10 lut 2014

Niełatwo przerwać toksyczny związek

Roksana nigdy nie należała do osób przebojowych. Zakompleksiona, zupełnie nie wiem, dlaczego? Przecież fajna była z niej dziewczyna. Wysoka, zgrabna, z zadartym noskiem, i burzą kasztanowych loczków na głowie. Spojrzenia chłopaków wędrowały w jej stronę, ale niestety jej serce było nieugięte. Czekała na swój wymarzony ideał, który śnił jej się po nocach.

Pewnego letniego dnia, pojawił się jej królewicz z bajki, olśniewająco piękny. Wysoki, przystojny blondyn, z niebieskimi oczami wpatrzonymi w nią, w swą królewnę. Ich spojrzenia się skrzyżowały. To było jak grom z jasnego nieba. Oboje wiedzieli, że ugodziła ich strzała Amora. Odtąd każdą wolną chwilę spędzali razem. Ich miłość kwitła. Nic nie było w stanie ich rozdzielić.

Matczyne serce nie mogło się z tym pogodzić, widziało niezdrową zaborczość chłopaka i agresję. Roksana była ślepo zakochana i nie dostrzegała, albo nie chciała dostrzec wad u swego rycerza.

Jego dziwne zachowanie (takie czasami agresywne i zaborcze) Roksana zauważyła dopiero  po jakimś czasie znajomości. Ale była młoda, zakochana ( niestety głupia i niedoświadczona), chciała wierzyć, że to z czasem się zmieni. A potem to już chyba brnęła w ten ślepy zaułek bardziej na złość mamie i całej swojej rodzinie (Jak się potem okazało, na złość zrobiła i owszem, ale najbardziej sobie).

Jesienią, Robert, bo tak miał na imię wybranek Roksany został powołany do odbycia służby wojskowej. W tym czasie wszyscy chłopcy obowiązkowo służyli w wojsku. Przydzielili go do jednostki oddalonej niecałe 50 km od miejsca zamieszkania swej wybranki. Często miał przepustki i wtedy się spotykali. Albo on przyjeżdżał do niej albo ona jechała do niego do jednostki.

Następnego lata, pomimo, że Robert jeszcze służył, wzięli ślub cywilny, a ślub kościelny miał się odbyć po wyjściu z wojska. On chciał mieć pewność, że nikt nie odbierze mu Roksany. A ona też chciała mieć tą obrączkę na palcu – symbol przynależności do mężczyzny, jak jej szkolne koleżanki.

Kiedy wyszedł z wojska zamieszkał w swoim domu rodzinnym, ona w swoim, gdyż była bardzo wierząca i nie wyobrażała sobie wspólnego mieszkania bez ślubu kościelnego. Robert buntował się, że nie mieszkają razem, ale perspektywa rychłego ślubu kościelnego jakoś stopowała jego zapał do zamieszkania razem. Roksana coraz częściej widziała jego wybuchy agresji.

Mama wielokrotnie prosiła, błagała, sugerowała żeby zakończyła ten związek, – ale Roksana uparcie brnęła dalej. Młodość to jednak jest czasami straszna. Głupota, głupota i jeszcze raz głupota. Na złość, komu to wszystko? Tylko sobie!

Nadszedł dzień ślubu kościelnego. Jakże upragniony w życiu każdej młodej dziewczyny. Suknia kupiona, można powiedzieć, od strzału. Wyglądała w niej jak księżniczka z bajki. Fryzjerka zamówiona, sala przygotowana.

Kościół, przysięga na wieczną miłość, a potem zabawa. Przeniesienie przez próg, toast i pierwszy taniec. I tutaj zaczyna się koszmar Roksany :-(  (a ona zamiast przerwać tę farsę, robi dobrą minę do złej gry i udaje, że nadal wszystko jest w porządku). Przecież wszystko zaszło za daleko. Teraz przyznać się do błędu?? Nie, nie mogę, nie potrafię- myślała. Nie chcę tego robić, wstyd i żal. Przecież co powie Rodzina, co powiedzą ludzie? Więc tańczą. A, że on nie przepadał za tańcem, że pewnie był zdenerwowany, że sami na środku, a wszyscy patrzą, szeptał jej do ucha: uśmiechaj się dziwko, tańcz, udawaj nadal, że wszystko jest w porządku! W tym momencie serce i żołądek Roksany podeszły do gardła. Jest w szoku! Ale uśmiecha się, nadal się uśmiecha. Już chyba bardziej z żalu nad sobą, na pewno nie ze szczęścia, które ją spotkało. Tak, więc, dzień ślubu, który miał zapoczątkować cudowne wspólne życie, zamienił się w koszmar. W koszmar, którego nie chciała, ale nie potrafiła przerwać! :-(

Roksana jakoś przetrwała te 2 dni na sali, wtedy takie huczne były wesela. Było oczywiście więcej wybuchów złości nie tylko w stosunku do Roksany, ale i również w stosunku do jej mamy, która zdała sobie sprawę, że jej córka będzie przechodziła piekło w tym związku. Serce jej pękało z bólu, że nie potrafiła temu zapobiec.

Po ślubie zamieszkali z rodzicami Roberta. Na szczęście, albo i nie, rodzice szybko przenieśli się do nowo wybudowanego domu. Młodzi zostali sami.

Roksana pracowała w miejscowości oddalonej o 30 km od miejsca zamieszkania. Kiedy Robert miał lepszy dzień, to pozwalał jej jechać autem. On pracował na miejscu, więc auto nie było mu potrzebne. Jak nie miała zgody, to musiała rano z wywieszonym ozorem lecieć przez pół miasta na autobus. A po pracy różnie, albo udało się zdążyć od razu na autobus jadący na miejsce albo niestety bywało często tak, że musiała jechać z przesiadkami. Wracała wtedy późno do domu.  I był oczywiście problem, bo nie ma żony, nie ma obiadu.

I tak Roksana trwała w tym toksycznym związku. Przed całym światem udawała, jaką tworzą szczęśliwą parę.

Bardzo chciała mieć dziecko. Miała nadzieję, że to coś zmieni, że będzie lepiej. Niestety Robert nie chciał, zamierzał czerpać z życia jak najwięcej.

Nigdy nie uderzył Roksany, ale znęcał się nad nią psychicznie :-(  to było coś okropnego. Była strzępkiem nerwów, a przed rodziną grała, że wszystko jest OK.! A on krzyczał, wyzywał, rzucał, czym się da i gdzie się da.

Wychodził z kolegą na piwo (nie upijał się) i wtedy zamykał Roksanę w domu, zabierał klucze oraz telefon. Roksana wytrwała tak rok. Wiele by można opisywać, co się działo w między czasie, ile usłyszała wyzwisk i epitetów pod swoim adresem.

Po roku coś w niej pękło :-(  Nie wytrzymała i opowiedziała wszystko mamie. Postanowiła odejść od Roberta i tu miała poparcie całej rodziny.  Spakowała większość swoich rzeczy i wróciła do rodzinnego domu

Ale żeby to było takie proste. Niestety nie jest.

Robert kupił złoty pierścionek i przyjechał z przeprosinami. Przepraszał na kolanach, skamlał jak pies, płakał. Roksana chciała uwierzyć, że się zmieni, bo mimo wszystko, kochała go.

Wybaczyła. Początek był obiecujący, ale szybko wróciła codzienność i szara rzeczywistość. Robert zapomniał o obietnicach. Z życia czynił piekło.

Roksana nie porzuciła myśli o dziecku. Miała nadzieję, że dziecko odmieni Roberta. I w końcu udaje się :lol: jest w ciąży. Szczęśliwa, teraz marzy, żeby wszystko było w porządku, żeby dzidzia rosła i urodziła się zdrowa.

Robert ma raz lepsze, raz gorsze okresy. W tych złych, mówi Roksanie, że jest dziwką i że to pewnie nie jego dziecko.

Na którymś badaniu USG okazuje się, że będzie DZIEWCZYNKA, z czego Roksana bardzo się ucieszyła. Marzyła o córeczce :lol:  9 miesięcy, niełatwych dla Roksany, mija w miarę szybko.

Pewnej mroźnej styczniowej nocy przychodzi na świat upragniona córeczka Agatka. Roksana jest najszczęśliwszą matką na świecie.

Po powrocie do domu zaczyna się codzienność. Szara, okrutna, ale Roksana ma Agatkę i jest jej dobrze. Agatka urodziła się bardzo zestresowana. Dużo płacze, w nocy nie śpi. Robert nie pomaga, przecież chciałaś dziecko, to masz!- wykrzykuje wściekły. Najgorsze są noce, płacz się niesie, a Agatka budzi się co 2 godziny.

Ale na szczęście czas szybko mija. Raz jest lepiej, raz gorzej. Kłótnie i napięte sytuacje nie zniknęły. Roksana zamyka się w pokoju z Agatką i tam przesiadują, gdy Robert się złości i wyzywa.

Nadszedł czerwiec. Robert zrobił się spokojniejszy, wyciszony. Roksana czekała, kiedy znowu wybuchnie.

Pod koniec czerwca odwiedzili rodziców Roksany. Zostali na noc. Rano Robert zrobił Roksanie awanturę. Okropnie się wściekał, krzyczał na cały dom, po czym spakował swoje rzeczy i oznajmił, że jedzie do swoich rodziców. Roksana wybiegła za nim, pytając, kiedy po nie przyjedzie. W odpowiedzi usłyszała: NIGDY!  Jeszcze przez okno zobaczyła, jak wsiada do auta i odjeżdża. To był ostatni raz, kiedy widziała go żywego!

