30 cze 2014

Afera nie pierwsza i nie ostatnia

„Afera ”




  • 033.gif


 


Oh jeje jeje


co się to dzieje


co rusz afera jakaś wybucha


już nie wiadomo kogo słuchać


zrobił się młyn


nie wiadomo kto trzyma z kim


jeden pod drugim dołki kopie


wszyscy latają jak w ukropie


każdy wybielić się pragnie


wymyśla kłamstewka zgrabnie


a kto ponosi afer skutki


my Polacy biedne ludki

29 cze 2014

Odpoczynku czas, czyli wakacje

Jak ten czas szybko leci. Kolejny rok szkolny się zakończył. Ja wprawdzie dzieci mam dorosłe, ale moje wnuki mają wakacje i ja się nimi w tym czasie opiekuję. Fajnie by było całymi dniami wygrzewać się na słonku. Piaskownica i trampolina czekają.  Basen niestety przedziurawił się w ubiegłym roku. Nie nadaje się już do niczego, ale od czego są sklepy? Oby pogoda dopisała. Zapewne przeżyjemy sporo wspaniałych przygód, które być może podobnie jak w ubiegłym roku znajdą się w moich opowiadaniach.

wakacje


Zadźwięczał ostatni dzwonek,


odpoczynku nadszedł czas.


Rozpoczęły się kolnie,


wzywają góry, morze, las.


 


Do zwiedzania jest wiele.


Polska jest pięknym krajem.


Właśnie podczas wakacji


jego uroki się poznaje.


 

 


 


 


Choć pogoda zamówiona,


nie zawsze słonko świeci.


W czasie deszczowej aury,


w domu czas spędzają dzieci.


 


Jest wesoło, jest zabawa,


wakacje to fajna sprawa.


Mogą trwać dziesięć miesięcy,


a nawet jeszcze więcej.


 

 

 

 

27 cze 2014

Porzucony piesek, kto go uratuje?

 


Kto mnie uratuje (300 x 225) 


Kto mnie uratuje?


Wyrzucili mnie z domu.


Zostawili na pastwę losu


wśród morskiej toni.


Wkoło woda.


A ja wody nie znoszę.


Niech mnie ktoś uratuje,


bardzo proszę.


Ja się odwdzięczę.


Na jedzenie zapracuję.


Gdy nikogo nie będzie w domu


ja go przypilnuję.


Choć jestem mały,


potrafię głośno szczekać,


będą złodzieje ze strachu


przede mną uciekać.

26 cze 2014

Kto ma ogromne serce?

Pan Jezus rozdaje miłość


Panie Jezu,


jak dobrze, że masz ogromne serce,


bo każdy chce w nim być.


Każdy pragnie miłości,


bo bez niej trudno żyć.


Ty tę miłość rozdajesz.


Trzeba tylko umieć brać.


W zamian,


tak niewiele trzeba dać.


Wystarczy odwzajemnić miłość.


Drogą prawdy iść.


Grzechów unikać.


Przykładne życie wieść.

24 cze 2014

Nie każdy potrafi żyć z dala od kraju- Manna nie spada z nieba

„Manna nie spada z nieba”



 

Nie można żyć marzeniami.

Manna nie spada z nieba.

Żeby żyło się dostatnio,

uczciwie pracować trzeba.

 

Cóż zrobić, gdy nie ma pracy,

a trzeba pracować by żyć?

Opuścić kraj, emigrować?

Nie tak przecież miało być!

 

My chcemy tylko godnie żyć.

Czy to aż nazbyt wiele?

Polska to nasza Ojczyzna,

rodzina, przyjaciele.

 

Coraz trudniej się tu żyje,

Europa dobrobytem kusi.

Bieda niejedną rodzinę

do emigracji przymusi.

 

Nie tak przecież miało być!

My chcemy tylko godnie żyć!

Nie na obczyźnie. W kraju.

Polska miała być rajem.

 

Co się stało? Co nie wyszło?

Obietnice niespełnione.

Jak długo wytrzyma naród,

niepewny, zawiedziony?

 

 

22 cze 2014

Z tatą niczego się nie boję

Gdy jestem z moim tatą


ja niczego się nie boję


nawet w ciemnym pokoju


nikną senne koszmary moje


 


odlatują hen daleko


za jeziora góry lasy


tata siada przy łóżeczku


opowiada bajkę tymczasem


 


 Z tatą niczego się nie boję (168 x 168)


 


do krainy snu wprowadza


w małego elfa zamienia


moc mi daje czarodziejską


spełniają się moje marzenia


 


noc mija w mgnieniu oka


szary wróbelek mnie budzi


ćwir ćwir wstań już śpiochu


bezczelnie ze mnie szydzi


 


jak mały skrzydlaty ptaszek


fruwam po całym mieszkaniu


po czym wesoła radosna


zjadam z tatą śniadanie


 


a czas tak szybko płynie


tata do pracy iść musi


na szczęście nie jestem sama


zostaję z mamusią


 


potem czekam stęskniona


na powrót taty mojego


bo z nim jestem bezpieczna


bo z nim nie boję się niczego


 

Więcej moich wierszy można znaleźć tutaj 

18 cze 2014

Nie zabieraj mnie Panie, jeszcze nie teraz

Co mnie skłoniło do refleksji nad życiem? Otóż przed trzema tygodniami teściowa mojej córki, nawiasem mówiąc energiczna kobieta, młodsza ode mnie, niepaląca, niepijąca, przeszła rozległy zawał. Do tej pory nie może dojść do siebie. Tej nocy znowu zabrało ją pogotowie. Co będzie dalej?

I tak sobie myślę, że w każdej chwili mnie to może spotkać. I nie chce się jeszcze odchodzić z tego świata. Teraz, gdy dzieci odchowane, życie stało się lżejsze, to chciałoby się jeszcze trochę pożyć. Można spełniać swoje marzenia, a jest ich  sporo !!!!!!  I co? Zabierać się na tamten świat? 

„ Nie zabieraj mnie Panie”


Nie zabieraj mnie Panie (300 x 341)



Pora umierać?


Boże jeszcze nie czas,


nie teraz,


nie zabieraj mnie,


nie zabieraj!


Nie chcę umierać!


Tyle mam do zrobienia,


tyle do nadrobienia,


tyle spraw niezakończonych,


tyle marzeń niespełnionych.


Pochylam głowę w pokorze,


żarliwie  proszę Boże,


jeszcze nie teraz,


nie zabieraj mnie,


nie zabieraj!


Kiedy mogę rozkoszować się życiem,


nie martwić się niczym,


chcesz mnie zabrać Panie?


Nie jestem gotowa.


Daj jeszcze życia posmakować,


a przyrzekam poprawę


i dotrzymam słowa.


Nie chcę umierać!


Jeszcze nie czas,


jeszcze nie teraz,


nie zabieraj mnie Panie!


Nie zabieraj!


Nie jestem gotowa!


 


 

17 cze 2014

Każdy ma swego Anioła Stróża- Niewidzialny Anioł

Niewidzialny Anioł 2

Poszedł Franio do kościoła

by zobaczyć tam Anioła

patrzy zerka i co widzi?

pełny kościół zwykłych ludzi

 

gdzie Anioły ze skrzydłami

miały tu być między nami?

zawiedziony obrażony

szybko wracać chce do domu

 

na nic tłumaczenia mamy


że z Aniołem wszak mieszkamy


choć go nie widzimy wcale


on przebywa z nami stale


 


czuwa przy nas dniem i nocą


służy zawsze swą pomocą


gdyby nie nasz Anioł Stróż


może by nie było nas tu już!


 


ale nie chce słuchać Franio


że tuż za nim stoi Anioł


bo to trudno wytłumaczyć


że nie można go zobaczyć


więcej moich wierszy TUTAJ

15 cze 2014

Czy wszędzie jest tyle much?- Natarczywa mucha.

Oglądamy sobie z wnukiem telewizję, a wstrętne muszyska nie dają nam spokoju. Brzęczą nam koło ucha i brzęczą. Zdenerwowany wnuczek, wziął packę na muchy i jak się zamierzył na taką jedną, to ………….. został po niej tylko ślad na ścianie. Cóż z tego, że uwolnił nas od niej, kiedy przyleciała następna.

 „ Natarczywa mucha”

036.gif

Uwzięła się na Frania mucha.


Lata mu ciągle koło ucha.


Bzzzz! Spokoju nie daje, brzęczy.


Ten odgłos, Frania bardzo męczy.


 


Głowa pęka, dudni w uszach,


chciałby Franio spokój, ciszę.


Co rusz ręką muchę odgania,


a ona ciągle wraca do Frania.


 


Przy uchu lata i brzęczy


coraz głośniej i coraz więcej.


Już Franio nie wie, co robić ma,


by mu spokój dała mucha zła.


 


Gdy kolejny raz przyleciała,


bardzo Frania rozgniewała.


Rozprawić się z nią postanowił,


wziął packę i muchę .………(przegonił).


 


 

13 cze 2014

Jestem barwnym motylem

Barwny motyl (300 x 314)

 

 

Jestem barwnym motylem


latam posród wonnych kwiatów


spijam z nich słodki nektar


tak co dzień przez całe lato


 


zasypiam na płatkach róży


otulony ich aksamitem


śnię o niebieskich migdałach


w blasku księżyca nikłym


 


obudzony koguta pianiem


w rannej rosie się myję


zjadam solidne śniadanie


jak lekkoduch sobie żyję


 


lecąc z kwiatka na kwiatek


roznoszę kwiatowy pyłek


dla mnie to świetna zabawa


a przy tym pożytku tyle


 

11 cze 2014

Czy w takim upale da się wydajnie pracować?

„Żar z nieba„


Nie pójdę dziś na pole


ja tam w domu zostać wolę


słońce mocno praży


nie zamierzam się usmażyć


gify slonce


robić nic się nie da


kiedy żar się leje z nieba


opalanie niewskazane


wolę leżeć na tapczanie


bąki zbijać cały dzień


taki ze mnie wtedy leń


jestem słaby ociężały


tak przeleżę przez dzień cały


a gdy słonce pójdzie spać


mogę wtedy wstać

9 cze 2014

Do odchudzania potrzebny upór i silna wola

Wprawdzie Anna nie znosi robić zakupów, ale nie pozostało jej nic innego jak samotnie pobuszować po sklepach, w celu zapełnienia lodówki, która od paru dni świeci pustkami. Rano Anna wyciągnęła ostatnie jajko, które zjadła na śniadanie, popijając sokiem z marchwi.

Na wspólny wypad z mężem nie ma, co liczyć, bo mąż całymi dniami pracuje. Nie mając, więc innego wyjścia, wsiadła do swego małego Cinquecento i wyruszyła w rejs po sklepach. W końcu trzeba coś jeść, chociaż solidna dieta przydałaby się zarówno Annie jak i jej mężowi. Anna odkąd przeszła na emeryturę, tyje w zastraszającym tempie. Od każdego poniedziałku zaczyna odchudzanie, ale jakoś jej to nie wychodzi. Jest słodką dziurką, nie potrafi oprzeć się słodyczom, a w domu ma ich zawsze mnóstwo, ze względu na odwiedzające ją wnuki. Póki dziadek pracuje, mogą je rozpieszczać, bo z Anny marnych groszy to na niewiele by starczyło. Idąc chodnikiem myśli miała zaprzątnięte takimi rozważaniami. Nie zwracała uwagi na przechodniów. Spoglądała na nich niewidzącym wzrokiem. Dopiero, gdy spostrzegła kobietę machającą w jej stronę, ocknęła się. Czego ona chce, pomyślała? Obróciła się do tyłu, myśląc, że może kobieta macha do kogoś innego. Ale nie. Za Anną nie było żywego ducha. Kiedy zrównała się z kobietą, ta ją ochrzaniła:

- No, co ty Anka, udajesz, że mnie nie widzisz!

Anna zatrzymała się, przypatrując obcej kobiecie.

- Ty mnie naprawdę nie poznałaś- powiedziała- widząc pytający wzrok Anny i niekłamane zdumienie. Ha, ha, ha……. uśmiechnęła się od ucha do ucha.

 W tym momencie do Anny dotarło, że przecież zna ten uśmiech, tylko nie ta kobieta powinna tak się uśmiechać. Ten uśmiech należy do pucułowatej blondynki w okularach, a tu przed nią stoi jakaś zgrabna laska. Wprawdzie blondynka i w dodatku w okularach, ale na tym podobieństwo się kończy.

 - Jolka, to ty? Dziewczyno jak cię mam poznać, skoro zostało ciebie połowę. Kiedy widziałyśmy się ostatni raz? Może rok temu? No tak, to było latem ubiegłego roku. Opowiadaj jak dokonałaś tego cudu? Ile schudłaś?

Bo tu trzeba powiedzieć, że Jolka od wielu lat borykała się z otyłością. Jej stała waga była w przedziale 140- 150 kg. Stosowała przeróżne diety. Podobno każda z nich, to była dieta cud, ale jakoś Jolce te diety nie pomogły.

- Chodź na kawę, to pogadamy- zaproponowała Jolka.

Jolka zamówiła kawę bez cukru i bez śmietanki. Annie nie pozostało nic innego jak pójść w jej ślady.

- Nie jest łatwo- rozpoczęła Jolka swą opowieść. A muszę powiedzieć, że na początku było jeszcze gorzej. Przychodziły chwile zwątpienia i całe to odchudzanie chciałam rzucić. Anka, przecież wiesz, że ja jestem dopiero po czterdzieste. Całe życie przede mną, a z tą tuszą niewiele lat mi pozostało. Pewnego dnia, gdy wchodząc do domu na swoje II piętro, musiałam co kawałek odpoczywać, powiedziałam sobie: hola, hola Jolka, tak nie może być. Chcesz jeszcze pożyć, to zrób coś z sobą. Masz męża, kochane dzieci i co? Zostawić ich? Nie! Nie ma mowy. Gdy tylko weszłam do domu, stanęłam na wagę. I wiesz ile mi pokazała? 147 kg! Rozpłakałam się. Zamknęłam w łazience i ryczałam chyba ze dwie godziny, aż domownicy zaczęli się martwić o mnie. A wiesz ile teraz ważę? Zgadnij?

- Oj, tak na moje oko to 80 z hakiem.

- Nie mylisz się. Ważę niecałe 90 kg i to nie koniec. Jeszcze chcę schudnąć, co najmniej dwadzieścia.

- Jak ty to zrobiłaś dziewczyno? W przeciągu roku zrzucić prawie 60 kg? Byłaś u jakiegoś dietetyka?- dopytywała Anna.

- Nie, nie byłam u żadnego dietetyka. Przecież wiesz, że stosowałam wiele diet i żadna nie dała rezultatów. To wszystko pic na wodę. Tylko traci się kasę. A ta słynna dieta białkowa?  Pamiętasz jak tobie wątroba wysiadła przy tej diecie? A niby białko na wątrobę jest dobre?  Sama wzięłam się za siebie. Nie pamiętam jak smakuje chleb, ziemniaki, słodycze i wiele innych potraw odrzuciłam ze swego menu. Bazuję na kaszy jaglanej. Jem ją zarówno z owocami, jak i warzywami. No i jem dużo nabiału, a mięso tylko gotowane. Kurczaczek lub cielęcinka.

- A nie brakuje ci słodyczy? Pamiętam jak je uwielbiałaś.

- Pewnie, że chce mi się słodyczy. Ale wiesz co wtedy robię? Idę do szafy. Tak, tak do szafy. Nie śmiej się Anka. Wyciągam moje stare spodnie i wtedy już nie mam chęci na jedzenie. Wiesz, że teraz zmieszczę się w jednej nogawce?

