W pewien kwietniowy ranek, Dominika śpiesząc się do pracy, dodała gazu, pomimo, że jechała już o wiele za szybko. Nie zwracała uwagi na warunki panujące na drodze, a powinna. O tej porze roku, o godzinie 5: 00 rano jest jeszcze ciemno. Dodatkowo panująca ulewa, utrudniała widoczność. Dominika pochłonięta myślami o firmie, prowadziła automatycznie. Znała tę drogę jak własną kieszeń, niemalże na pamięć, dlatego nie zważała na panujące warunki. Wiedziała, w którym miejscu są koleiny i trzeba zjechać na skraj jezdni. W końcu już od przeszło 20 lat jeździła tą trasą. A dzisiaj bardzo się jej śpieszyło. Chciała jeszcze przejrzeć dokumenty, przed zapowiedzianą kontrolą. Wczorajszego popołudnia nie miała już siły, by dłużej nad nimi ślęczeć, a wydawało się jej, że coś się nie zgadza. Jako główna księgowa odpowiada za finanse w firmie. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Bardzo lubiła swoją pracę pomimo tego, że po szkole średniej nie od razu obrała taki kierunek. Początkowo postawiła na pielęgniarkę, ale praktyka w szpitalu, uzmysłowiła jej, że nie potrafi oswoić się z ludzkim cierpieniem. Po trzech latach nauki, zrezygnowała z pielęgniarstwa i zdecydowała się na studia z zakresu rachunkowości. Po ich ukończeniu rozpoczęła pracę na stanowisku księgowej w firmie, w której aktualnie pracuje. Jej upór i zaangażowanie, przyniosły awans, z którego była bardzo dumna.
Dominika była piękną kobietą, zbliżającą się do pięćdziesiątki. Blondynka, elegancka, zadbana. Zawsze wyglądała jakby świeżo wyszła spod grzebienia fryzjera. Zawsze nienaganny, lekki makijaż, manicure i ubiór jak z żurnala. W końcu stanowisko, które zajmowała, zobowiązywało do odpowiedniej prezencji. Życie rodzinne uporządkowane - mąż i dwaj dorośli już synowie.
Dominika tak była pochłonięta swoimi myślami o pracy, że nie zauważyła sarenki, wbiegającej wprost pod koła jej pędzącego samochodu. Natychmiastowe hamowanie na nic się nie zdało. Śliska jezdnia, hamulce i ……..Wszystko działo się tak szybko. Samochód wpadł w poślizg i koziołkował. Zatrzymał się w rowie, znajdującym się wzdłuż jezdni. Dominika była w szoku. Siedziała na swoim miejscu, jakby się nic nie stało. Nie czuła żadnego bólu. Żadnych obrażeń? ……. Szok! Tylko coś jakby z nosa kapało, ale kiedy przyłożyła chusteczkę, ta okazała się sucha.
Zadzwoniła po męża. Czekając na niego, nie wiedziała czy da radę o własnych siłach wydostać się z samochodu, tak była zdenerwowana. Uspokoiwszy się trochę, udało jej się wydostać. Po krótkich oględzinach samochodu, stwierdziła, że jest cały. Wprawdzie niewiele widziała, bo panował jeszcze półmrok, ale to, co zobaczyła, wystarczyło. Szczęście w nieszczęściu, pomyślała. Nie czuła żadnych obrażeń, nie krwawiła i jeszcze do tego samochód cały. Chyba ktoś tam na górze dobrze czuwał. Mąż przyjechał bardzo szybko. Chciał z nią pojechać na pogotowie, ale się nie zgodziła. Praca była dla niej najważniejsza. I tym razem było tak samo. Zabrała samochód, którym przyjechał i odjechała. Nic więcej jej nie obchodziło. To mąż zajął się resztą.
