ta moja siostrzyczka
Na świat się wydostała
21 lip 2013
Malutka żyrafa z sawanny
„ Malutka żyrafa „
Wśród wysokich traw sawanny
malutka mieszka żyrafa
chciałaby ona poznać
nieznane zakątki świata.
Któregoś letniego ranka
otworzyła oczy, wstała,
podrapała się w główkę
i tak rodzicom powiedziała:
- Kochani ,drodzy rodzice
do podróży się szykuję,
wyruszę w długą drogę
kiedy tylko się spakuję.
Nóżki same mnie poniosą
bom jest zwinna , młoda.
Oj! marzy mi się ,oj! marzy
wspaniała, wielka przygoda.
Zaskoczeni rodzice
swe ręce załamują
-Oh! uważaj maleństwo,
na drogach zbójcy grasują.
- Nie zaskoczą mnie rabusie,
mam zgrabną, długą szyję,
pierwsza pewnie ich zobaczę,
wśród zarośli się ukryję.
Słonia z długą trąbą
spotkać w drodze bym chciała,
wędrując z nim razem
niczego bym się nie bała.
Kiedy tak przy mym boku
olbrzymi słoń będzie kroczył,
nie dopadną mnie tygrysy,
nawet lew mi nie podskoczy.
Najdalsze zakątki świata
przepiękne, tajemnicze
z wielką ochotą zwiedzę,
prowadząc życie koczownicze.
19 lip 2013
Kacperek dostał rowerek
Na swoje urodziny
Kacperek rowerek dostał
nauczyć się na nim jeździć
to sprawa nie prosta
co dzień od rana próbuje
lecz mu to nie wychodzi
zawziął się mały Kacperek
w końcu sobie poradzi
kierownicę mocno trzyma
usiąść na siodełko chce
a rowerek się buntuje
na wszystkie strony chwieje się
nie da rady co robić?
rowerek nie chce wcale stać
a mama zamiast mu pomóc
zaczyna wesoło się śmiać
pomóż mi mamo kochana
ładnie prosi Kacperek
gdy usiądę na siodełku
szybciutko puść rowerek
dokładnie tak jak wymyślił
posłusznie wszystko zrobiła
kiedy Kacperek usiadł
mama rowerek puściła
i dziwy nad dziwami
Kacperek do przodu ruszył
jechał prosto przed siebie
i jak paw się puszył
mama głośno brawo bije
bo jej malutki Kacperek
po wielu nieudanych próbach
opanował wreszcie rowerek
18 lip 2013
Leci muszka do garnuszka
Lata muszka
koło Ani garnuszka
a w garnuszku Ania mleczko ma
więc odgania muszkę bardzo zła
a sio muszko!
odejdź od garnuszka!
tu jest moje mleczko- wiesz?
ty też muszko mleczka chcesz?
to do swojej mamy idź!
da ci mleczko pić
a sio! a sio! Ania muszkę odgania
a sio! nie chcę z muszką śniadania!
a sio! a sio! muszko idź!
a sio! a sio! idź do mamy pić!
mama mleczka da
krzyczy Ania zła
lecz muszka nie słucha Ani
od garnuszka nie stroni
dalej lata i lata
a sio! goni muszkę tata
a sio! mama pogoniła muszkę
prosto do Ani garnuszka
na brzeżku muszka usiadła
do środka- bęc- wpadła
mleczka kropelkę liznęła
i frr pofrunęła
i tyle ją Ania widziała
bo muszka w dal odleciała
Aneczko
wypij teraz mleczko
Ania zdziwioną minę zrobiła
mamo! przecież muszka mleczko wypiła!
17 lip 2013
Cyganeczka powróży chłopakom w mundurach
„ Cyganeczka „
Kochane chłopaki w mundurze
chodźcie tu do mnie , to wam powróżę.
Ej chłopaki, chłopaki malowane
powiem jakie szczęście wam pisane.
Podaj mi swą rękę kapitanie
powiem kiedy majorem zostaniesz.
Podaj rękę miły poruczniku,
zdradzę kiedy zasiądziesz wśród pułkowników.
I ty sierżancie, kapralu rękę daj,
chodź do mnie prędziutko, nie zwlekaj.
Dowiesz się mój drogi policjancie
co cię czeka na fajerancie.
Cyganeczko! Nie chcę znać przyszłości.
Lepiej żyć w nieświadomości.
Daj sobie spokój z wróżbami.
Chodź potańczyć z policjantami.
16 lip 2013
Wyprawa do lasu na jagody
W spokojnej okolicy otoczony wysokimi kasztanami stał piętrowy domek, zwany "żabim domem”. Fasada domu zwrócona była w stronę południową. Przylegająca do frontowej ściany duża przeszklona weranda, osadzona na drewnianych masywnych filarach, dodawała budynkowi swoistego uroku. Domek pomalowany był na kolor zielony, ”żabi”- jak określił najbliższy sąsiad. Stąd nazwa domu, która szybko przyjęła się wśród mieszkańców. Wystarczyło spytać o „ żabi dom”, a wszyscy potrafili wskazać drogę do niego. Opodal domu przepływała mała rzeczka, w której latem pluskały się miejscowe dzieciaki. Idąc jakieś trzysta metrów od domu, kierując się na północ dochodziło się do lasu.
W „ żabim domu” mieszkała babcia czwórki urwisów, którymi opiekowała się w czasie wakacji. To tutaj Zosia, Zuzia, Marysia i Patryk przeżywali swe piękne letnie przygody. Zosia i Zuzia niebieskookie blondyneczki to sześcioletnie bliźniaczki, rówieśnice swego kuzyna Patryka. Patryk to drobny blondynek i w dodatku ogromny leniuszek. Uwielbiał bawić się małymi klockami oraz samochodami, a miał ich sporo. Z posprzątaniem ich bywało gorzej. Kiedy przychodziła pora sprzątania, przeważnie bolał go brzuszek. Chociaż wszyscy wiedzieli, że Patryk udaje, użalali się nad nim i pomagali pochować rozrzucone zabawki. Z czasem doszło do tego, że nie sprzątał po sobie wcale. Rej wśród dzieci wodziła dziewięcioletnia Marysia, siostra bliźniaczek. Była energiczną czarnulką, lubiącą rysowanie i malowanie. Szczególnie upodobała sobie rysowanie zwierząt i wychodziło jej to całkiem dobrze.
Babcia obiecała dzieciom wycieczkę do lasu na jagody. Jednakże do tej pory warunki atmosferyczne nie pozwalały na zrealizowanie planu. Częste ulewy, krzyżowały plany babci i dzieciaków. Teraz stojąc przy oknie, babcia zastanawiała się czy właśnie dziś nie wybrać się do lasu. Od rana świeciło słonko, na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Dzieci kończyły jeść śniadanie, gdy babcia zapytała:
- Może po śniadaniu pójdziemy do lasu? Nazbieramy jagód na pierogi. Co wy na to?
- Hura!– zawołały jednocześnie ucieszone maluchy.
- Zosiu pośpiesz się z tym jedzeniem- ponaglała Zuzia swą siostrę bliźniaczkę.
- Zuziu mamy czas – uspokajała babcia – nie musimy się śpieszyć. Na pewno jagód dla nas wystarczy, przynajmniej zdążą obeschnąć z rosy. Spokojnie zjedzcie i potem się przygotujemy do naszej leśnej wyprawy. Musimy odpowiednio się ubrać, zabezpieczyć przed owadami.
Po wielkich przygotowaniach ekipa wyruszyła. Każdy niósł swój własny koszyczek. Babcia na plecy założyła olbrzymi plecak, do którego spakowała przeróżne smakołyki, by mogli w lesie się nimi posilić. Marysia szła na przedzie. Tuż za nią podążał Patryk. To oni nadawali tempo całej grupie. Co rusz się zatrzymywali i zachwycali różnymi drobiazgami. Marysia znalazła duży kamyk przypominający słonia. Oczywiście trzeba go było zabrać ze sobą. To znów podziwiała czerwone maki, rosnące w zbożu. A to ślimaczek szedł drogą, trzeba było uważać, by go nie podeptać. Zosia z Zuzią dotrzymywały towarzystwa babci. Babcia bardzo ciekawie opowiadała. Dziewczynki lubiły słuchać jej opowieści o ptakach i o zwierzętach. Zawsze dowiedziały się czegoś ciekawego. Tym razem babcia opowiadała o kukułce. Dziewczynki dowiedziały się, że podrzuca ona swoje jajka innym ptakom, by tam przyszły na świat i wychowały się małe kukułki. Często bywa tak, że kukułka podrzucając swoje jajo, wyrzuca jajo gospodarza danego gniazda. Wybiera takie gniazda, w których są złożone podobne jaja do kukułczych, by gospodarz nie zorientował się, że ma podrzutka. Marysia przyśpieszyła. Pędziła teraz jakby ją ktoś gonił. Widząc kępy drzew, stanęła i wołała pozostałych, by się pośpieszyli. Kiedy wreszcie dotarli do lasu, babcia prosiła, by się nikt nie oddalał, bo w lesie można łatwo się zgubić.
- Znam tu takie olbrzymie pola jagodowe. Krzaczki rosną dosłownie jeden obok drugiego. Raz dwa nazbieramy jagódek na pierogi- powiedziała babcia.
- To nazbierajmy też na ciasto jagodowe- zaproponowała Zuzia.
- O, już są, jak dużo!– wołała ucieszona Marysia, zrywając z krzaczka jagódkę.
Tylko Patryk był jakiś niezadowolony, nie bardzo miał ochotę na zbieranie.
- To jest babska robota- powiedział- ja poszukam grzybów.
Rzeczywiście zamiast zrywać jagody, co rusz się schylał, szukając grzybka.
Zosia z Zuzią opróżniały właśnie kolejny krzaczek z jagódek, gdy nagle usłyszały okrzyk Patryka.
- Ale cudo! Babciu zobacz jakiego znalazłem grzyba!
- Toż to prawdziwek!- powiedziała babcia- ma białą pękatą nóżkę, brązowy kapelusik. Ładny, zdrowy, do jedzenia kusi. Może więcej grzybków znajdziesz Patryku, to nie dość, że zrobimy pyszne pierogi, to jeszcze ugotujemy zupkę. Szukaj dalej.
-O! Jakie piękne maślaczki rosną tu pod tą sosenką- tym razem zawołała babcia- A jak ich tu dużo. Zobaczcie jakie mają lepkie kapelusze-niczym ślimaczki.
Patryk znalazł jeszcze parę prawdziwków. Jednakże szybko minął mu zapał do zbierania. Już marzył o zabawie swoimi ulubionymi klockami lego. Przestępował z nogi na nogę i marudził, by wracać do domu, denerwując tym pozostałych.
- Patryku jeszcze mamy mało jagód- mówiła babcia- Za tą kępą drzew jest piękna duża polana. Tam na chwilę przystaniemy, odpoczniemy i coś przekąsimy. Troszkę cierpliwości.
Kiedy dotarli na polanę, Patryk szybko padł na trawę. Zjadł kanapkę i przymknął powieki. Oj, jak przyjemnie tak leżeć, poleniuchować- pomyślał. Na pierogi wystarczy tych jagód, które zbiorą dziewczyny. Ja sobie posiedzę- dalej myślał. Wydawało mu się, że siedział na trawie dosłownie chwileczkę, a tu babcia szarpie go za łokieć:
- Patryku wstań, musimy szybko iść. Już na nas czekają - powiedziała babcia dziwnym stanowczym tonem.
Nigdy tak się nie odzywała. Zawsze miała ciepły, delikatny głos. Skąd ta zmiana zastanawiał się Patryk. Czuł, że dzieje się coś dziwnego.
- Gdzie są dziewczyny?- zapytał podejrzliwie.
- Już odpoczywają – odpowiedziała babcia.
Pociągnęła Patryka za rękę i poprowadziła w stronę dużego przeszklonego budynku. Okazało się, że to przetwórnia owoców. Jakiś pan podał im białe fartuchy i skierował w stronę drzwi prowadzących do dużego pokoju. Na środku pokoju stał olbrzymi stół zapełniony jagodami oraz poziomkami. Patryk dostał zadanie polegające na rozdzieleniu owoców. Do jednego naczynia miał dawać jagody, a do drugiego poziomki. Nie widział nikogo, kto by segregował owoce, więc zapytał:
- Ja to mam zrobić sam? A gdzie Zosia, Zuzia, Marysia?
- Dziewczynki już zrobiły swoją część, a to pozostało dla ciebie - odpowiedziała babcia- kiedy one pracowały, ty się wylegiwałeś. Zabierz się do pracy, wrócę po ciebie wieczorem.
Patryk chciał jeszcze zapytać o wiele rzeczy, ale babcia gdzieś zniknęła. Przestraszony postanowił uciec, niestety nigdzie nie było widać drzwi. Szukał i szukał. Na próżno. Nie mając innego wyjścia, postanowił zabrać się do pracy, choć zdawał sobie sprawę, że nie podoła temu zadaniu. Chciało mu się płakać. Nie ma tu rodziców do pomocy. Gdzie zniknęła babcia?
- Babciu, babciu!- wołał z płaczem.
Zamiast niej zobaczył małą, szara myszkę. Myszka podeszła do niego i przemówiła ludzkim głosem:
- Patryku pomogę ci, ale musisz obiecać, że się zmienisz.
- Nie rozumiem- powiedział Patryk- co niby mam zmienić.
- Patryku nie widzisz u siebie wad? Kiedy ostatnio posprzątałeś swoje zabawki? A ile nazbierałeś jagód? Musisz nauczyć się pracować. Jesteś leniuszkiem.
Myszka ma rację- pomyślał - Jestem leniuszkiem- powiedział głośno i wyraźnie.
- Co mówisz?– zapytała babcia.
- No jestem leniuszkiem- powtórzywszy to Patryk, otworzył oczy i zobaczył, że leży na trawie. Nie ma małej myszki, za to jest ukochana babcia.
Więc ta przetwórnia, to tylko wytwór mej wyobraźni?- pomyślał ucieszony i zaśmiał się głośno. Szybko wstał, wziął swój koszyczek i zawołał:
- Ścigamy się! Kto pierwszy napełni swój koszyczek?
- My swoje mamy pełne- odpowiedziały chórem dziewczynki. Gdy ty spałeś, myśmy pracowały. Chętnie ci pomożemy, bo wtedy jagód starczy nie tylko na pierogi ale i na pyszne ciasto.
Cała czwórka zabrała się do pracy, śmiejąc się przy tym wesoło. Babcia patrzyła na Patryka i zastanawiała się co go tak nagle odmieniło. W końcu pomyślała- nie ważne co – dobrze, że na dobre mu to wyszło.
Do domu wracali uśmiechnięci, zadowoleni, z pełnymi koszyczkami jagód. Mieli też pełną kobiałkę grzybów. Babcia trafiła na piękne zdrowe maślaczki oraz borowiki. Leżały teraz w kobiałce razem z prawdziwkami, które znalazł Patryk. Uradowane dzieciaki wpadły prosto na dziadka, wracającego z pracy. Opowieści nie było końca. Zuzia podekscytowana opowiadała o rudej wiewiórce, którą spotkali na swej drodze. Zosia o małym ślimaczku a Marysia o jeżyku spotkanym na leśnej polanie.
- A ty Patryku jakie spotkałeś zwierzątko?- zapytał dziadek.
- Małą szarą myszkę- odpowiedział Patryk, który już sam nie wiedział czy widział ją naprawdę, czy mu się tylko przyśniła?
- Chodźmy do domu- powiedziała babcia. Czeka nas dużo pracy. Musimy zrobić pierogi no i oczywiście ciasto jagodowe. Jagód starczy nam na jedno i drugie.
Dzieci pobiegły przodem, a za nimi spokojnym krokiem kroczyła babcia z dziadkiem. Kiedy babcia weszła do kuchni, czekali już na nią mali cukiernicy, chętni do pomocy. Wszyscy pracowali zgodnie, nie wyłączając Patryka. Pierogi wyszły wyśmienite, a ciasto – palce lizać.
W „ żabim domu” mieszkała babcia czwórki urwisów, którymi opiekowała się w czasie wakacji. To tutaj Zosia, Zuzia, Marysia i Patryk przeżywali swe piękne letnie przygody. Zosia i Zuzia niebieskookie blondyneczki to sześcioletnie bliźniaczki, rówieśnice swego kuzyna Patryka. Patryk to drobny blondynek i w dodatku ogromny leniuszek. Uwielbiał bawić się małymi klockami oraz samochodami, a miał ich sporo. Z posprzątaniem ich bywało gorzej. Kiedy przychodziła pora sprzątania, przeważnie bolał go brzuszek. Chociaż wszyscy wiedzieli, że Patryk udaje, użalali się nad nim i pomagali pochować rozrzucone zabawki. Z czasem doszło do tego, że nie sprzątał po sobie wcale. Rej wśród dzieci wodziła dziewięcioletnia Marysia, siostra bliźniaczek. Była energiczną czarnulką, lubiącą rysowanie i malowanie. Szczególnie upodobała sobie rysowanie zwierząt i wychodziło jej to całkiem dobrze.
Babcia obiecała dzieciom wycieczkę do lasu na jagody. Jednakże do tej pory warunki atmosferyczne nie pozwalały na zrealizowanie planu. Częste ulewy, krzyżowały plany babci i dzieciaków. Teraz stojąc przy oknie, babcia zastanawiała się czy właśnie dziś nie wybrać się do lasu. Od rana świeciło słonko, na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Dzieci kończyły jeść śniadanie, gdy babcia zapytała:
- Może po śniadaniu pójdziemy do lasu? Nazbieramy jagód na pierogi. Co wy na to?
- Hura!– zawołały jednocześnie ucieszone maluchy.
- Zosiu pośpiesz się z tym jedzeniem- ponaglała Zuzia swą siostrę bliźniaczkę.
- Zuziu mamy czas – uspokajała babcia – nie musimy się śpieszyć. Na pewno jagód dla nas wystarczy, przynajmniej zdążą obeschnąć z rosy. Spokojnie zjedzcie i potem się przygotujemy do naszej leśnej wyprawy. Musimy odpowiednio się ubrać, zabezpieczyć przed owadami.
Po wielkich przygotowaniach ekipa wyruszyła. Każdy niósł swój własny koszyczek. Babcia na plecy założyła olbrzymi plecak, do którego spakowała przeróżne smakołyki, by mogli w lesie się nimi posilić. Marysia szła na przedzie. Tuż za nią podążał Patryk. To oni nadawali tempo całej grupie. Co rusz się zatrzymywali i zachwycali różnymi drobiazgami. Marysia znalazła duży kamyk przypominający słonia. Oczywiście trzeba go było zabrać ze sobą. To znów podziwiała czerwone maki, rosnące w zbożu. A to ślimaczek szedł drogą, trzeba było uważać, by go nie podeptać. Zosia z Zuzią dotrzymywały towarzystwa babci. Babcia bardzo ciekawie opowiadała. Dziewczynki lubiły słuchać jej opowieści o ptakach i o zwierzętach. Zawsze dowiedziały się czegoś ciekawego. Tym razem babcia opowiadała o kukułce. Dziewczynki dowiedziały się, że podrzuca ona swoje jajka innym ptakom, by tam przyszły na świat i wychowały się małe kukułki. Często bywa tak, że kukułka podrzucając swoje jajo, wyrzuca jajo gospodarza danego gniazda. Wybiera takie gniazda, w których są złożone podobne jaja do kukułczych, by gospodarz nie zorientował się, że ma podrzutka. Marysia przyśpieszyła. Pędziła teraz jakby ją ktoś gonił. Widząc kępy drzew, stanęła i wołała pozostałych, by się pośpieszyli. Kiedy wreszcie dotarli do lasu, babcia prosiła, by się nikt nie oddalał, bo w lesie można łatwo się zgubić.
- Znam tu takie olbrzymie pola jagodowe. Krzaczki rosną dosłownie jeden obok drugiego. Raz dwa nazbieramy jagódek na pierogi- powiedziała babcia.
- To nazbierajmy też na ciasto jagodowe- zaproponowała Zuzia.
- O, już są, jak dużo!– wołała ucieszona Marysia, zrywając z krzaczka jagódkę.
Tylko Patryk był jakiś niezadowolony, nie bardzo miał ochotę na zbieranie.
- To jest babska robota- powiedział- ja poszukam grzybów.
Rzeczywiście zamiast zrywać jagody, co rusz się schylał, szukając grzybka.
Zosia z Zuzią opróżniały właśnie kolejny krzaczek z jagódek, gdy nagle usłyszały okrzyk Patryka.
- Ale cudo! Babciu zobacz jakiego znalazłem grzyba!
- Toż to prawdziwek!- powiedziała babcia- ma białą pękatą nóżkę, brązowy kapelusik. Ładny, zdrowy, do jedzenia kusi. Może więcej grzybków znajdziesz Patryku, to nie dość, że zrobimy pyszne pierogi, to jeszcze ugotujemy zupkę. Szukaj dalej.
-O! Jakie piękne maślaczki rosną tu pod tą sosenką- tym razem zawołała babcia- A jak ich tu dużo. Zobaczcie jakie mają lepkie kapelusze-niczym ślimaczki.
Patryk znalazł jeszcze parę prawdziwków. Jednakże szybko minął mu zapał do zbierania. Już marzył o zabawie swoimi ulubionymi klockami lego. Przestępował z nogi na nogę i marudził, by wracać do domu, denerwując tym pozostałych.
- Patryku jeszcze mamy mało jagód- mówiła babcia- Za tą kępą drzew jest piękna duża polana. Tam na chwilę przystaniemy, odpoczniemy i coś przekąsimy. Troszkę cierpliwości.
Kiedy dotarli na polanę, Patryk szybko padł na trawę. Zjadł kanapkę i przymknął powieki. Oj, jak przyjemnie tak leżeć, poleniuchować- pomyślał. Na pierogi wystarczy tych jagód, które zbiorą dziewczyny. Ja sobie posiedzę- dalej myślał. Wydawało mu się, że siedział na trawie dosłownie chwileczkę, a tu babcia szarpie go za łokieć:
- Patryku wstań, musimy szybko iść. Już na nas czekają - powiedziała babcia dziwnym stanowczym tonem.
Nigdy tak się nie odzywała. Zawsze miała ciepły, delikatny głos. Skąd ta zmiana zastanawiał się Patryk. Czuł, że dzieje się coś dziwnego.
- Gdzie są dziewczyny?- zapytał podejrzliwie.
- Już odpoczywają – odpowiedziała babcia.