W nocy Roksana miała koszmary. Śniło jej się, że Robert powiesił się w garażu. Straszne to było. Przebudziła się, drżąc na całym ciele. I wtedy zadzwonił telefon. Środek nocy. Telefon odebrała mama. Nie musiała nic mówić.  Dla Roksany wszystko było jasne.

Robert nie żyje.

I tak po 2 latach jakże burzliwego życia została sama z maleńką córeczką. SZOK! Mając 24 lata została wdową. Cieszyła się, że ma Agatkę, która była dla niej wszystkim.Nie żeby cieszyła się ze śmierci męża, ale poczuła ulgę. Mogła spokojnie odetchnąć pełną piersią. Znowu poczuła, że żyje!

 

84 komentarze:

  1. Smutna ta historia, bo pokazuje, jak bardzo kobiety są w stanie zaufać mężczyźnie. I pokochać, pomimo jego wad.
    Szkoda, że mężczyźni nie potrafią tak się poświęcać...
    Może zrozumieliby jak bardzo czasem boli nas ich zachowanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z zapartym tchem przeczytałam całą historię. Byłam ciekawa, czy Roksana w końcu otrząsnie się ze swojej miłości (pewno zaślepionej). Historia skończyła się tragicznie, ale myślę, że bardziej dla Rodziców Roberta niż dla Roksany. Ona pewnie w końcu zrozumiała swój zły wybór. Dla niej szczęście, bo została z ukochaną córeczką i ze wspaniałymi Rodzicami.
    A nawiasem mówiąc, Mama Roksany musiała strasznie przeżywać wybór córki. Matki widzą więcej, ale dzieci chcą same przeżyć swoje życie i nie zawsze słuchają starszych i mądrzejszych od siebie.

    Pozdrawiam!!!
    I spokojnego tygodnia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się to mówi- miłość jest ślepa! A kiedy kobieta otworzy oczy, nie zawsze potrafi przerwać ten chory związek. Daje mężczyźnie jedną szansę, drugą, trzecią............i czasami tak bez końca!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, Roksana przejrzała na oczy dosyć szybko. Cóż kiedy brnęła w ten chory związek. Gdyby nie tragiczna śmierć Roberta, kto wie jak długo by to wszystko trwało. Ile razy by odchodziła i wracała? Ile uzbierało by się złotych pierścionków.
    Dobrze, że miała wsparcie u Rodziców, bo nie każda młoda mężatka je ma!
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś wiem o tym, że niełatwo przerwać toksyczny związek bo urodziłam się z takiego. Mama tkwiła przy tacie 40 lat. Życie jak rollercoster, raz czuły i kochający maż a raz tyran znęcający się psychicznie. Nigdy nie uderzył ani żony ani dzieci. Czasem myślę, że szkoda, bo może mama szybciej by otworzyła oczy a tak wybaczała a nawet winiła siebie, że może jest nie dość dobrą żoną a my niewdzięcznymi dziećmi.
    Po 40 latach takiej huśtawki mąż odszedł a mama załamała się, myślałam, że ją stracę, bo nie chciało jej się żyć. Chore to, ma fajne dzieci, wnuki a tyran i psychopata tak ją urobił, że w ogień by za nim skoczyła. Leczyła się z niego rok. Wczoraj rozmawiałyśmy i widzę, że jest wolnym człowiekiem. Spotkała się z mężem bo postanowiła wystąpić o rozwód. Powiedziała, że nie wie jak mogła tyle lat przy nim tkwić, dopiero teraz trzeźwo patrzy na życie, wcześniej była od tak silną presją, że nie myślała racjonalnie. Dlatego wyjść z toksycznego związku nie jest łatwo, wielu się to nie udaje.

    OdpowiedzUsuń
  6. -- przeczytałam, tylko nie wiem czy powinnam... już prawie zapomniałam jak to było w moim przypadku... a teraz... nie potrafię jeszcze o tym pisać... może kiedyś... rwałam w takim związku równo 20 lat, uwierzysz?... to wszystko było chore.. .. już dwa dni po ślubie dowiedziałam się kto jest panem i władcą... //przepraszam.. nie mogę.....

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz rację, z takiego toksycznego związku nie jest łatwo wyjść, o czym zresztą przekonała się niejedna kobieta. Wydaje mi się, że trudniej uwolnić się z takiego związku, gdzie jest znęcanie psychiczne niż przemoc fizyczna. Jest wiele kobiet, które nie przyznają się , że żyją w takim związku, a szkoda! Powinny to przerwać chociażby dla dobra dzieci. Dzieci tak samo cierpią, widząc i słysząc jak ojciec traktuje mamę.
    Dlaczego one tego nie potrafią przerwać? Dlaczego tak trudno wyjść z takiego związku?

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozumiem, to są trudne sprawy....... i nikt nie wie jak pomóc?
    Buziaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Antoneto, życie jest małą ściemniarą...na Twój wpis- brak mi słów.Jakos może nie powinnam, ale cieszę się, że ta dziewczyna młoda zostala sama z dzieckiem. Będzie super, jeśli znów nie popełni błędu.
    http://www.youtube.com/watch?v=z6jG8LxoeVI

    OdpowiedzUsuń
  10. O matko kochana, ale życie pisze scenariusze... Nie takiego końca się spodziewałam! Wiem, że nie wolno cieszyć się z tragedii ani śmierci drugiego człowieka, ale śmierć Roberta była wybawieniem dla Roksany i jej córeczki... Pewnie córce jest przykro, że nie pamięta ojca, ale w tym przypadku lepiej dla niej, że nie pamięta...

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że drugi raz takiego błędu nie popełni. Długo będzie się zastanawiała, nim podejmie decyzję o ponownym związku z mężczyzną, tym bardziej, że jest jeszcze dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  12. Myślę, że na podstawie scenariuszy, jakie pisze nam życie, można by nakręcić wiele filmów. W przypadku związku Roksany z Robertem szczęśliwie się złożyło, że takie zakończenie przyniosło samo życie. Dla Agatki lepiej, że nie pamięta ojca tyrana.

    OdpowiedzUsuń
  13. W trakcie czytania o tych "lepszych i gorszych okresach" pomyślałam, że on chyba był chory. Zakończenie trochę pasuje.
    Współczuję dziewczynom i kobietom, które nie potrafią odejść i na siłę ciągną coś, co nie ma żadnej przyszłości, albo ma przyszłość tragiczną.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Parafko, masz rację, zachowywał się jak chory człowiek. Jednakże nie chciał skorzystać z pomocy specjalisty. Wszelkie próby skierowania rozmowy na ten temat, kończyły się agresją. Podejrzewam, że gdyby nie ten tragiczny koniec, to Roksana ze względu na dziecko, by nie rosło w takiej atmosferze, zakończyłaby to małżeństwo. Już dojrzewała do takiej decyzji.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku !
    Przeczytałam i do teraz nie mogę się otrząsnąć ! Miłość jest ślepa jak ukazuje Pani opowiadanie. Trochę mi żal Roksany i Agatki , ale z drugiej strony dobrze , że tak to się skończyło!

    Pozdrawiam gorąco !! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To prawda, miłość często jest ślepa.
    Robert był chorym człowiekiem, szkoda tylko,że nie chciał się leczyć.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kobiety otwórzcie oczy! Jeśli facet Was raz skrzywdził, zrobi to drugi... trzeci i dziesiąty raz...

    OdpowiedzUsuń
  18. Masz rację, taki facet nigdy się nie zmieni. Ale widocznie serce nie sługa? Przecież takich związków jest- aż strach pomyśleć ile?

    OdpowiedzUsuń
  19. Warto posiąść jeszcze przed ślubem kilka umiejętności przydatnych do życia razem. Bez tego trudno się później dograć.

    OdpowiedzUsuń
  20. Niestety-często strony pokrzywdzone mają nadzieję,że "może on/ona się zmieni" , "może będzie lepiej"..i brną latami w takich toksycznych związkach szkodząc sobie i dzieciom.
    Cóż,tu akurat było szczęście w nieszczęściu i teraz Roksana zapewne sama nie może uwierzyć,że mogła trwać tak długo w takim związku..
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Roksana była pewna,że zna Roberta i to doskonale. Widać nie znała zbyt dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  22. Przeważnie strony pokrzywdzone tkwią w takich związkach, mając nadzieję,że ta druga strona się odmieni. Tylko jakim cudem, nie wiem? Nie znam takiego przypadku.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Czy wiesz po co żyjesz?
    http://tradycja-2007.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  24. Przemoc psychiczna jest często duzo gorsza niż agresja fizyczna, bo tą drugą widać a ta pierwsza wyniszcza, zabiera radość życia, odbiera godność i mocno podkopuje wiarę we własne możliwości. Niestety przemocy w postaci obojętności, czy agresji słownej nie widać od razu. Dziewczyna miala szczęście w tym wszystkim, bo zwykle agresja ze słownej przeradza się w końcu w fizyczną.
    Zostanie wdową w wieku 24 lat to nie jest wielki problem. W rodzinie mojego męża kuzyn zginął rok po ślubie pracując na budowie na skutek porażenia prądem. Jego młoda zakochana w nim żona była w ciązy, miała 20 lat. Dopiero po kilku latach za namową obu mam zgodziła się znaleźć nowego partnera.
    Pozdrawiam wszystkie młode dziewczyny- słuchajcie intuicji, jesli czasem zapala Wam się czerwona lampka NIE WYCHODŹCIE za tego człowieka- będziecie nieszczęśliwe. Niestety znam to z własnego podwórka, chociaż mój mąż nie stosował nigdy przemocy, nie pasujemy do siebie, ale były dzieci, trudne warunki i żadne z nas nie chciało rozbijać rodziny. Ja słyszałam: jak cię nie bije i nie pije to nie narzekaj. Swoim córkom mówie NIE KUPUJ kota w worku- zamieszkaj z nim na rok przed ślubem, a potem podejmij decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  25. Masz rację, przemoc psychiczna jest gorsza od agresji fizycznej. Z jedną i drugą przemocą trudno żyć. Dobrze jeśli strona pokrzywdzona ma oparcie w rodzinie. Często się zdarza, że rodzice nie śpieszą z pomocą- w myśl hasła- "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz".Roksana miała to szczęście, że rodzina ją wspierała.
    Roksana niepotrzebnie brnęła w ten związek, skoro przed ślubem były sygnały dziwnego zachowania Roberta. Postąpiła w myśl zasady - "miłość jest ślepa".
    A 24 lata, to nie tragedia. Jeszcze można sobie ułożyć życie. Szczęśliwe życie :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo podobna historia do mojej historii. Niestety tak bywa.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jeżeli to autentyk a nie zmyślona historia, to facet musiał być albo schizofrenikiem, albo mieć nasilającą się chorobę maniakalno-depresyjną.