Po południu rozbolała ją głowa, ale zlekceważyła to. Wzięła jakieś środki przeciwbólowe i pracowała dalej. Kiedy ból się nasilał, brała następne. Wieczorem zauważyła sine obrzęki wokół oczu. Zamiast zgłosić się do lekarza, robiła sobie zimne okłady, mając nadzieję, że jej to przejdzie. Nie przeszło, a ona dalej to lekceważyła. Obiecała rodzinie, że pójdzie do lekarza. Ale od obiecania do pójścia, daleka droga. Tego dnia nie poszła, bo szef prosił o pilne sprawozdanie. Następnego i następnego też nie, bo znowu było coś ważniejszego od zdrowia. Kolejnego dnia syn miał urodziny, więc chciała upiec ciasto. I tak schodził dzień za dniem, a ona słabła w oczach. Bolała już nie tylko głowa, ale ogólnie się źle czuła. Serce waliło jak oszalałe, jakby chciało wyrwać się z piersi. Chyba ponad 100 uderzeń na minutę. A szybkie i często chaotyczne skurcze nie pozwalają na prawidłowe napełnianie się komór krwią pomiędzy skurczami, co skutkuje zmniejszeniem wydolności serca, a w skrajnych przypadkach powoduje całkowite zatrzymanie krążenia. Choć Dominika miała tylko ukończone 3 klasy szkoły pielęgniarskiej, o sercu wiedziała dużo i zdawała sobie sprawę, że dzieje się coś niedobrego. Czuła, że ma duży problem. Postanowiła szybko upiec biszkopt i pojechać do lekarza, zresztą przyrzekła to rodzinie.
Ale do lekarza nie dojechała!
Kiedy Dominika nie odbierała kolejnego telefonu od męża, postanowił zwolnić się z pracy i zorientować, co się dzieje? Widząc ją rankiem, miał złe przeczucia. Była blada i chwiała się na nogach. W pracy nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Chodził z kąta w kąt, aż szef udzielił mu reprymendy. Teraz od drzwi wejściowych wołał Dominikę. Żaden hałas nie dochodził z domu. Może jest u lekarza, pomyślał. Na tę myśl ulżyło mu. Ale serce podpowiadało coś innego………. Nerwowym krokiem szedł wzdłuż korytarza i zaczął otwierać po kolei drzwi do pomieszczeń. Ostatnim pomieszczeniem była kuchnia. To, co zobaczył, zaparło mu dech w piersiach. Dominika leżała na podłodze. Natychmiast pochylił się nad nią. Nie oddychała.
Lekarz pogotowia długo pochylał się nad Dominiką, ale pomoc przyszła zbyt późno. Stało się to najgorsze, całkowite zatrzymanie krążenia.
Nie musiało do tego dojść. Sekcja wykazała pęknięcie podstawy czaszki ( w obrębie dołu tylnego) i powikłania. A wystarczyło pójść do lekarza. Wystarczyła zwykła tomografia komputerowa i zastosowanie odpowiedniego leczenia.
Nie dajmy się zwariować. To nasze życie jest ważniejsze od pracy!
twój artykuł bardzo mnie poruszył. Polecę go moim znajomym, aby go przeczytali.
OdpowiedzUsuńW dzisiejszym zagonionym świecie ludzie są tak przepracowani i nie myślą o tym, co jest najważniejsze... A nasze zdrowie i życie jest jak ta niteczka, którą można zerwać w dowolnym miejscu.
Zwróciłam też uwagę na jedno zdanie, które mi się bardzo spodobało ,chociaż nie najważniejsze w tym zapisie:)
"Dominika była piękną kobietą, zbliżającą się do pięćdziesiątki."
Bardzo smutna historia, szkoda, że kobieta nie zadbała o swoje zdrowie odpowiednio... :(
OdpowiedzUsuńTrudno było pogodzić się z tą śmiercią. Naprawdę Dominikę można było uratować. Zostawiła rodzinę w głębokim smutku :(
OdpowiedzUsuńNiejednokrotnie obecne czasy wymuszają na nas pewne zachowania. Bojąc się utraty pracy, poświęcamy nasze zdrowie :( A życia nikt nie przywróci!
OdpowiedzUsuńMasz rację - życie ważniejsze.
OdpowiedzUsuńLecz nie można godziwie żyć, jeśli się nie ma dochodu.
Pracodawcy niechętnym okiem patrzą na ewentualne zwolnienia lekarskie.
To nakręca niezdrową spiralę braku dbałości o zdrowie - po prostu boimy się, że kiedy pójdziemy na L4, pracodawca nas zwolni.
Takie chore czasy, Antoneto....
Czasy są rzeczywiście okrutne. Pamiętam jak będąc chorą, brałam urlop. Chorzy brani byli pod lupę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Straszne! Przerażające! A jednocześnie takie realne w dzisiejszych czasach :( Gonimy za pieniądzem, poświęcamy się pracy - a cierpi na tym nasza Rodzina, a w ostateczności kończy się to tak tragicznie, jak w Twoim opowiadaniu :(
OdpowiedzUsuńPod koniec zeszłego roku, w podobny sposób życie straciła nasza Pani Prezes :( Praca, praca i tylko praca, nie było czasu na badania.........nie było czasu dla siebie........ :(
Pozdrawiam !
