Idę przez życie
niosąc krzyż na ramionach
kiedy mi ciąży
padam zmęczona
po chwili wytchnienia
jestem gotowa
by nieść swój krzyż
dalej od nowa
zmierzając do celu
nie zbaczam z drogi
choć czasami mam ochotę
zakosztować życia magii
pobiegać jak dziecko
trochę poswawolić
pośpiewać potańczyć
poszaleć do woli
zapomnieć o krzyżu
wolnością się cieszyć
zwolnić kroku
nigdzie się nie śpieszyć
bawić się hulać
spełniać marzenia
iść przez życie
bez bólu i cierpienia
ale czy warto?
kto mi odpowie
czy porzucając krzyż
spotkam się z Bogiem?
Antoneta
Piękny wierszyk? przemyślenia? Aż mi się łezka w oku zakręciła.
OdpowiedzUsuńAle jedno wiem: z Bogiem przez życie idzie się lżej:) On zawsze pomoże, wskaże drogę i otoczy opieką. Sama tego doświadczyłam i ciągle doświadczam! Bóg moim przewodnikiem i wsparciem.
Takiej opoki życzę! I spokojnego weekendu :)
Pozdrawiam
Jestem osobą wierzącą i wielokrotnie doświadczyłam opieki Opatrzności Bożej. Widzę, że i Ty Bogu zaufałaś.Wierz mi - warto.Zresztą sama już wielokrotnie się o tym przekonałaś.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu życzę :)
Widzę, że tak na nas ta jesień wpływa,
OdpowiedzUsuńkażda myśli i przeżywa!
Tobie potrzebny jest wypoczynek...bo swoją drogą, Bóg nie zabrania cieszyć się i swawolić. On przecież pragnie naszego szczęścia! Postaraj się odzyskać wolność chociaż na tydzień.
A wiersz jest piękny, cudowny!
Wypoczynek faktycznie by się przydał. Muszę pomyśleć o tym :)
OdpowiedzUsuńKiedyś byłam bardzo wierząca, ale już nie.
OdpowiedzUsuńWierzę w dobro w ludziach - ono jest dla mnie najważniejsze. Ci leżący krzyżem przed ołtarzem często mnie negatywnie zaskakiwali...
I Żebyś nie myślała, że neguję Twoją wiarę. Wiem, że ludziom jest ona potrzebna. Zawiodłam się na katolikach - piją, stosują przemoc w rodzinie, a potem biegną przed ołtarz, żeby wszyscy ich dojrzeli.
Boga trzeba mieć w sercu - być miłosiernym i sprawiedliwym. Dobro się dla mnie liczy, nie czołobitność przed Bogiem.
Kiedyś miałam zostać katechetką. Moja wiara była przeogromna!
Ludzie mnie zawiedli. Nie pragnę kościoła z TAKIMI katolikami, którzy krzywdzą słabszych.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Ja też nie lubię ludzi, którzy modlą się na pokaz. Boga noszę w sercu. Czuję Jego obecność w moim życiu.Wielokrotnie mi pomógł.
OdpowiedzUsuńNie patrzę na ludzi, robię to co do mnie należy.
Pozdrawiam gorąco :)
W najgorszym dla mnie czasie, jakieś pięć-sześć lat temu ktoś mi powiedział "Bóg nie da Ci krzyża cięższego, niż jesteś w stanie unieść". Te słowa wracają do mnie, kiedy myślę, że jestem na skraju wytrzymałości.
OdpowiedzUsuńTylko czasami sama sobie zadaję pytanie: ile można żyć na krawędzi? Rok, dwa, pięć? A co potem?
Pozdrawiam. :)
Nie jest łatwo dźwigać krzyż. Często człowiek się buntuje. Zadaje pytanie - dlaczego mnie dotykają nieszczęścia? Ile jeszcze zniosę?
OdpowiedzUsuńAle wiem,że warto!
Pozdrawiam :)
Bardzo mi się podoba ten wiersz. Pasuje do tego co teraz zamieszkało we mnie. Każdy ma swój krzyż.
OdpowiedzUsuńWierzę Aurelio, że zaświeci dla Ciebie słońce! Z całego serca tego Ci życzę. Twój krzyż, który dźwigasz jest ciężki- wiem coś na temat tego krzyża.
OdpowiedzUsuńMamcio i Antoneto - zgadzam się z Wami. Z Bogiem łatwiej iść przez życie, ale trzeba być wobec Niego pokornym - inaczej będzie musiał interweniować nie tak, jakbyśmy tego chcieli...:)
OdpowiedzUsuńMasz rację- pokora i jeszcze raz pokora! Trzeba nie tylko prosić ale dawać w zamian coś od siebie.
OdpowiedzUsuńBuziaczki:)