    OdpowiedzUsuń
  28. a jak by niezdech to by z nim nadal siedziała... zaraz sie przyplącze następny taki "książe" z bajki, ten nowy bedzie ja tłukł aż miło , a dzieciaka molestował... ale ona nic nie powie bo jest zwykłą ciamajdą...

    OdpowiedzUsuń
  29. smutne to ale prawdziwe i musze przyznac ze niestety wiem jak to jest mieszkac z takim psychopata mam ten sam problem tylko nie mam wyjscią i nie mam do kad pójsc z małym dzieckiem chyba ze na ulice bo rodzice juz niestety mi nie pomoga z za grobu żyć sie nie chce to fakt tylko dziecko trzyma przy życiu

    OdpowiedzUsuń
  30. Tak bywa i to niestety bardzo często. Współczuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Tylko nie chciał się leczyć ...... a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  32. Myślę, bo pewności nie mam,że ze względu na dziecko, zakończyłaby ten związek.......

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie jest łatwo odejść, kiedy nie ma się oparcia w rodzinie.Tym bardziej jak jest dziecko i nie ma się zapewnionych środków do życia. Bardzo Ci współczuję, bo żyć w takim związku, to horror....a nie ma szans, by się zmienił ten "psychopata".

    OdpowiedzUsuń
  34. tacy ludzie sie nie zmieniaja chyba ze na gorsze ale niestety za poźno sie o tym przekonałam teraz juz tylko dla dziecka człowiek żyje niestety dziecko tez juz jest nerwowe bo widzi co sie dzieje dramat a odejsc nie ma gdzie za najnizsza krajowa na wynajem nie stac i wyżywienie wiec trzeba zacisnąc zeby i siedziec cicho

    OdpowiedzUsuń
  35. Rzeczywiście przeżywasz dramat. Ale tak nasze państwo dba o nas. Nie zapewnia dostatecznych środków do życia. Wiadomo, że z najniższej krajowej nie da się wyżyć, na dodatek z dzieckiem! Szkoda dzieciątka, że jest narażone na taki stres.

    OdpowiedzUsuń
  36. Powiem coś co będzie bardzo niepopularne, ale mówi się trudno i już.
    Roksana dostała dokładnie to na co zasłużyła. Była głupia, naiwna i w ciemnocie wychowywana. Życia nie znała, bo znać nie chciała, durnych ograniczających zasad się trzymała i się bała. Bała się świata strasznego i okrutnego, tylko to nie świat był/jest straszny i okrutny tylko ludzie. Ale też nie wszyscy ludzie, bo gdyby Roksana życia zaznała i trochę ludzi poznała bliżej, to może by się nie władowała.

    Trochę rozsądku może się dziewczyna nauczyła i więcej takich karygodnych głupot nie popełni. Życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  37. Roksana pragnęła miłości i nic innego się dla niej nie liczyło. Nie liczyły się ostrzeżenia dawane przez matkę, nie chciała ich słuchać. A dlaczego? Bo to był jej wymarzony ideał. O takim śniła. Nie zdawała sobie sprawy,że życie może być takie okrutne. Wychowała się w kochającej rodzinie i wierzyła,że tak jest zawsze i wszędzie.
    Myślę, że teraz 10 razy dmuchnie na zimne, zanim skosztuje :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  38. przeszlam mniej wiecej to samo lata temu dobrze ,że los zabral ci tego człowieka z twojego życia miałaś szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  39. Z jednej strony tragedia, a z drugiej wybawienie!