Pociągnęła Patryka za rękę i poprowadziła w stronę dużego przeszklonego budynku. Okazało się, że to przetwórnia owoców. Jakiś pan podał im białe fartuchy i skierował w stronę drzwi prowadzących do dużego pokoju. Na środku pokoju stał olbrzymi stół zapełniony jagodami oraz poziomkami. Patryk dostał zadanie polegające na rozdzieleniu owoców. Do jednego naczynia miał dawać jagody, a do drugiego poziomki. Nie widział nikogo, kto by segregował owoce, więc zapytał:
- Ja to mam zrobić sam? A gdzie Zosia, Zuzia, Marysia?
- Dziewczynki już zrobiły swoją część, a to pozostało dla ciebie - odpowiedziała babcia- kiedy one pracowały, ty się wylegiwałeś. Zabierz się do pracy, wrócę po ciebie wieczorem.
Patryk chciał jeszcze zapytać o wiele rzeczy, ale babcia gdzieś zniknęła. Przestraszony postanowił uciec, niestety nigdzie nie było widać drzwi. Szukał i szukał. Na próżno. Nie mając innego wyjścia, postanowił zabrać się do pracy, choć zdawał sobie sprawę, że nie podoła temu zadaniu. Chciało mu się płakać. Nie ma tu rodziców do pomocy. Gdzie zniknęła babcia?
- Babciu, babciu!- wołał z płaczem.
Zamiast niej zobaczył małą, szara myszkę. Myszka podeszła do niego i przemówiła ludzkim głosem:
- Patryku pomogę ci, ale musisz obiecać, że się zmienisz.
- Nie rozumiem- powiedział Patryk- co niby mam zmienić.
- Patryku nie widzisz u siebie wad? Kiedy ostatnio posprzątałeś swoje zabawki? A ile nazbierałeś jagód? Musisz nauczyć się pracować. Jesteś leniuszkiem.
Myszka ma rację- pomyślał - Jestem leniuszkiem- powiedział głośno i wyraźnie.
- Co mówisz?– zapytała babcia.
- No jestem leniuszkiem- powtórzywszy to Patryk, otworzył oczy i zobaczył, że leży na trawie. Nie ma małej myszki, za to jest ukochana babcia.
Więc ta przetwórnia, to tylko wytwór mej wyobraźni?- pomyślał ucieszony i zaśmiał się głośno. Szybko wstał, wziął swój koszyczek i zawołał:
- Ścigamy się! Kto pierwszy napełni swój koszyczek?
- My swoje mamy pełne- odpowiedziały chórem dziewczynki. Gdy ty spałeś, myśmy pracowały. Chętnie ci pomożemy, bo wtedy jagód starczy nie tylko na pierogi ale i na pyszne ciasto.
Cała czwórka zabrała się do pracy, śmiejąc się przy tym wesoło. Babcia patrzyła na Patryka i zastanawiała się co go tak nagle odmieniło. W końcu pomyślała- nie ważne co – dobrze, że na dobre mu to wyszło.
Do domu wracali uśmiechnięci, zadowoleni, z pełnymi koszyczkami jagód. Mieli też pełną kobiałkę grzybów. Babcia trafiła na piękne zdrowe maślaczki oraz borowiki. Leżały teraz w kobiałce razem z prawdziwkami, które znalazł Patryk. Uradowane dzieciaki wpadły prosto na dziadka, wracającego z pracy. Opowieści nie było końca. Zuzia podekscytowana opowiadała o rudej wiewiórce, którą spotkali na swej drodze. Zosia o małym ślimaczku a Marysia o jeżyku spotkanym na leśnej polanie.
- A ty Patryku jakie spotkałeś zwierzątko?- zapytał dziadek.
- Małą szarą myszkę- odpowiedział Patryk, który już sam nie wiedział czy widział ją naprawdę, czy mu się tylko przyśniła?
- Chodźmy do domu- powiedziała babcia. Czeka nas dużo pracy. Musimy zrobić pierogi no i oczywiście ciasto jagodowe. Jagód starczy nam na jedno i drugie.
Dzieci pobiegły przodem, a za nimi spokojnym krokiem kroczyła babcia z dziadkiem. Kiedy babcia weszła do kuchni, czekali już na nią mali cukiernicy, chętni do pomocy. Wszyscy pracowali zgodnie, nie wyłączając Patryka. Pierogi wyszły wyśmienite, a ciasto – palce lizać.
14 lip 2013
Jaskółeczka podniebna mistrzyni
„ Jaskółeczka„
Krąży mała jaskółeczka
pod niebem wysoko wysoko
wzbija się co raz wyżej
ku srebrzystym obłokom
- / ilustracja z internetu/
po czym jak błyskawica
w dół szybciutko opada
by dopaść i zjeść w locie
małego chrząszcza owada
podniebna ptasia mistrzyni
trudne ewolucje wyczynia
by napić się czystej wody
nie mając żadnego naczynia
lot swój mocno obniża
brzuszkiem w rzekę uderza
tworzy się wielka fontanna-
rozbryzgująca wodna wieża
pragnienie w locie gasi
w dziobek wodę chwyta
tirli fit- kto tak potrafi
wszystkich w koło pyta
nie czekając na odpowiedź
w górę zwinnie szybuje
radosna szczęśliwa
piękną pogodę zwiastuje
kiedy deszczowa aura
jaskółeczka markotnieje
lata głodna nieszczęśliwa
są dni że biedna nic nie je
12 lip 2013
Przepis na blok czekoladowy, który robili mali cukiernicy
Często jest tak, że w domu nie ma nic słodkiego, a domowników korci by się czymś podelektować. Zawsze awaryjnie mam mleko w proszku potrzebne do przygotowania bloku czekoladowego. Pozostałe składniki- któż ich nie ma? Na pewno są w każdym domu. Blok czekoladowy robi się prosto i szybko. Na pewno każdy niejednokrotnie blok taki przygotowywał, ale może przepis gdzieś się zawieruszył. Dlatego dla przypomnienia umieszczam go poniżej:
Składniki
Przygotowanie
Do garnka wrzucamy masło wlewamy wodę. Kiedy masło się roztopi, dodajemy cukier, następnie kakao (dobrze wymieszać- nie gotować). Do ostudzonej masy wsypujemy mleko w proszku i miksujemy na jednolitą masę. Następnie dodajemy pokruszone ciastka oraz bakalie (bakalie niekoniecznie) i wszystko razem mieszamy. Tym razem radzę użyć dużej drewnianej warzechy, gdyż masa jest dosyć gęsta.
Masę wkładamy do keksówki (Keksówkę można wyłożyć papierem do pieczenia. Moi mali cukiernicy wkładają sobie masę do miseczek i potem zajadają łyżeczkami ). Tak przygotowany blok wkładamy do lodówki na około 3-4 godziny ( przed wyciągnięciem z formy najlepiej sprawdzić twardość).
Kroimy na kawałki wg uznania.
Smacznego!
Składniki
500g mleka w proszku
250g masła lub margaryny ( co kto woli)
½ szklanki wody
1 do 1,5 szklanki cukru ( wg uznania)
4- 6 łyżek kakao
ok.500g herbatników
bakalie (niekoniecznie)
Przygotowanie
Do garnka wrzucamy masło wlewamy wodę. Kiedy masło się roztopi, dodajemy cukier, następnie kakao (dobrze wymieszać- nie gotować). Do ostudzonej masy wsypujemy mleko w proszku i miksujemy na jednolitą masę. Następnie dodajemy pokruszone ciastka oraz bakalie (bakalie niekoniecznie) i wszystko razem mieszamy. Tym razem radzę użyć dużej drewnianej warzechy, gdyż masa jest dosyć gęsta.
Masę wkładamy do keksówki (Keksówkę można wyłożyć papierem do pieczenia. Moi mali cukiernicy wkładają sobie masę do miseczek i potem zajadają łyżeczkami ). Tak przygotowany blok wkładamy do lodówki na około 3-4 godziny ( przed wyciągnięciem z formy najlepiej sprawdzić twardość).
