17 wrz 2013

Wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba wracać do szarej rzeczywistości

W sobotni poranek, a w zasadzie to niemalże w samo południe, bo o godzinie 12:30 nastąpił nasz wyjazd. Punkt docelowy-Wrocław, a konkretnie dzielnica Wrocławia - Psie Pole- Kościół św. Kazimierza Królewicza. Mknęliśmy siedmioosobowym Oplem Zafirą, mój mąż dwie córki z mężami no i oczywiście ja. Pozostała część rodziny zrezygnowała z wyjazdu ze względów finansowych. A wnuki – o dziwo- nie chciały jechać. Podróż upływała nam w miłym nastroju. 250 km przejechaliśmy w mgnieniu oka, bezproblemowo. We Wrocławiu okazało się, że dojazd na Psie Pole jest trochę, no nie, nie trochę , a bardzo utrudniony z powodu remontu dróg. Ok., rozumiem remont, ale też powinny być pokazane prawidłowe objazdy. A tam?- szkoda gadać! Objazd poprowadził nas w jakąś wąską ślepą uliczkę, z której trudno było zawrócić. Nie pomogły żadne dodatkowe wyjaśnienia, które mówiły o wyjeździe obok myjni, gdyż takowej nie było w pobliżu. I to nie tylko my znaleźliśmy się w tej ślepej uliczce, bo nawet mieszkańcy Wrocławia mieli problem ze znalezieniem wyjazdu. Makabra!

Kiedy w końcu udało nam się wyjechać z tego labiryntu osiedlowych uliczek, natrafiliśmy wprost na jakiś samochodowy orszak weselny. Jak się za chwilę okazało , to nasi weselnicy. Dołączyliśmy do nich. Była godzina 15:15, a ślub dopiero  o 16:00. Byłam zdziwiona ,że para młoda tak wcześnie przyjechała do kościoła, bo raczej młodzi przyjeżdżają na ostatnią chwilę. Para młoda prezentowała się uroczo.

Było sporo gości, z której większości nie znam. Tak to przecież bywa na weselach. Są przecież goście tej drugiej strony, która dopiero wchodzi do rodziny. Przyjęcie weselne odbywało się na sali, która było niedaleko kościoła.

Sala duża, ładna. Jedzenie dobre i dużo, ale inne niż podaje się u nas. Zabawa trwała do białego rana. Wszyscy się świetnie bawili.

Odpoczynek mieliśmy zapewniony u siostry męża, która mieszka jakieś 40 km od Wrocławia. Po krótkim odpoczynku, dalej gościliśmy się u niej z resztą rodziny mojego męża. Aż żal było odjeżdżać. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba wracać do szarej rzeczywistości.

 

 

16 komentarzy:

  1. Zazdroszczę wyjazdu, uwielbiam Wrocław...

    A tym bardziej uwielbiam wesela... chętnie bym się na jakieś wesele wybrała, ale znajomi nie chcą się żenić ;)

    Pozdrawiam z pochmurnej i deszczowej Dąbrowy!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja już wiem,że następne wesele 20 września 2014r. też w okolicach Wrocławia - moja chrześniaczka wychodzi za mąż.
    U mnie za oknem również pochmurno i mokro. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. We Wrocławiu nie byłam jeszcze, ale kiedy ostatnio byłam w Szczecinie zastały mnie drogowe niespodzianki, więc wiem, jak to jest, tym bardziej kiedy zależy na czasie a wszystko sprzysięga się przeciwko nam ;)
    Wesele w tym roku zaliczyłam jedno, niestety, na następne trzeba poczekać, bo jak na razie nikt się nie kwapi to żeniaczki ;D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie się tak pobawić, choć za weselami jakoś nie przepadam...Wolę bardziej kameralne imprezy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Polecam Wrocław. To stare piękne miasto.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też wolę kameralne imprezy, ale jak nie ma wyjścia?- to najbliższa rodzina..... Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. heh, tak nazwę Psie Pola zrozumiałam, że to te objazdy:) Po trochę, to tak było! Ja już dawno nie byłam na weselu i na razie nic się raczej nie kroi.Masz wiele nowych wrażeń i na pewno to wniesiesz do swojej poezji. Pozdrawiam cię cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  8. --- wszyscy tak o weselu, o zabawie.... a ja Ci powiem..... ta nasza szara rzeczywistość też jest piękna... i widzisz; nie wiem jak daleko byśmy byli zawsze do niej wracamy... i dobrze, że mamy dokąd wracać...
    pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Wrażeń wiele, wystarczy ich na długo. Raz na jakiś czas taka odskocznia potrzebna ( chociaz nie ukrywam,że wolę zacisze domu). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz rację, nasza szara rzeczywistość jest cudowna. Doceniamy ją, gdy wracamy z podróży.
    Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  11. A jak prezentowała się nowa sukienka? :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Sukienka prezentowała się świetnie. Bardzo dobrze się czułam. Dobrze,że ją kupiłam, bo z tego odchudzania to nici. Jeszcze ani grama nie schudłam, a tak bym chciała.Muszę poważnie zabrać się za to odchudzanie!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nasza Antoneta już po weselichu :) najważniejsze, że udane :) że trasa przeszła szybko i bezpiecznie. A samo wydarzenie na pewno było piękne :) Młodzi zazwyczaj prezentują się uroczo - zwłaszcza młoda pani:)
    No i super, że kreacja się sprawdziła.
    To teraz trzymamy kciuki za efektywne zrzucanie kilogramów?? ;)

    Pozdrawiam, troszkę się u mnie wypogodziło, aż lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  14. No teraz muszę solidnie wziąć się za odchudzanie, ale brak mi silnej woli. Gubią mnie słodycze- niestety.
    U mnie tez słoneczko za oknem :)
    Buziaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Miła zabawa musiała być, chociaż ja jednak wolę, gdy nie ma za dużo gości...jestem chyba typem imprezowiczki kameralnej ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja też wolę imprezy kameralne, ale..... to najbliższa rodzina i nie wypada odmówić:)

    OdpowiedzUsuń