- Jolu jestem pełna podziwu. Chyba muszę ćwiczyć moją silną wolę i też zacząć się odchudzać.

- No przydałoby ci się – wyparowała Jola ( zawsze mówiła to, co myśli), przytyło ci się i to chyba dość sporo. To siedzenie w domu ci służy.

Jola mogła to Annie powiedzieć, wiedząc, że Anna się nie obrazi. W końcu znały się jak łyse konie. Przepracowały razem przeszło 20 lat. Dopiero po upadłości firmy ich drogi się rozeszły. Każda poszła w swoją stronę. No Anna to zasiedziała się w domu (dla osób w jej wieku nie ma pracy), a Jolka znalazła pracę w dużej korporacji. Widać było po niej, że jest szczęśliwa, kwitnąca.

- A co z siłownią, dużo ćwiczysz?- Anka drążyła temat.

- A gdzie tam, wcale nie korzystam z siłowni. Na początku odchudzania nie miałam siły, by ćwiczyć, a teraz widzę, że to niepotrzebne. Ale za to jeżdżę na rowerze lub przemierzam piechotą parę kilometrów dziennie. Towarzyszy mi Robert ( to mąż Jolki), nie zawsze, ale dosyć często. Wiesz jak mu spadł brzuszek? I czuje się o wiele lepiej. A wiesz jak dzieci mi kibicują. Dobrze, że dziewczyny nie poszły w moje ślady.

- No, masz prawdziwe modelki w domu- podsumowała Anna.

Dziewczyny tak się zagadały, że trudno było im się rozstać. Umówiły się już na następne spotkanie.  Anna musi wypytać Jolkę jeszcze o wiele spraw, a dzisiaj Jolka nie miała więcej czasu. Była umówiona na wizytę lekarską. Regularnie konsultuje się z lekarzem, często bada krew.  Ale póki, co, wyniki ma świetne.

Po rozstaniu, Anna długo jeszcze spoglądała za Jolką. Podziwiała jej sylwetkę. Wręcz nie mogła uwierzyć, że Jolka dokonała takiego cudu i to bez pomocy dietetyków. Czyli jak się chce, to można. Na pewno nie jest łatwo, ale upór i silna wola pomogły.

Anna głęboko westchnęła i solennie przyrzekła sobie, że pójdzie w ślady Jolki, ale, od kiedy- nie określiła. Czy jej się to uda? Czy ma taka silną wolę? Zobaczymy!

Przestraszone żabki przed bocianem umykają

 „ Przestraszone żabki”


Lepieje 1

  


Żabki skaczą i kumkają


przed bocianem umykają


bo od dawna wszystkie wiedzą


że bociany żabki jedzą



a to plotka jest i tyle


oznajmiły im motyle


bociany wolą owady


na przekąskę i obiadek


 


a co jedzą na śniadanie


bardzo ważne to pytanie


właśnie żabki uważają


że bociany je zjadają


 


więc się lepiej dobrze schować


aby potem nie żałować


nie być żerem dla bociana


kolejnego dożyć rana


 

 

8 cze 2014

Prowadź mnie Duchu Święty


Jam do drogi gotowa


Ty Duchu Święty prowadź


prowadź wiedzy oceanem


odkryj przede mną nieznane


wskaż ścieżkę którą płynąć


by właściwej drogi nie ominąć


by mnie głębia oceanu nie pochłonęła


bym  bezpiecznie do portu dopłynęła


zapewne długa to droga


ale wierzę że mi się uda


całkowicie Ci zaufam


cierpliwie  wysłucham


słuchając  wskazówek wielu


niechybnie dopłynę do celu


a tam czeka wspaniała nagroda


życie wieczne w niebiańskich ogrodach

7 cze 2014

Warto obejrzeć ten film

Krótkometrażowy film o transformacji człowieka bez rąk i bez nóg.

