4 wrz 2013
Odchudzić się czy kupić nową sukienkę?
Wakacje się skończyły, wnuki poszły do szkoły, mam teraz dużo czasu dla siebie. Jako, że za dwa tygodnie idę na wesele siostrzeńca mojego męża, postanowiłam wreszcie poprzymierzać sukienki i zdecydować, którą założyć na tę imprezę. Wesele jest daleko od domu ( jakieś trzysta kilometrów) tak, że spokojnie mogę wybrać weselną kreację spośród sukienek wiszących w mojej szafie. A mam ich kilka , zresztą bardzo fajnych. Nasza młodzież dorasta, w rodzinie było ostatnio dużo wesel i stąd te sukienki. Nie chciałabym kupować kolejnej.
Niestety, po przymiarkach jestem zawiedziona, rozczarowana. :-( Jednak będę zmuszona do kupna, bo? ……….. No właśnie , co?
Przymierzam pierwszą sukienkę - myślę- ta będzie fajna, rękawek trzy czwarte, kolor granatowo-biały- to na wrzesień akurat. I co?- nie mogę się dopiąć. Wciągam brzuch, wstrzymuję oddech, a tu nic z tego…. O mało zamka nie wyrwałam razem z materiałem, bo na siłę chciałam dopiąć tę sukienkę. Na próżno moje zmagania, bo materiał nic a nic się nie poddaje. Biorę następną- to samo. Kolejną i kolejną to samo. No widziałam, że mi przybyło kilogramów, ale aż tyle? :-(
Dogadzałam wnukom, a, że ja też uwielbiam słodkości, to podjadałam razem z nimi. A piekłam z moimi małymi cukiernikami przeróżne pyszności. To serniczek, to pierniczek, ciasteczka, desery, bloki czekoladowe, muffiny - no i stąd te dodatkowe kilogramy. Jak stanęłam na wagę , to się przeraziłam. I co teraz robić? Porażka!....... Wesele za niecałe dwa tygodnie, a ja wyglądam jak słonica. Jakoś, gdy tu były dzieciaki, nie zauważałam tego. Horror!..... :oops:
Przecież nie będę wydawała kasy na kolejną sukienkę, którą włożę raptem raz na siebie. Co tu robić? Czy za dwa tygodnie dam radę schudnąć? No jest to możliwe. Kiedyś potrafiłam schudnąć 20 kg w ciągu niecałych trzech miesięcy, to teraz te parę kilogramów chyba realne? Jak od dziś wezmę się mocno za siebie, to może uda mi się coś zrzucić. Ale ile? Czy schudnę na tyle, że zmieszczę się do którejś sukienki? Czy może lepiej ruszyć w poszukiwaniu nowej? Dylemat!..... Co robić?
Po przemyśleniu , zdecydowałam się na kupno nowej sukienki. Jakoś nie wierzę w moje odchudzanie. Kiedy byłam młoda jakoś łatwiej mi to szło, a teraz? Brak mi silnej woli. Ciągle powtarzam – zaczynam od poniedziałku odchudzanie… Ile już było tych poniedziałków?- na palcach nie zliczę….. Nie pozostaje mi nic innego jak wyruszyć na zakupy……. 8-O Myślę, że nie ja jedna mam taki problem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja uważam, że nową sukienkę zawsze warto kupić. :)
OdpowiedzUsuńHehehe, przepraszam Antoneto, że się uśmiałam, ale fajnie to opisałaś :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze uważam, tak, jak korek, że nową sukienkę zawsze warto kupić :) tym bardziej jak jest okazja, trzeba z niej skorzystać.
Jak schudniesz (trzymam mocno kciuki) to będziesz miała sukienki na wyjścia.
A dwa: myślę, że nie wyglądasz aż tak tragicznie, jak to opisujesz. Człowiek zawsze siebie postrzega inaczej. Może zapytaj męża, dzieci? One na pewno Ci prawdę powiedzą ;)
A z tym odchudzaniem od poniedziałku, to podejrzewam, że więszkość tak ma. Ja na pewno :) po obfitym weekendzie, zawsze zaczynam odchudzanie od poniedziałku ;)
W tym tygodniu znowu zaparłam się, że będę jadła mniej i ograniczę słodycze. A dzisiaj w pracy: najpierw jeden pracownik przyniósł kołocz weselny, bo wydaje córkę za mąż. No jak nie zjeść.
A za godzinę przychodzi kolega z ciastem, bo akurat ma dzisiaj urodziny :) Więc odchudzanie przekładam na kolejny poniedziałek :)
Może teraz będzie trochę mnie jedzenia łakoci u Ciebie, a to ze względu na brak pomocników-cukierników w tygodniu. I może parę kilogramów samo zleci? :) Ja w każdym bądź razie trzymam kciuki!!!
A sukienkę nową sobie kup :D
Miłego dnia życzę :)
Masz rację, tez już tak zdecydowałam. Muszę doradców- czyli moje córki- poprosić o pomoc. Zawsze jak ktoś przy kupnie pomoże- to lepiej. Pozdrawim :)
OdpowiedzUsuńTrochę stresu przeżyłam mierząc te sukienki, że ho ho!. A najgorsze,że lekarstwem na stres są słodycze. Na całe szczęście, że wszystko wymiecione, bo gdyby nie to , to już wcinałabym jakieś ciasteczko. Ale tak na poważnie- muszę schudnąć- chociaż parę kilo:) A sukienka nowa- rzeczywiście się przyda. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń-- też głosuję za nową sukienką... nowy ciuszek- lepszy nastrój.... ja popełniam jeden nieodwracalny błąd, jak coś kupuję , to tak , żeby był luzik.... a potem jem, bo wiem , że mogę.... no i sadełko rośnie ... potem znowu ciasno, i znowu kupuję i znowu jem nie mając żadnych wyrzutów. i tak koło się toczy.... niekoniecznie KOŁO FORTUNY...
OdpowiedzUsuń-- POZDRAWIAM CIEPLUTEŃKO...
Boję się, że jak kupię sukienkę z jakimś luzikiem, to ten luzik w niedługim czasie zapełnię. Ale w grę wchodzi kupno, nie wierzę bym schudła - taką mam przemianę i nic na to nie poradzę! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoja droga, jakbym o sobie czytała. Nowa sukienka konieczna. Ja mam o tyle dobrze, że umiem i lubię szyć. Zawsze coś poprawię i da się w tym wyjść. W młodości hormonki za nas pracowały, a teraz klops. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle jak będę tyła w takim zastraszającym tempie, to niedługo się nie uniosę.Zgroza! Szyć niestety nie potrafię.Wyjazd po sukienkę już zaplanowałam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNowa sukienka zawsze się przyda - a jak ja już to mówię, to musi być prawda, bo ja z kieckami zawsze na bakier, wolę spodnie. :D Kup, a jeśli będziesz miała schudnąć, to żadna sukienka nie będzie miała na to wpływu, to po prostu się stanie. Życzę powodzenia, każdy utracony kilogram to wielka radość. Ja od początku roku schudłam 13 kg i nadal mam tendencję spadkową. To naprawdę super sprawa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Oj, 13 kg - jak to zrobiłaś? :) Zdrowe odżywianie, ruch?- czy coś innego? Ja przytyć potrafię bardzo szybko, ale ze schudnięciem mam problem. A muszę schudnąć, muszę i już! Na wesele już nie zdążę, pozostaje kupienie kiecki. Ale potem- to będzie mój PRIORYTET! Proszę o receptę na te 13 kg! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oj chyba każdy ma ten problem...
OdpowiedzUsuńA i z wiekiem coraz trudniej zadbać o wcięcie w talii. Ja co prawda nie mam jeszcze wnuków, ale mam synową....przyszywaną zresztą, bo tak naprawdę jeszcze nią nie jest. Obie staramy się jeść rzeczy, które nie są tuczące. Mężczyźni w naszym domu nie dbają o te rzeczy - jeden chudy jak patyk, a drugi sie nie przejmuje.
Tym to dobrze...
To racja,że z wiekiem coraz trudniej zadbać o linię. Zazdroszczę tym, którzy mogą jeść wszystko i nie tyją. :)
OdpowiedzUsuńRecepta? Dla każdego inna. Pozwolę sobie wkleić linka do mojego postu na ten temat. Tekst z maja, po drodze były jeszcze bardzo intensywne wakacje i dzisiaj zamówiłam spodnie o jeszcze jeden rozmiar mniejsze. Po prostu - uwierzyć, że się da.
OdpowiedzUsuńhttp://ateneo.blog.onet.pl/2013/05/07/chudniemy/
Dzięki za informacje :)
OdpowiedzUsuńWOW! 13kg to wyczyn i wynik zadowalający :D gratuluję! To Pozwolę sobie wejść na stronkę i poczytać, jak udało Ci się zgubić te kilogramy.
OdpowiedzUsuńJa osobiście chciałabym zrzucić jakieś 5-6kg. Tak, jak Antoneta, przytyć mogę w krótkim czasie bardzo dużo :( Ale z zrzuceniem potem jest problem. A fakt, z wiekiem przemiana jest wolniejsza. A jeszcze, gdy ktoś ma skłonności do tycia, to utyje od samego patrzenia na jedzenie - mam wrażenie, że czasami ja tak mam hehehe.
Więc dziewczyny, kobiety, matki, babcie - bierzemy się za siebie ;) oczywiście te, które muszą ;)
Pozdrawiam :)
O! I gdzie ta sprawiedliwość? Że niektóre od patrzenia tyją (hihihi), a inni mogą pochłonąć przykładowego "konia z kopytami" i dalej będą potrafili zachować szczupłą sylwetkę.
OdpowiedzUsuńNo więc ja pytam: gdzie jest sprawiedliwość? O co w tym wszystkim chodzi?
A może faktycznie - zaakceptować swoje ciało i pokochać je takim jakim jest? ;)
Pozdrawiam i nietuczącego jedzonka życzę :D
Ja miałam taką koleżankę w pracy, która zjadała tony słodyczy i nadal była chuda jak patyk. Ja natomiast, chyba od tego patrzenia jak on wcina, tyłam... hihihi :)
OdpowiedzUsuńMnie niestety też przybyło. Miałam 3 kg. nadwagi, a teraz chyba 2 razy tyle.
OdpowiedzUsuńI wcale nie jem duzo. Po rostu przemiana materii nie jest dobra.
Tak to z tymi babciami jest!!!
Serdeczności1
Chyba przyszedł ten czas, by się taką zaakceptować. Nie pozostaje mi nic innego.Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNowa sukienka to konieczność :D Chociaż ja też mam w szafie kilka kiecek "na jeden raz", a niestety żadne wesele ani impreza hen daleko mi się nie szykują, żebym mogła wykorzystać jakąś kieckę drugi raz;> W ogóle nic się nie szykuje w najbliższym czasie, ale to dobrze, bo wydatków i tak mam już potąd!
OdpowiedzUsuńSchudłam jakoś od wiosny o dwa pełne rozmiary - fajne uczucie :D ale niestety wszystkie spodnie do wymiany, bo spadają z tyłka, a jak zakładam pasek to robi się nieestetyczne zmarszczenie z przodu jakbym spodnie po starszym bracie nosiła :P
Buziaki!
Talko, no to gratuluję! Zjechać 2 rozmiary w dół - super! Jak tego dokonałaś???
OdpowiedzUsuńA Ty serwujesz też mi taki pyszny przepis na rafaello. Miałam zamiar zrobić je na jutro, ale w związku z sytuacją w Syrii, Papież prosił o post dzisiaj i jutro. Wstrzymam się. Ale przy najlbiższej nadarzającej się okazji, zrobię je :) Tylko jak potem zrzucić te kilogramy?
Pozdrawiam wszystkie będące na wiecznej diecie ;) i pozostałe też :)
Ty schudłaś, "Parafka" schudła- gratulacje- oby i mi się udało. Przebolałabym te spodnie, które są za duże. Jakoś łatwiej kupuje się mniejszy rozmiar niż duży:),a sukienkę muszę kupić, bo impreza tuż tuż:)
OdpowiedzUsuńGorące pozdrowienia :)
Antoneto, czyżbyś jeszcze nie kupiła sukienki? Podejrzewam, że teraz próbujesz przez te parę dni się pokatować niejedzeniem i uważasz, że wejdziesz w to co masz w szafie?! Czy mam rację? ;)
OdpowiedzUsuńAle czy warto? W sensie czy warto tak na ostatnią chwilkę? Bo na dłuższą metę to na pewno warto zadbać nie tyle o swój wygląd, ale o swoje zdrowie i samopoczucie ;)
Teraz się pogłodzisz, a potem się okaże, że na weselu nie pojesz sobie, bo będziesz miała problemy :(
Jedź po sukienkę, a zrzucanie kilogramów zaczniesz po imprezie :) Dzieciaczków teraz nie masz, to może będzie łatwiej? :)
Pozdrawiam i spokojnego weekendu życzę :)
Kupić odpowiednią sukienkę, to nie jest takie proste. Ale pracuję nad tym. Jeszcze mam parę dni :) Muszę powiedzieć, że kiedy były u mnie dzieciaczki, byłam bardziej zorganizowana. Teraz brakuje mi czasu- dlaczego? Sama nie wiem?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco :)
Trochę ćwiczyłam, trochę ograniczyłam jedzenie, trochę poszło samo... W sumie najważniejsza jest odrobina ruchu i regularne, w miarę zdrowe posiłki. Nie to, żeby zaraz robić z siebie królika, ale małe ogarnięcie się powinno wystarczyć:D Chociaż prawda jest taka, że każdy ma inaczej...
OdpowiedzUsuńNo z tym zrzuceniem wagi to rzeczywiście jest ciężko ( w moim przypadku). Od momentu utraty pracy do chwili obecnej dużo przytyłam. I tak sobie postanawiam, że zacznę się zdrowo i regularnie odżywiać i jakoś mi to nie wychodzi. Ale muszę się wziąć za siebie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)