    OdpowiedzUsuń
  40. Miłość bywa ślepa. To okropne, że kobiety nie mają siły odejść i dopiero śmierć partnera staje się ich wyzwoleniem.
    Oby Roksana następnym razem zakochała się mądrzej:)

    OdpowiedzUsuń
  41. Właśnie miłość bywa ślepa, a kiedy odzyskamy wzrok trudno podjąć tę ostateczną decyzję. Nie jest ona łatwa.
    Myślę,że życie Roksanę wiele nauczyło i teraz będzie dmuchała na zimne :)

    OdpowiedzUsuń
  42. To tez jakby moja historia, tylko , ze ja zostalam dwiema coreczkami z niespelna trzyletnia i dziesiecoíodnowa :( ale zyje !

    OdpowiedzUsuń
  43. tak, to napewno! po latach wiem , ze moj maz tez byl chory i zrobil tak samo jak maz bohaterki.

    OdpowiedzUsuń
  44. Bo takie historie zdarzają się bardzo często. Dobrze,że córeczka żyje:) Mam nadzieję, że ułożyłaś sobie życie i jesteście szczęśliwe :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Ja też uważam,że to choroba jest przyczyną takich zachowań. Oczywiście nie wszystkich, ale wielu!

    OdpowiedzUsuń
  46. Każdy jest odpowiedzialny za swoje własne życie.

    OdpowiedzUsuń
  47. Ja w takim zwiazku tkwilam przez 30lat,nie mialam wsparcia ze strony rodziny.Sama sie z tym meczylam,nie mialam gdzie isc i jeszcze dziecí male.Wciaz mialam nadzieje ze sie ,zmieni ze bedzie dobrze ,ale przez te wszystkie lata nic sie nie zmienilo.Teraz gdy synowie poszli na swoje ja powiedzialam dosc takiego zycia.Mieszkamy razem ale osobno niewiem co dalej bedzie czas pokaze.pozdrawiam:-D

    OdpowiedzUsuń
  48. Dużo łatwiej, gdy się ma jakieś wsparcie. I ciągle ta nadzieja na poprawę. Człowiek tak bardzo chce wierzyć, że będzie dobrze.
    Faktycznie długo wytrzymałaś.Życzę teraz powodzenia. Mam nadzieję, że dzieci Cię wspierają.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  49. Ale niestety, jest często i tak, że kobiety nie doceniają facetów, którzy byliby dla nich dobrzy. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  50. wyszcy piszą ,że bedzie dmuchała na zimne, bedzie ostrożniejsza... ale NIE! bo tak samo jak on się nie zmienił tak i ona się nie zmieni. Znowu wpakuje się w toksyczny związek z jakimś domowy terrorystą, moze tym razem takim który bedzie ją tłukł... a ona idiotka będzie go kochała " bo to wymarzony książe", no i doszło dziecko "bo on zaakceptował mnie z obcym dzieckiem"... ludzie się nie zmieniają, czasem czegoś się uczą ale jak dziewczyna jest destrukcyjna - co widać po całej historii to nie ma szans, że ułoży zycie z kims normalnym, dla niej i dzieciaka lepiej żeby była sama.

    OdpowiedzUsuń
  51. Ja wytrwałam w takiej relacji rok i zwiałam przed ślubem.. moja następczyni nie widziała lub nie chciała widzieć.. wyszła za niego, ma z nim dziecko, potem dopiero uciekła, za późno moim zdaniem..

    OdpowiedzUsuń
  52. Prawda z reguły leży po środku, a wersji drugiej strony pewnie nie poznamy. Ta jest zbyt stronnicza, by ocenić sytuację obiektywnie. Co go tak wkurzyło, że wyjechał i się zabił?? tego już autorka nie napisała, bo zakłóciłoby to obraz "uciemiężonej" przez tyrana mężczyznę kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  53. Moją MAME z toksycznego związku wybawiła ,niestety, śmierć. Żyli ze sobą 55 lat! Ojciec zamęczył Ją psychicznie. Zrobił z Niej służącą! Nie kochał Jej! Po smierci Mamy przemyślałam całą sytuację, doszłam do wniosku ze nas, swoich dzieci, też nie kochał! Był egoistą, zawsze nas krytykował, tak naprawdę niczego dobrego dla nas nie zrobił, uciekał z domu do pracy aby nie pomagać MAMIE i nam.Kiedy sam chorował to każdemu z trójki dzieci dał wytyczne jak mamy się nim opiekować. Twierdził ze jest ojcem i mamy to robić. Robilismy, ale kiedy zmarł ulzylo nam!NIENAWIDZĘ GO!

    OdpowiedzUsuń
  54. Obyś nie miała racji.

    OdpowiedzUsuń
  55. Nie każda dziewczyna jest taka mądra jak Ty. Roksana widziała co się dzieje , a brneła dalej. Szkoda, bo nie tak to musiało się zakończyć.

    OdpowiedzUsuń
  56. On się wkurzał o byle co. Wystarczyło,że krzesło krzywo stało.

    OdpowiedzUsuń
  57. Szkoda kobiet i dzieci, które są skazane na takie życie. Nie każda potrafi przerwać taki związek. Nie jest to łatwe.