Polecam. Naprawdę warto zobaczyć do czego zdolny jest człowiek.

Chylę czoło.

http://www.youtube.com/watch?v=LmokzlrsH3s

5 cze 2014

Skąd się bierze marchewka

 „ Marchewka”



 


Skąd się bierze marchewka,


zapytała Stasia Ewka.


Nie wiesz? To niemożliwe!


To pytanie podchwytliwe?


 


Przecież macie ogródek,


wypalił Staś bez ogródek.


A w ogródku grządki,


w należytym porządku.


 


Wczoraj widziałem przecie,


jak dorodną marchew rwiecie.


Więc nie udawaj, że nie wiesz


skąd jest marchewka, którą jesz?


 


Ochotę na nią miałem,


gdy was wczoraj podglądałem.


Aż pociekła mi ślinka,


bo marchew to witaminka!


 


Głupich pytań nie zadawaj,


chyba, że to zabawa?


Chciałaś sprawdzić, czy ja wiem,


skąd jest marchew, którą jem!



 

4 cze 2014

Wyczyny kulinarne małej Anny i jej siostry

Kiedy pogotowie ratunkowe zabrało do szpitala mamę Anny, ta wraz z siostrą postanowiła skończyć obiad, który mama właśnie gotowała. Na piecu bulgotał wielki gar z jakąś potrawą, kipiały ziemniaki i kapusta, a na stole leżały schaboszczaki w panierce. Należało jakoś ogarnąć cały ten kram. Więc dziewczyny, 11-letnia Anna i o 2 lata starsza siostra, pobiegły do kuchni natychmiast po odjeździe karetki, którą wezwały, gdy mama zemdlała. Na szczęście znały numer, pod, który należy dzwonić w takich przypadkach.

999 i 112- to numery, które łatwo zapamiętać.

 Dziewczyny do tej pory nigdy nie gotowały. Mama nie pracowała zawodowo, więc nie było takiej potrzeby. Kiedy wracały ze szkoły do domu, na stole czekał pachnący obiadek. No, a teraz? Teraz to muszą pokazać całej rodzinie, jakie to z nich świetne kucharki. Muszą tylko dokończyć to, co mama zaczęła. Jak tata wróci do domu z pracy, to dostanie obiad pod sam nos. A i rodzeństwo nie będzie głodne. Godnie zastąpią mamę.

A mamy to chyba dłużej nie będzie w domu. Lekarz zasugerował, że być może będzie potrzebny zabieg, bo mama zemdlała z bólu i była cała żółta. To chyba od wątroby tak zżółkła. Pewnie będzie trzeba wyciąć woreczek a to nie jest tak rach ciach. Dziewczyny były zmartwione, ale nie dały tego po sobie poznać.  Teraz to już lekarze muszą działać. Mama zbyt długo zwlekała z wizytą u lekarza i teraz jest tego efekt.

Swąd spalenizny zmusił dziewczyny do szybkiego działania. Anna przykręciła kurek z gazem. Wyczyny kulinarnePotrawka przestała bulgotać. Szybko wyjęła wielką łyżkę z szuflady starego kredensu  (chyba pamiętał czasy praprabaci) i skosztowała potrawę. Skrzywiła się. Zastanawiała się, co to ma być? Podobno miała to być zupa jarzynowa. Ale ani smakiem ani wyglądem zupy to nie przypominało. Wyczuwało się gorycz spalenizny. Kolor też nie był ciekawy. Anna odkręciła słoiczek z przyprawami (mama miała taką specjalną mieszankę przypraw), wsypała kopiatą łyżkę , wymieszała i liznęła trochę, chcąc sprawdzić smak. Nadal była to jakaś bryja bez smaku. Czego by tu jeszcze dodać, by zabić  posmak goryczy? -zastanawiała się głośno. Zosia, bo tak miała na imię siostra Anny, podpowiedziała, by dodać ziół, bo to ostatnio takie modne. We wszystkich programach kulinarnych używają ich sporo. Może zabiją ten ohydny smak. Kiedy Anna dopadła koszyczek z ziołami, sypała ile wlezie i co popadnie. Bazylia, tymianek, oregano pokrywały już całą powierzchnię tej dziwnej mazi, znajdującej się w garnku. Jednakże jak się okazało nie zdziałały cudów. Zupa i tak nie nadawała się do jedzenia. Anna odstawiła garnek na bok. Była młodsza od Zosi, ale w kuchni lepiej się odnajdywała. Stwierdziła, że muszą zająć się kapustą.  W niedzielę podpatrywała mamę przy gotowaniu. Widziała jak mama dawała do kapusty  mąkę. Wspólnie postanowiły, że wsypią na oko. Więc dalejże do roboty. Wsypywały, mieszały i kiedy na koniec skosztowały, to? ……… stwierdziły, że smakuje jakoś inaczej niż kapusta, którą robi mama. Bleee, jakaś niedobra.  Nie wiedziały czy mąki jest za dużo czy za mało?