Kroimy na kawałki wg uznania.
Smacznego!
11 lip 2013
Mali cukiernicy i babcia
„ Mali cukiernicy i babcia "
Babcia rozsiadła się wygodnie na leżaku w pobliżu piaskownicy, gdzie bawiły się wnuki. Zosia, Zuzia, Marysia i Patryk. Zosia i Zuzia to sześcioletnie bliźniaczki, piękne niebieskookie blondyneczki. Gdyby nie to, że Zuzia jest pulchniejsza, nikt by ich nie rozróżnił, gdyż takie są podobne. Zuzia uwielbia słodycze, więc trzeba bardzo pilnować, by się nimi nie objadała. Marysia ich dziewięcioletnia siostra zupełnie niepodobna do nich. To czarnulka z burzą loków na głowie. Patryk rówieśnik bliźniaczek, drobny blondynek jest kuzynem dziewczynek. W czasie letnich wakacji babcia opiekuje się całą czwórką.
Teraz przymknęła powieki, gdyż słonko raziło ją w oczy. Oj, jak przyjemnie- pomyślała. Ten uroczy zakątek to prawdziwy raj. Posiadłość położona w cichej okolicy. Opodal przepływa mała rzeczka, gdzie śmiało można pójść z dzieciakami popluskać się w wodzie. Do lasu niedaleko. Czego potrzeba więcej? Te rozmyślania przerwała jej mała Zuzia pytając:
- Babciu czy mamy coś dobrego? Zjadłabym czekoladkę.
Babcia pomyślawszy chwilę odpowiedziała:
- Nie, czekoladki nie mamy, ale może sami zrobimy sobie jakiś słodki deserek? Chodźmy do domu. Zabawimy się w cukierników.
Cała czwórka porzuciła szybko wiaderka, łopatki i popędziła za babcią do domu.
- Do łazienki maluchy- trzeba dokładnie umyć rączki- babcia zakomenderowała. Potem zobaczymy jakie mamy składniki i co dobrego sobie zrobimy.
Maluchy po kolei myły rączki. Pachnące, czyste przyszły do kuchni i stanęły jak sępy nad babcią. Babcia robiła przegląd w szafkach. Zaczęła wyciągać różne produkty.
Na stole leżało już masło, kakao, cukier, a babcia dalej czegoś szukała.
- Babciu, masło do deseru?- zdziwiła się Zuzia.
- Tak Zuziu. Chciałaś czekoladkę więc zrobimy sobie ją sami. Potrzebne nam jest jeszcze mleko w proszku. Właśnie go szukam i herbatniczki oraz zwyczajna woda z kranu.
- Ja wiem gdzie są herbatniczki- zawołał Patryk- mogę je wyciągnąć babciu?
- Wyciągnij, wyciągnij szybciutko. Zaraz pokruszcie te herbatniczki na małe kawałeczki.
- Dlaczego?- zdziwiła się Zosia.
- Bo tak jest w przepisie – odpowiedziała Marysia.
Udało im się zgromadzić wszystkie składniki. Leżały na stole jeden obok drugiego. Babcia wyciągnęła gruby zeszyt ze swoimi przepisami, otworzyła na stronie z blokiem czekoladowym i zleciła czytanie Marysi. Po czym wesoło powiedziała:
Dzieci pracują, łyżkami wymachują. Wypieki na twarzy mają. Z przejęciem każdy pracuje. Babcia nadzoruje całą gromadkę. Lubi, gdy tak gwarno jest w domu.
- Mikser jest zepsuty- przypomniało się babci- Musimy dokładnie wymieszać wszystkie składniki, potrzebna nam będzie do tego duża drewniana łyżka – powiedziała babcia, sięgając do szuflady po wielką warzechę.
- O! wygląda jak czarodziejska różdżka- zachwyciła się Zuzia.
Wtedy babcia zaczęła udawać wróżkę, wymachiwała różdżką, a Zuzia powiedziała:
- Hokus pokus, czary mary, niech się spełni jedno me życzenie. Chcę się znaleźć w czekoladowej krainie. Czekolada niechaj z kranów płynie, niechaj będzie na każde me skinienie i …………….
- A to co?- Zuzia przeciera oczy. Gdzie ja jestem?
Zniknęła kochana babcia, siostrzyczki, kuzyn. Jaki dziwny pokój. Wszystko w nim z czekolady, nawet łóżko. Ściany czekoladowe, obrazki wiszące na ścianie, firany, zasłony. Zuzia ma na sobie sukienkę z czekolady. Co się dzieje? Co to wszystko ma znaczyć?
Wtem do pokoju drzwi się otwierają i wchodzi babcia, ale jakaś inna. Wygląda zupełnie inaczej. Jest taka pulchna, że z ledwością chodzi. Za nią do pokoju wtacza się Zosia i sapie ze zmęczenia. Jest gruba jak beczułka, w której ostatnio rodzice kisili kapustę.
- Zmęczyłam się wbiegając po tych schodach- szepnęła. Wyprzedziłam Marysię i Patryka. Zatrzymali się chwilę, by odpocząć- dodała Zosia, uśmiechając się figlarnie.
Zuzia ledwie rozpoznała Zosię. Czy to rzeczywiście moja siostra bliźniaczka- zastanawiała się. Z zamyślenia wyrwał ją głos jakiegoś grubasa, który stanął w drzwiach, ledwie się w nich mieszcząc. Poprosił o łyk czegoś do picia. Zuzia sięgnęła do stojącego na stoliku dzbana i nalała do kubeczka płynu. Okazało się, że to czekoladowy napój. Podała grubaskowi, a on pił łapczywie, oblizując przy tym wargi. Zuzia rozpoznała swego kuzyna Patryka. Kiedy on tak przytył? Zawsze był drobny, ani grama tłuszczu. Patryk opróżnił kubek i porosił o dokładkę. W tym momencie babcia zaoponowała:
-Patryku wystarczy, bo niedługo się nie uniesiesz.
- Ale to takie pyszne- odpowiedział Patryk.
- No właśnie wszystko tu mamy takie pyszne- przytaknęła Marysia, która akurat wtoczyła się do pokoju, podskakując jak ogromna kolorowa piłka.
Zuzia zaniepokojona spytała babcię:
- Babciu czemu wy jesteście tacy okrągli jak piłeczki? Gdzie my jesteśmy?
- Zuziu to normalne, że tak wyglądamy. Mieszkamy przecież w czekoladowej krainie zwanej Czekolandią. Wszyscy tacy jesteśmy, oczywiście oprócz ciebie. Tobą po wakacjach muszą zająć się specjaliści. Nie najlepiej wyglądasz, jesteś chuda jak tyczka. Dziwisz się naszym wyglądem i na dodatek nie poznajesz swojego domu. Chodź no tu dziecko, pokaż się. Nabiłaś sobie guza i teraz niczego nie pamiętasz?
Wtedy dopiero do Zuzi dotarło, że spełniło się jej życzenie. Znajdują się w czekoladowej krainie. Wszystko jest czekoladowe, domy, ulice, jedzenie, a nawet kwiaty i drzewa. Jednak nie tak Zuzia wyobrażała sobie tę krainę. Nie myślała, że wszystko będzie z czekolady. Chciała tylko najeść się czekolady do woli. A tu taka niespodzianka. Wszyscy tutaj są pulchni jak piłeczki, że z ledwością się ruszają. Zuzia nie chce wyglądać tak jak babcia, jej siostry i kuzyn. Przecież oni niedługo się nie uniosą. Będą mieli problemy z chodzeniem. Dziwne tylko, że Zuzia nic nie przytyła. Wyglądała tak jak zawsze. Zastanawiała się jak można jeść samą czekoladę, przecież to niezdrowo. A gdzie warzywa, owoce i inne produkty? Czy tego się tutaj nie jada?