    OdpowiedzUsuń
  58. 6 lat trwało moje małżeństwo. Wstyd przed rodziną nie pozwalał mi zakończyć go wcześniej, moją wadą było to że byłam lepiej wykształcona od mojego byłego choć to wtedy było tylko technikum. No i byłam niezależna finansowo dzięki moim dziadkom. Było wszystko przemoc psychiczna i fizyczna, a ja mając 25 lat za wszelką cenę chciałam by moje małżenstwo przetrwało. Rok później w środku nocy zabrałam córkę na ręce i wyszłam z mojego domu i małżeństwa na zawsze. Nigdy nie wróciłam, moja rodzina dopiero wtedy dowiedziała sie że się rozwodzę a było już po pierwszej sprawie. Wsparli mnie i pomogli stanąć mocno na nogach, moi rodzice dawno już nie żyli. Nie powiedzieli ani słowa typu a nie mówiłam? Znajomi na wieść o moim rozwodzie orzekli że to była kwestia czasu i co ja w nim widziałam. Dziewczyny nie warto na siłe ciągnąc małżeństwa czy związku, jak nie ma przedewszystkim szcunku i miłości to nic z tego nie będzie. Kobieta zawsze sobie poradzi, bo musi. A psychopata wrzeszczący i wyzywający niech wrzaca do swojej rodziny bo takim go wychowała. Od mojego rozwodu mineło 18 lat,dziś widzę ze to był błąd ale młoda dziewczyna jest ślepa nie ma doświadczenia życiowego i niestety rzadko słucha starszych, tak po prostu jest. Moja córka ma 21 lat za sobą pierwsze związki, drżę z niepokoju by dobrze wybrała. Nic nie mogę zrobic, mam tylko nadzieję że to co przez lata do niej mówiłam gdzieś tam jest. No i zawsze jestem po jej stronie, to moje jedyne dziecko.

    OdpowiedzUsuń
  59. Długo wytrwałaś. Ciekawe jak długo Roksana ciągnełaby ten związek, gdyby los za nią nie zdecydował? Często właśnie wstyd przed rodziną , znajomymi, utrudnia decyzję o odejściu. A życie jest zbyt krótkie, by marnować go w takim związku.
    Teraz rzeczywiście drżysz o córkę, by nie powieliła Twego błędu.

    OdpowiedzUsuń
  60. Winisz Roksane ale kiedyś takie związki to była norma, zwłaszcza na wsiach albo w małych miasteczkach. Kobieta była niczym, facet wszystkim. Pamiętasz takie powiedzenie: nie mów nikomu co się dzieje w domu? Na zewnątrz wszystko pięknie a wewnątrz to już rożnie. Jak byłam mała to zdarzało się ze kobieta chodziła z podbitym okiem i mówiła ze na framuge od drzwi wpadła. Ludzie śmieli się z takiej ze pewnie ja maź pobił, ale męża nikt za to nie potępiał bo pewnie sobie zasłużyła. Piszesz ze Roksana była nie wiedzieć czemu zakompleksiona, a wiadomo jak to u niej w domu było? Czy jej tam do głowy nie kładziono ze jest nic nie warta? A Robert jak się nie wściekła to pewnie ja kochał i bywał dobry. Bardzo żal mi tej Roksany ale ja bardzie potępiam nasza głupia kulturę która wpędza kobiety w pułapkę niż samą kobietę. Popatrz ile w twoim tekście potępienia dla Roksany - ze głupia, ze co ona sobie myślała, ze pewnie chciała zrobić na złość rodzicom, etc. A prawie nic na temat Roberta, bo taki był, koniec. A co on sobie myślał? Ze traktowanie kobiety jak ścierkę do podłogi jest recepta na udany związek?

    OdpowiedzUsuń
  61. Albo kotlet na talerzu leżał nie z tej strony co trzeba bo mu nie wygodnie po surówkę sięgać! Kurczę, do dzisiaj nie wiem po której stronie ma leżeć ten kotlet ;) No ale mój drugi facet nie jest taki "drobiazgowy" hahaha!

    OdpowiedzUsuń
  62. Wiesz mam nadzieję że wychowałam ją na mądrą, świadomą swej wartości kobietę. Ale nigdy nic nie wiadomo, każdy może zgłupieć.

    OdpowiedzUsuń
  63. I tak było u Roksany!

    OdpowiedzUsuń
  64. Każdy może zgłupieć, jeśli w grę wchodzi miłość:) Ale mam nadzieję, że Twojej córki ta ślepa miłość nie dopadnie!

    OdpowiedzUsuń
  65. Roksana miała prawie 180 cm wzrostu i to było przyczyną jej zakompleksienia. Otaczała się chłopakami niższymi od siebie, a to trudno było jej zaakceptować. I kiedy pojawił się jej królewicz z bajki, na nic nie zwracała uwagi. Mimo wad, które widziała, brnęła w związek. Chorobliwa zazdrość Roberta, powinna jej dać wiele do myślenia, a niestety nie dała?????

    OdpowiedzUsuń
  66. ciekawe czy Agatka odziedziczy po ojcu stany depresyjne... no bo czemu nie...

    OdpowiedzUsuń
  67. Nie dziwię się,ze poczuła ulgę,ale mogla wziąć sprawy w swoje ręce i pozwać męża o rozwód.Albo godzić się na to,co jej robił,bo tak naprawdę wiele jest toksycznych związków,z ta różnica,ze jeżeli żona jest dziwka,to nie ma mowy o miłości.Przynajmniej z mojej strony.

    OdpowiedzUsuń
  68. Decyzja o odejściu od Roberta dojrzewała w Roksanie. Brakowało tej przysłowiowej kropki nad "i", a była ona w zasięgu ręki.

    OdpowiedzUsuń
  69. Szkoda to jest, że wszystko musi być dla kobiet i liczą się tylko wasze uczucia. Szkoda, że mężczyzn, którzy was kochają i daliby się za was porąbać, wykorzystujecie a jak się wam znudzą, to obśmiejecie i zostawiacie, jak i nie omieszkacie tak ich obgadać, aby wyszli na potwory, bo przecież wygodnie wam przyjąć postawę ofiary i czekać na pocieszyciela, zaś przyznanie się do tego, że jest się wredną s...ką bez serca, która jedyne, co potrafi to ranić, nie jest dla was, czymś komfortowym. Szkoda to jest, że który wami poniewiera wg was jest lepszy od tego, który by dbałby o was.

    OdpowiedzUsuń
  70. Przepraszam za błędy, ale pisałem pod wpływem wzburzenia.

    OdpowiedzUsuń
  71. Może powinna po pojawieniu się wątpliwości porozmawiać z rodzicami, jak widać brak komunikacji wiele kosztuje. Braki partnera w okresie narzeczeństwa są zbyt łatwo wybielane... . Bardzo współczuję bohaterce!

    OdpowiedzUsuń
  72. Oj, było wiele rozmów z rodzicami, ale Roksana zaślepiona swą miłością, nie chciała niczego słuchać.... Kochała Roberta i miała nadzieję, że on się zmieni. Nie zdawała sobie sprawy,że to jest nierealne. Młoda, niedoświadczona nie znała życia.

    OdpowiedzUsuń
  73. To byla historia o mnie... on mial chyba schizofrenie-paranoidalna albo pschozy spowodowane jakimis srodkami.... nie wiadomo bo nigdy nie zglosil sie do specjalisty, twierdzil ze specjalnie tak mowie zeby zrobic z niego wariata. Dlaczego tak dlugo trwalam, bo wierzylam ze pewnego dnia pojdzie po pomoc i go wylecza a zemna bedzie tylko jego dobra czastka. Ta zla zostanie zniszczona przez lekarzy.... no ale inaczej sie stalo. Ps. W mojej historii partner nie na pewno zgina -napewno zagina.. podobno byl w strasznym stanie psychicznym, plakal za dzieckiem ze go kocha, ze nie jest zly, ze to nie tak... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  74. Takich historii są tysiące.
    Niestety osoba chora psychicznie nie da sobie powiedzieć ,że jest chora. Bardzo trudno jej pomóc.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  75. A co gdy facet sie poswieca dla kobiety, dzieci I nie potrafi przerwac toksycznego ukladu gdzie strona negatywna jest kobieta?Bo zawsze to kobiety sa takie biedne,wykorzystywane, nieszczesliwe.A tak naprawde wychodzicie za maz I nie macie ochoty zrozumiec osobnika, z ktorym przyjdzie Wam spedzic reszte lub czesc zycia.Facet jak sama nazwa wskazuje to nie jest kobieta wiec mysli, czuje I postepuje inaczej.A Wy wciaz tylko o sobie.Co najmniej polowa winy jest z Waszej strony

    OdpowiedzUsuń
  76. Jezisiczku! Przynajmniej dobrze sie skonczylo. Napisze brutalnie bo czesto takie jest zycie... Kazdy taki gnoj powinien jak najszybciej skonczyc w piachu.

    OdpowiedzUsuń
  77. połową sukcesu jest zdanie sobie sprawy z tego, że związek jest toksyczny, znajomi mogą mówić, rodzina też ale dopóki same tego nie zauważymy to jak grochem o ścianę......wiem coś o tym

    OdpowiedzUsuń
  78. Masz rację. Żeby działać, samemu trzeba sobie zdać sprawę o toksyczności związku.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  79. http://www.psychoterapia-coaching.pl/artykuly/109-w-sidlach-toksycznego-zwiazku-czyli-jak-wyjsc-z-tego-co-staje-sie-nie-do-zniesienia.html
    polecam tez przeczytac artykul pani ewy gdzie swietnie zobrazowane sa toksyczne zwiazki i fakt ze nie warto w nich trwac :)

    OdpowiedzUsuń