-Może jednak za mało?- stwierdziła Anna- dosypmy jeszcze.

No to dosypały, zamieszały, skosztowały i?  …….Coś nie tak. To nie jest to.

O mało nie upuściły garnka na podłogę, kiedy usłyszały głos ciotki. Jakimś cudem wyrosła na środku kuchni nie wiadomo skąd.  Z przerażeniem spoglądała na parujące na piecu garnki i dziewczynki krzątające się między nimi.

- Co wy robicie? – krzyknęła przerażona.- poparzycie się. Gdzie mama?

- W szpitalu- odpowiedziały równocześnie.

Zaczęły opowiadać jedna przez drugą jak mamę rozbolał brzuch i trzeba było wzywać pogotowie. Mama z tego bólu traciła przytomność. A wszystko działo się tak szybko, że nie pomyślały o cioci mieszkającej w pobliżu. Zadzwoniły tylko do taty do pracy, by go powiadomić o tym zajściu. No a potem to myślały już tylko o tych garnkach na piecu.

I ………… tak się rozgadały, że nie było końca. A ciocia słuchała i załamywała ręce. Cieszyła się, że nic złego im się nie stało.

Potem zaczęło się kosztowanie. Okazało się, że kapusta nie nadaje się do jedzenia. Dziewczyny przesadziły z mąką. A zupy też nie dało się uratować ( spalona, przesolona itd….) . Na szczęście ciotka zaprosiła całą rodzinkę do siebie na obiad.

No i najważniejsze - obiecała dziewczynkom, że podszkoli je w gotowaniu, bo to im się na pewno przyda.

 A tata, który wpadł do kuchni jak burza, poprosił, by następnym razem zostawiły gotowanie obiadu dorosłym i zrobił im wykład na temat tego, co mogło się stać. 

2 cze 2014

Zaprośmy tego pana do babci na kawę- z życia wzięte

- Dzień dobry – powiedziała Joanna, przechodząc obok  mężczyzny myjącego samochód.

- Dzień dobry- odpowiedział wesoło i zagadnął -  Co do przedszkola z dzieciakami?

Joanna przytaknęła. Po czym wywiązała się między nimi dłuższa rozmowa. Gawędzili wesoło.

Kiedy Joanna ze swoimi córkami ruszyła w dalszą trasę, jedna z nich zapytała:

- Mamusiu skąd znasz tego pana?

- Wiesz Juleczko, kiedy chodziłam do szkoły, to ten pan uczył mnie historii. Teraz jest już na emeryturze.

- To tak jak babcia!- ucieszyła się Julka. A ma on żonę?

- Nie, nie ma żony. Mieszka sam w tym dużym domu.

- To niedaleko babci. Wiesz co mamusiu, może zaprosimy go do babci na kawę, bo jak dziadek jest w pracy, to babcia jest sama i jest jej smutno. Ten pan też jest sam, to może sobie razem posiedzą, wypiją kawkę i pogadają.

Mama zaśmiała się głośno i zapytała;

- A myślisz, że dziadek będzie zadowolony?