Obecne czasy wymuszają na nas takie zachowania :( Jest to przykre :( Poświęcamy się pracy, a na stare lata, potraktują nas jak niepotrzebne śmieci!
OdpowiedzUsuńNie musisz tak pracować i dać się poniżać! Nie jesteś maszyną! Zmień coś i zacznij pracować na własny rachunek! Bądź sam sobie szefem i nie daj się poniżać!
OdpowiedzUsuńJa sobie świetnie radzę, spełniam swoje marzenia i innym też w tym pomagam. A jak? Pracuję sobie w domu 4-5 godz dziennie , mam czas dla rodziny (4 DZIECI) i swoje hobby, przy tym zarabiam świetne pieniążki
Polecam
pracazdomu.com/gberes
Nie każdy potrafi być sterem, żeglarzem, okrętem :)
OdpowiedzUsuńczy gdyby poszła do lekarza coś by pomogło??? w dobie oszczędności tomografię robią tylko w przypadku utraty przytomności.To spotkało mnie po wypadku;na szczęście fajni lekarze w karetce wpisali w dokumenty "utrata przytomności"-powiedzieli,że w innym wypadku będzie tylko rentgen a ten guzik pokazuje a obrażenia powypadkowe lubią ujawniać się dopiero po jakimś czasie...niestety...
OdpowiedzUsuń"Wystarczyła zwykła tomografia komputerowa i zastosowanie odpowiedniego leczenia."
OdpowiedzUsuńMyśli Pani, że to badanie jest standardem po wypadku? Nie sądzę by zrobiono go w ramach nfz.
Ze mną było podobnie. Dopadł mnie atak wyrostka, których miałam w życiu wiele. Zawsze lądowałam na ostrym dyżurze, za każdym razem robili USG, bo może to jajnik, a może wyrostek się uwidoczni i pamiętam tylko to jeżdżenie głowicą po bolącym brzuchu. Mijało parę godzin i przechodziło. Ostatnio poczułam znajomy ból i uparłam się, że do lekarza nie idę. Przejdzie i już. Jak na drugi dzień nie przeszło, mąż nie pytając mnie o nic, po prostu zadzwonił po karetkę. Mimo bólu byłam wściekła na niego, bo ja nie umyta, nie ubrana, a tu mi ekipa karetkowa do domu wchodzi. Uratował mi życie. Tak powinien też zrobić mąż tej kobiety, szczególnie że była po wypadku więc nie musiał się obawiać, że bezpodstawnie dzwoni na pogotowie.
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne- pękniecie podstawy czaszki nie musi się tak zakończyć.
OdpowiedzUsuńA czy by jej zrobiono tomografię- tego się już nie dowiemy?
No raczej tomografia nie jest standardem. Zdaję sobie z tego sprawę.
OdpowiedzUsuńFakt jest taki, że Dominika nie skorzystała z porady lekarskiej..... zlekceważyła swoje objawy........... :(
A może, gdyby........... ale to pozostanie zagadką :(
ale przecież to nieprawdziwa historia, prawda? Tu chodzi o to aby pomyśleć nad sobą i swoim życie, nad jego kruchością.
OdpowiedzUsuńMasz rację, mąż Dominiki zawinił.Kiedy wychodząc do pracy, widział ją bladą, słaniającą się na nogach, powinien był zareagować. Wiem, że robił sobie wyrzuty, ale to nie zwróci życia Dominice :(
OdpowiedzUsuńBardzo poruszający artykuł, warto go przeczytać i zastanowić się nad swoim życiem, co jest dla nas najważniejsze.....
OdpowiedzUsuńwww.hotelowerecenzje.blogspot.com
Tu nawet nie trzeba było robić CT czy RM, jak sugerował autor.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę wywiad - uraz komunikacyjny, uczucie wycieku z nosa (płyn mózgowo-rdzeniowy) oraz badanie fizykalne - wylewy okularowe i tachyarytmia, łatwo rozpoznać złamanie podstawy czaszki, które kwalifikuje się do leczenia neurochirurgicznego w trybie natychmiastowym.
CT jest przydatne do określenia przebiegu złamania, MR ocenia struktury sąsiadujące.
Żeby tylko lekarze faktycznie tak chętnie wysyłali na odpowiednie badania. Ostatnio byłam u ortopedy z nerwobólami w plecach. Wysłał mnie na zdjęcie RTG, na podstawie którego stwierdził, że NIC mi nie jest. Nie obchodziło go, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa i nie skierował na tomografię. A do lekarzy chodzę prywatnie z nadzieją, że przejmą się bardziej. Obawiam się, że i Dominika nie była potraktowana wyjątkowo priorytetowo...
OdpowiedzUsuńGdyby tylko skorzystała z porady lekarskiej............ ale praca była dla niej ważniejsza.
OdpowiedzUsuńWłaśnie te objawy, które miała, wskazywały na taki uraz. Mogła żyć.
Błędem Dominiki było to, że w ogóle nie skorzystała z porady lekarskiej.
OdpowiedzUsuńZnam taki przypadek z życia. Mój znajomy - chłopak 19 lat - jechał z kolegami samochodem. Mieli wypadek - boczne uderzenie w drzewo od jego strony. Wszyscy wysiedli z samochodu o własnych siłach i wydawało się, że nikomu nic się nie stało. Bolała go głowa, ale do lekarza nie poszedł. Po trzech dniach zmarł. Rodzina do tej pory nie może sobie darować, że -mimo jego protestów - do lekarza go nie zabrała.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, czasami trzeba by siłą zawlec do lekarza.....ale to człowiek wie po fakcie.
OdpowiedzUsuńWyścig szczurów nie do zatrzymania już. Walka o byt, o karierę, o pieniądze kosztem zawsze czegoś :)
OdpowiedzUsuńI w takich sytuacjach cieszę się, że ten wyścig szczurów już mnie nie dotyczy. Zasłużony wypoczynek jest cudowny:)
OdpowiedzUsuńSmutna historia. Jest trochę winny i w Dominice i w mężu...
OdpowiedzUsuńOboje zawinili :(
OdpowiedzUsuńW pogoni za dobrobytem, pieniędzmi, stanowiskiem gubimy gdzies siebie . Czasem warto przystanąć i zastanowic sie co naprawde liczy sie w życiu.
OdpowiedzUsuńNie musiało tak się skończyć. Nie ma co obwiniać "takich czasów", "wyścigu szczurów",itp. O swoje zdrowie każdy powinien dbać, nie wyłączając od tego domowników. Nie wyobrażam sobie, zeby syn czy mąż nie zdołali nakłonić Dominki do pójścia do lekarza po wypadku. A skoro mąż już zauważył, ze ona źle wygląda i źle się czuje, to jak mógł ją zostawić samą. W przypadku pękniecia podstawy czaszki zwykłe prześwietlenie już by to wykazało. Kiedyś nie było tomografii komputerowej, a jednak ratowano ludzi po pęknięciu czaszki posługując się tylko rtg. Szkoda kobiety.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie warto tak się poświęcać. Życie mamy tylko jedno i warto o tym pamiętać.
OdpowiedzUsuńNie musiało się tak skończyć. Dominika mogła żyć, gdyby tylko pomyślała o sobie.Nie mówię o mężu, który widział, że coś jest nie tak. Wprawdzie zareagował, ale za późno.
OdpowiedzUsuńPamiętajmy o zasadzie....pracujemy by żyć, a nie ...żyjemy by pracować
OdpowiedzUsuńHAHAHA szef udzielił mu reprymendy i wiele innych kwiatków :P
OdpowiedzUsuń" nasza śmierć jest łatwa, to śmierć innych jest nie do zniesienia "
OdpowiedzUsuńTak, Antoneto. Należy Ci się odpoczynek i spokój! Czasy są niestety straszne. Ta historia, którą opowiedziałaś jest przerażająca tylko dlatego, bo prawdziwa! Niestety nie jest to fikcja literacka, a szkoda :(
OdpowiedzUsuńDominika była cudowną kobietą. Jej śmierć zaskoczyła nas wszystkich. Często o niej myślę i zastanawiam się co by było, gdyby............ale tego się nie dowiem?
OdpowiedzUsuńJa cieszę się, że nie muszę brać urlopu, kiedy jestem zmęczona i chora, (bo tak bywało) tylko mogę wypoczywać do woli- kiedy chcę :)