- Babciu, ja bym zjadła jabłuszko- odezwała się cichutko.
- Zuziu wiesz przecież, że nie jadamy owoców. Są bardzo niezdrowe- odpowiedziała babcia.
Coraz mniej się tu Zuzi podobało, zaczęła żałować, że wypowiedziała tak głupie życzenie i na dodatek ono się spełniło. Gdybym mogła cofnąć czas pomyślała.
- Zuziu obudź się- Zuziu! Zuziu! – ktoś krzyczał Zuzi nad uchem-Czekoladka już gotowa, mówiła babcia podając Zuzi talerzyk z ogromnymi kawałkami czekolady. Dokończyliśmy ją bez ciebie. Ty tak słodko spałaś. Popatrz jak pięknie wygląda, a jaka pyszna. To taki blok czekoladowy z ciasteczkami w środku.
Zuzia otworzyła i przetarła oczy.
- O, więc ja spałam! Jak to dobrze, że to tylko sen- ucieszyła się.
Odechciało jej się czekolady, gdy przypomniała sobie te grubasy ze swojego snu, więc potrząsnęła główką i podziękowała. Babcia była zaskoczona odmową, bo to z powodu Zuzi robili czekoladkę.
- Czy ty przypadkiem nie jesteś chora?- zapytała.
Żeby nie martwić babci, Zuzia postanowiła zjeść kawałek, w końcu dzieciaki się tyle napracowały.
- No dobrze, zjem- ale tylko jeden kawałek- odpowiedziała Zuzia – nie wolno objadać się słodyczami. Nie chcę wyglądać jak mały pulchniutki prosiaczek i zachichotała na wspomnienie sennych widziadeł. W myślach ujrzała tłuścioszka Patryka, swoje siostry i babcię. Pomyślała sobie, że nigdy już nie będzie takim łasuchem jak do tej pory.
Babcia zaśmiała się po cichutku, zadając w myślach pytanie, jak długo Zuzia wytrwa w swym postanowieniu? Przecież to ona zawsze pierwsza wyciągała rączkę po słodycze. Zuzia martwiła się tylko, że nie do końca widziała jak się robi tę czekoladkę, ale babcia ją uspokoiła, mówiąc, że jeszcze nieraz w czasie wakacji sobie ja zrobią.
- Moi kochani mali cukiernicy jeszcze wiele innych przepisów wypróbujemy- powiedziała babcia do swoich ukochanych wnucząt. Przecież wakacje jeszcze trwają.
Babcia rozsiadła się wygodnie na leżaku w pobliżu piaskownicy, gdzie bawiły się wnuki. Zosia, Zuzia, Marysia i Patryk. Zosia i Zuzia to sześcioletnie bliźniaczki, piękne niebieskookie blondyneczki. Gdyby nie to, że Zuzia jest pulchniejsza, nikt by ich nie rozróżnił, gdyż takie są podobne. Zuzia uwielbia słodycze, więc trzeba bardzo pilnować, by się nimi nie objadała. Marysia ich dziewięcioletnia siostra zupełnie niepodobna do nich. To czarnulka z burzą loków na głowie. Patryk rówieśnik bliźniaczek, drobny blondynek jest kuzynem dziewczynek. W czasie letnich wakacji babcia opiekuje się całą czwórką.
Teraz przymknęła powieki, gdyż słonko raziło ją w oczy. Oj, jak przyjemnie- pomyślała. Ten uroczy zakątek to prawdziwy raj. Posiadłość położona w cichej okolicy. Opodal przepływa mała rzeczka, gdzie śmiało można pójść z dzieciakami popluskać się w wodzie. Do lasu niedaleko. Czego potrzeba więcej? Te rozmyślania przerwała jej mała Zuzia pytając:
- Babciu czy mamy coś dobrego? Zjadłabym czekoladkę.
Babcia pomyślawszy chwilę odpowiedziała:
- Nie, czekoladki nie mamy, ale może sami zrobimy sobie jakiś słodki deserek? Chodźmy do domu. Zabawimy się w cukierników.
Cała czwórka porzuciła szybko wiaderka, łopatki i popędziła za babcią do domu.
- Do łazienki maluchy- trzeba dokładnie umyć rączki- babcia zakomenderowała. Potem zobaczymy jakie mamy składniki i co dobrego sobie zrobimy.
Maluchy po kolei myły rączki. Pachnące, czyste przyszły do kuchni i stanęły jak sępy nad babcią. Babcia robiła przegląd w szafkach. Zaczęła wyciągać różne produkty.
Na stole leżało już masło, kakao, cukier, a babcia dalej czegoś szukała.
- Babciu, masło do deseru?- zdziwiła się Zuzia.
- Tak Zuziu. Chciałaś czekoladkę więc zrobimy sobie ją sami. Potrzebne nam jest jeszcze mleko w proszku. Właśnie go szukam i herbatniczki oraz zwyczajna woda z kranu.
- Ja wiem gdzie są herbatniczki- zawołał Patryk- mogę je wyciągnąć babciu?
- Wyciągnij, wyciągnij szybciutko. Zaraz pokruszcie te herbatniczki na małe kawałeczki.
- Dlaczego?- zdziwiła się Zosia.
- Bo tak jest w przepisie – odpowiedziała Marysia.
Udało im się zgromadzić wszystkie składniki. Leżały na stole jeden obok drugiego. Babcia wyciągnęła gruby zeszyt ze swoimi przepisami, otworzyła na stronie z blokiem czekoladowym i zleciła czytanie Marysi. Po czym wesoło powiedziała:
No to teraz, gdy już wszystko mamy,
do pracy mali cukiernicy- zaczynamy.
Zosiu- masło włóż do garnka.
Oj, zapomniałam, potrzebna nam miarka.
Patryku wody szybciutko do niej nalej.
Marysiu a ty głośno czytaj dalej.
Czy wystarczy tyle wody?- Patryk pyta.
Tak Patryku, a ty Maryś dalej czytaj.
Na ogniu garnek stawiamy,
masło z wodą rozpuszczamy.
Potem dodać trzeba cukier.
Po co?- przecież to nie lukier.
Zuziu, masz rację, to nie lukier,
ale potrzebny jest tu cukier.
Cukier już dodany, gorzkie kakao.
Jeszcze troszkę?- tak, bo to za mało.
Dzieci pracują, łyżkami wymachują. Wypieki na twarzy mają. Z przejęciem każdy pracuje. Babcia nadzoruje całą gromadkę. Lubi, gdy tak gwarno jest w domu.
- Mikser jest zepsuty- przypomniało się babci- Musimy dokładnie wymieszać wszystkie składniki, potrzebna nam będzie do tego duża drewniana łyżka – powiedziała babcia, sięgając do szuflady po wielką warzechę.
- O! wygląda jak czarodziejska różdżka- zachwyciła się Zuzia.
Wtedy babcia zaczęła udawać wróżkę, wymachiwała różdżką, a Zuzia powiedziała:
- Hokus pokus, czary mary, niech się spełni jedno me życzenie. Chcę się znaleźć w czekoladowej krainie. Czekolada niechaj z kranów płynie, niechaj będzie na każde me skinienie i …………….
- A to co?- Zuzia przeciera oczy. Gdzie ja jestem?
Zniknęła kochana babcia, siostrzyczki, kuzyn. Jaki dziwny pokój. Wszystko w nim z czekolady, nawet łóżko. Ściany czekoladowe, obrazki wiszące na ścianie, firany, zasłony. Zuzia ma na sobie sukienkę z czekolady. Co się dzieje? Co to wszystko ma znaczyć?
Wtem do pokoju drzwi się otwierają i wchodzi babcia, ale jakaś inna. Wygląda zupełnie inaczej. Jest taka pulchna, że z ledwością chodzi. Za nią do pokoju wtacza się Zosia i sapie ze zmęczenia. Jest gruba jak beczułka, w której ostatnio rodzice kisili kapustę.
- Zmęczyłam się wbiegając po tych schodach- szepnęła. Wyprzedziłam Marysię i Patryka. Zatrzymali się chwilę, by odpocząć- dodała Zosia, uśmiechając się figlarnie.
Zuzia ledwie rozpoznała Zosię. Czy to rzeczywiście moja siostra bliźniaczka- zastanawiała się. Z zamyślenia wyrwał ją głos jakiegoś grubasa, który stanął w drzwiach, ledwie się w nich mieszcząc. Poprosił o łyk czegoś do picia. Zuzia sięgnęła do stojącego na stoliku dzbana i nalała do kubeczka płynu. Okazało się, że to czekoladowy napój. Podała grubaskowi, a on pił łapczywie, oblizując przy tym wargi. Zuzia rozpoznała swego kuzyna Patryka. Kiedy on tak przytył? Zawsze był drobny, ani grama tłuszczu. Patryk opróżnił kubek i porosił o dokładkę. W tym momencie babcia zaoponowała:
-Patryku wystarczy, bo niedługo się nie uniesiesz.
- Ale to takie pyszne- odpowiedział Patryk.
- No właśnie wszystko tu mamy takie pyszne- przytaknęła Marysia, która akurat wtoczyła się do pokoju, podskakując jak ogromna kolorowa piłka.
Zuzia zaniepokojona spytała babcię:
- Babciu czemu wy jesteście tacy okrągli jak piłeczki? Gdzie my jesteśmy?
- Zuziu to normalne, że tak wyglądamy. Mieszkamy przecież w czekoladowej krainie zwanej Czekolandią. Wszyscy tacy jesteśmy, oczywiście oprócz ciebie. Tobą po wakacjach muszą zająć się specjaliści. Nie najlepiej wyglądasz, jesteś chuda jak tyczka. Dziwisz się naszym wyglądem i na dodatek nie poznajesz swojego domu. Chodź no tu dziecko, pokaż się. Nabiłaś sobie guza i teraz niczego nie pamiętasz?
Wtedy dopiero do Zuzi dotarło, że spełniło się jej życzenie. Znajdują się w czekoladowej krainie. Wszystko jest czekoladowe, domy, ulice, jedzenie, a nawet kwiaty i drzewa. Jednak nie tak Zuzia wyobrażała sobie tę krainę. Nie myślała, że wszystko będzie z czekolady. Chciała tylko najeść się czekolady do woli. A tu taka niespodzianka. Wszyscy tutaj są pulchni jak piłeczki, że z ledwością się ruszają. Zuzia nie chce wyglądać tak jak babcia, jej siostry i kuzyn. Przecież oni niedługo się nie uniosą. Będą mieli problemy z chodzeniem. Dziwne tylko, że Zuzia nic nie przytyła. Wyglądała tak jak zawsze. Zastanawiała się jak można jeść samą czekoladę, przecież to niezdrowo. A gdzie warzywa, owoce i inne produkty? Czy tego się tutaj nie jada?
- Babciu, ja bym zjadła jabłuszko- odezwała się cichutko.
- Zuziu wiesz przecież, że nie jadamy owoców. Są bardzo niezdrowe- odpowiedziała babcia.
Coraz mniej się tu Zuzi podobało, zaczęła żałować, że wypowiedziała tak głupie życzenie i na dodatek ono się spełniło. Gdybym mogła cofnąć czas pomyślała.
- Zuziu obudź się- Zuziu! Zuziu! – ktoś krzyczał Zuzi nad uchem-Czekoladka już gotowa, mówiła babcia podając Zuzi talerzyk z ogromnymi kawałkami czekolady. Dokończyliśmy ją bez ciebie. Ty tak słodko spałaś. Popatrz jak pięknie wygląda, a jaka pyszna. To taki blok czekoladowy z ciasteczkami w środku.
Zuzia otworzyła i przetarła oczy.
- O, więc ja spałam! Jak to dobrze, że to tylko sen- ucieszyła się.
Odechciało jej się czekolady, gdy przypomniała sobie te grubasy ze swojego snu, więc potrząsnęła główką i podziękowała. Babcia była zaskoczona odmową, bo to z powodu Zuzi robili czekoladkę.
- Czy ty przypadkiem nie jesteś chora?- zapytała.
Żeby nie martwić babci, Zuzia postanowiła zjeść kawałek, w końcu dzieciaki się tyle napracowały.
- No dobrze, zjem- ale tylko jeden kawałek- odpowiedziała Zuzia – nie wolno objadać się słodyczami. Nie chcę wyglądać jak mały pulchniutki prosiaczek i zachichotała na wspomnienie sennych widziadeł. W myślach ujrzała tłuścioszka Patryka, swoje siostry i babcię. Pomyślała sobie, że nigdy już nie będzie takim łasuchem jak do tej pory.
Babcia zaśmiała się po cichutku, zadając w myślach pytanie, jak długo Zuzia wytrwa w swym postanowieniu? Przecież to ona zawsze pierwsza wyciągała rączkę po słodycze. Zuzia martwiła się tylko, że nie do końca widziała jak się robi tę czekoladkę, ale babcia ją uspokoiła, mówiąc, że jeszcze nieraz w czasie wakacji sobie ja zrobią.
- Moi kochani mali cukiernicy jeszcze wiele innych przepisów wypróbujemy- powiedziała babcia do swoich ukochanych wnucząt. Przecież wakacje jeszcze trwają.
10 lip 2013
Dzisiaj liczymy kaczuszki
„Liczymy kaczuszki„
Babciu, babciu-
zobacz proszę,
zgubiła się kaczuszka.
Jest siedem, a powinno być osiem.
A dobrze policzyłaś
wnusiu moja miła?
Tak babciu , dwa razy liczyłam,
na pewno się nie pomyliłam.
No to chodźmy wnusiu,
policzymy te kaczusie:
o, jest pierwsza,
a tam druga,
jest i trzecia,
i czwarta do nas mruga.
Popatrz idzie piąta.
A to która?
Szósta!- woła wnusia.
A gdzie siódma jest kaczusia?
Siódma jest za górą.
A ta ósma gdzie?-
rozglądają obie się.
Liczmy wnusiu jeszcze raz.
Pomalutku , mamy czas.
Na paluszkach policzymy,
na pewno się nie pomylimy.
Babciu- bez paluszków dam radę,
podekscytowana wnusia odpowiada:
jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem.
Gdzie ta ósma – no, no, nie wiem?
Osiem kaczątek było,
jedno się zgubiło.
To ile kaczątek nam zostało ?
Siedem babciu – o jedno za mało.
Popatrz Aguniu , tam jakieś kaczątko.
Chyba musimy policzyć od początku.
Agunia liczy:
jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem.
No i w końcu zgadza się.
9 lip 2013
Zaświeciło słoneczko
Zaświeciło słoneczko na niebie
a jak długo będzie świecić jeszcze nie wie
bo już chmury się skradają
do zabawy w chowanego namawiają
słoneczko do zabawy skore
zaraz schowa się za którąś chmurę
raz dwa trzy szukasz ty- powiedziało
i za czarną chmurą się schowało
szczęśliwe uradowane
może sobie pospać dobrze schowane
chmura ta co szukać miała
okropnie się zasapała
żeby się odchudzić
pokropiła trochę ludzi
jej siostra potężna ogromniasta
postanowiła zalać pół miasta
ulewę na ziemię spuściła
zaraz mniejsza się zrobiła
pierzasta chmura w jej ślady poszła
zalała kolejne miasta- koszmar
gdy to słoneczko zobaczyło
zza chmury żwawo wyskoczyło
oj, nie, koniec moje panie!- krzyknęło
do pracy szybciutko się wzięło
przepędziło wszystkie chmury
za rzeki morza góry
jasno promieniście zaświeciło
zaraz weselej się zrobiło
7 lip 2013
Karolinka bardzo niegrzeczna dziewczynka
W pewnym miasteczku na południu kraju,
zapewne wszyscy to miasteczko znają,
dlatego nie zdradzę, w którym to miasteczku
mieszkało bardzo niegrzeczne dziecko.
To Karolinka tam mieszkała,
która płaczem wszystko wymuszała.
Karolinka była przepiękną dziewczynką,
niestety zawsze chodziła z nadąsaną minką.
Przyjaciel „Grymas „ wszędzie jej towarzyszył,
szeptano, że ktoś do twarzy jej go przyszył.
Kiedy czegoś bardzo chciała,
nóżką tupała i natychmiast to dostawała.
Każde jej życzenie jak za dotknięciem różdżki się spełniało,
a jej wciąż wszystkiego było mało, mało i mało.
Pewnego razu, mama kupiła jej piękną, dużą lalkę,
a ona zażądała jeszcze do tego zabawkową pralkę,
zestaw mebelkowy, pluszowe misie oraz pieska,
koniecznie takiego jak ma ciocia Tereska.
Wielka z niej była złośnica,
jeszcze większa zazdrośnica.
Zazdrościła wszystkim- wszystkiego.
Bratu, koleżankom, kolegom.
Kiedy brat Janek miał urodziny,
mówiła, że ona ma imieniny.
Że prezent dostać musi,
że bez prezentu nigdzie się nie ruszy.
Rodzice Karolinkę bardzo rozpieszczali.
Co dzień prezentami obsypywali.
Wokół niej kręcił się cały świat.
Niestety rodzice – a szkoda- nie widzieli jej wad.
Ja chcę cukierka!- Karolinka głośno krzyczała,
niania natychmiast przybiegała.
Podawała czekoladki, ciasteczka.
Wycierała jej małe karminowe usteczka.
A, gdy Karolinka pić chciała,
to nie prosiła, tylko żądała.
Proszę- przez gardło jej nie przechodziło.
Dziękuję, przepraszam nigdy to dziecko nie mówiło.
Rodzice to ignorowali, córeczki nie upominali
I tak małą terorystkę wychowali.
Dlatego, że koleżankom dokuczała,
żadna jej przyjaciółką być nie chciała.
Kiedyś jedna dziewczynka do niej przyszła,
ale bardzo szybko z płaczem wyszła.
Karolinka tak bardzo ją pobiła,
że dziewczynka mocno krwawiła.
Krew z nosa ciurkiem się jej lała,
a Karolinka chichotała:
cha, cha,cha,
dobrze jej tak.
Karolinko- upominała mama,
tak nie zachowuje się młoda dama,
tak nie można,nie wolno bić nikogo,
a Karolinka tupała nogą.
W rozkroku stawała
i głośno krzyczała:
zasłużyła sobie na to!
No powiedz coś tato!
Przecież widziałeś, ona się bawić nie chciała,
dlatego w nos ode mnie dostała.
Popatrzyli rodzice na Karolinkę,
na jej zadziorną minkę.
Popatrzyli na siebie – spuścili wzrok,
przeżyli ogromny szok.
Wreszcie sobie sprawę zdali,
że tak nie może być dalej.
Że córkę źle wychowali,
pomocy specjalisty będą teraz potrzebowali.
Karolinka bardzo źle się zachowuje,
całą rodzinę terroryzuje.
Ktoś manier nauczyć ją musi,
dlatego postanowili zadzwonić do babusi.
Babcia była szkolnym pedagogiem.
Na pewno coś doradzi, podpowie.
Gdy babcia przyjechała
tak zięciowi i córce powiedziała:
moi kochani
uważam, iż winni jesteście wy sami,
bo źle dzieci wychowujecie,
czego zapragną, zaraz kupujecie.
Cierpliwość trzeba dzieciom okazać,
czułość i miłość dawać.
Nie słodycze, nie misie, lale,
z dziećmi trzeba rozmawiać stale.
Wiem, że czasu wam brak,
ale nie można tak.
Niania nie zastąpi taty,mamy,
pokażmy jak bardzo nasze dzieci kochamy.
Zabierzcie dzieci na spacer, na wycieczkę,
poczytajcie wieczorem bajeczkę
Dziećmi trzeba mądrze kierować,
swym życiem przykład dawać.
Trzeba być bardzo cierpliwym,
mądrym, sprawiedliwym.
Wiele jeszcze babcia powiedzieć chciała
lecz jej wywody Karolinka przerwała.
Wpadła do pokoju niczym burza gradowa,
przepełniona złością, do awantury gotowa.
Kiedy babcię zobaczyła,
wcale ucieszona nie była
niegrzecznie zapytała:
Babciu po co przyjechałaś?
Twe miejsce w swoim domu,
tu nie jesteś potrzebna nikomu.
Babcia ręce złamała
i tak do Karolinki powiedziała:
Witaj kochanie.
Czy buziaczka od ciebie dostanę?
Jakże ja za tobą tęskniłam,
Oj, jak bardzo- dlatego się tu zjawiłam.
Pokaż się Karolino.
Jakaś ty śliczna, jak ty wyrosłaś dziewczynko.
A Karolinka się niecierpliwie rozglada
I choć to brzydko- do torby babci zagląda.
Co mi przywiozłaś? Co dla mnie masz?
Jaką zabawkę? Babciu szybko!- pokaż!
Babcia nie poznaje swojej wnusi,
oj, sporo, sporo nauczyć ją musi.
Zmartwiona za głowę się złapała
I tak wnusi odpowiedziała:
Nie można się tak zachowywać,
nie można wszystkim rozkazywać.
Istnieje słowo proszę.
Kiedy poprosisz- dam ci z rozkoszą.
A przywiozłam ci coś.
Chodź tu do mnie i ładnie poproś.
Daj całusa na przywitanie,
a prezencik ode mnie dostaniesz.
Myślę, że za prezencik pięknie podziękujesz,
bo jest takie piękne słowo – słowo dziękuję!
Nie wiem czy wiesz,
że słowo przepraszam jest też.
I kiedy wypowiesz to słowo,
to ręczę ci moją głową,
że to magiczne słowo przepraszam,
to klucz do wielu, wielu bram.
Otworzyć nim możesz serc wiele,
mój mały, słodki aniele.
Jeśli przeprosisz ładnie koleżanki swoje,
to uwierz mi, zapełnią się te pokoje.
Z chęcią cię koleżanki odwiedzą,
pobawią się z tobą, posiedzą.
Ja tu troszkę pomieszkam z wami,
zajmę się domowymi obowiązkami.
Tobą i Jankiem się zaopiekuję,
trochę z wami się pobawię, pofigluję.
Poczytam, opowiem, wiele pokażę.
Wszystko będziemy robić razem.
Nauczę cię Karolinko cierpliwości,
wybiję z twej główki złości.
Proszę, przepraszam, dziękuję - te trzy słowa,
będziemy stale powtarzać, wałkować.
Kiedy zapamiętasz ich znaczenie,
to całkowicie się odmienisz.
Ja to wiem – bo dobra z ciebie dziewczynka,
wróci do nas nasza dawna kochana Karolinka.
Antoneta
Subskrybuj:
Posty (Atom)