Radość ogromna zapanowała
gdym syna na świat wydała
lecz długo to nie trwało
bo dziecię ciężko zachorowało
biegunka zakaźna w szpitalu panowała
i ona synka mego zaatakowała
bezbronny malutki bez matki
dostał się do szpitalnej izolatki
Jakaż byłą moja radość, gdy po długich godzinach cierpień na świat przyszedł mój syn upragniony. W domu już dwuletnia siostrzyczka na niego czekała. Synek urodził się duży, zdrowy-okaz zdrowia. Po tygodniowym pobycie w szpitalu ( bo dawniej po porodzie tyle się leżało) nadszedł wreszcie ten upragniony dzień, gdy wraz z synkiem mogłam pójść do domu. Piękny zimowy poranek, biały puszysty śnieżek spadający z nieba, wszędzie biało- to sceneria, która towarzyszyła nam w powrocie do domu. No i oczywiście uroczyste powitanie. Cała rodzina w komplecie: siostra, babcia, dziadzio, ciocia itd ……. Pierwsze przewijanie-zielona kupka, drugie przewijanie- to samo. Następne i kolejne to samo. Telefon do pani doktor. Przyjeżdża, bada i tak nam powiada:
Czyż nie wiecie że w szpitalu biegunka panuje
i dzieci dziesiątkuje?
Przekaz do szpitala dostaniecie
I natychmiast dziecię tam zawieziecie.
Jakież było nasze zdziwienie, rozgoryczenie, sama nie wiem jak to nazwać. Jak można wypisać chore dziecko i nic nie powiedzieć o panującej chorobie? Zaraz z synkiem pojechaliśmy do dziecięcego szpitala zakaźnego. Nie usłyszeliśmy żadnego słowa pociechy, nadziei- wręcz uprzedzano nas, że dzieciątko może nie przeżyć. Oczywiście mogliśmy syna codziennie odwiedzać z tym, że oglądaliśmy go tylko przez szybkę. Wiele dzieci niestety nie przeżyło. Nasze dziecko na szczęście uratowano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz