2 cze 2013

Narodziny syna- radość i smutek

Narodziny syna- radość i smutek
Radość ogromna zapanowała

gdym syna na świat wydała

lecz długo to nie trwało

bo dziecię ciężko zachorowało

biegunka zakaźna w szpitalu panowała

i ona synka mego zaatakowała

bezbronny malutki bez matki

dostał się do szpitalnej izolatki

 

Jakaż byłą moja radość, gdy po długich godzinach cierpień na świat przyszedł mój syn upragniony. W domu już dwuletnia siostrzyczka na niego czekała. Synek urodził się duży, zdrowy-okaz zdrowia. Po tygodniowym pobycie w szpitalu ( bo dawniej po porodzie tyle się leżało) nadszedł wreszcie ten upragniony dzień, gdy wraz z synkiem mogłam pójść do domu. Piękny zimowy poranek, biały puszysty śnieżek spadający z nieba, wszędzie biało- to sceneria, która towarzyszyła nam w powrocie do domu. No i oczywiście uroczyste powitanie. Cała rodzina w komplecie: siostra, babcia, dziadzio, ciocia itd ……. Pierwsze przewijanie-zielona kupka, drugie przewijanie- to samo. Następne i kolejne to samo. Telefon do pani doktor. Przyjeżdża, bada i tak nam powiada:
Czyż nie wiecie że w szpitalu biegunka panuje

i dzieci dziesiątkuje?

Przekaz do szpitala dostaniecie

I natychmiast dziecię tam zawieziecie.

 

Jakież było nasze zdziwienie, rozgoryczenie, sama nie wiem jak to nazwać. Jak można wypisać chore dziecko i nic nie powiedzieć o panującej chorobie? Zaraz z synkiem pojechaliśmy do dziecięcego szpitala zakaźnego. Nie usłyszeliśmy żadnego słowa pociechy, nadziei- wręcz uprzedzano nas, że dzieciątko może nie przeżyć. Oczywiście mogliśmy syna codziennie odwiedzać z tym, że oglądaliśmy go tylko przez szybkę. Wiele dzieci niestety nie przeżyło. Nasze dziecko na szczęście uratowano.
Ile łez wylanych?

Ileż nocy nieprzespanych?

Ileż paciorków różańca zmówionych?

Ileż …………………..?

Jam Matce Bożej zawierzyła

I ona nasze dziecię ocaliła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz