15 sie 2013

Wypadek Adama podczas wakacji

„ Wypadek Adama”  

Adam siedział wygodnie w pluszowym fotelu i czytał ciekawą książkę. Adam to czternastolatek, dobrze zbudowany, mocno umięśniony. Rudawe włosy i piegi pokrywające jego twarz, nie szpecą go, wręcz dodają uroku. Większość koleżanek z klasy podkochuje się w nim. Teraz w czasie wakacji Adam ma dużo czasu i może przeznaczyć go na czytanie ulubionych powieści. Zatopiony w lekturze z ledwością usłyszał sygnał paczki, do której należał. Podszedł do okna i mruknął:

-Czego?

- Adam, chodź nad rzekę popływać. Zobacz jaka wspaniała pogoda- kusił Jurek, jego zaprzyjaźniony kolega. Znali się niemal od zawsze. Mieszkali na jednej klatce i spędzali sporo czasu razem.

-Ale…….

-Nie ma żadnego ale. Chodź szybko. Czekamy tylko na ciebie- przerwała mu Ewa- szykowna długonoga blondynka- piękność klasowa.

Chcąc nie chcąc zrezygnował z ciekawej książki. Zajrzał do kuchni, by powiedzieć mamie, że wychodzi.

-Dobrze Adasiu. Tylko pamiętaj: żadnych skoków z mostu do wody, bo to się może źle skończyć! Na odchodnym przestrzegała mama.

-Pamiętam, mamo. Nie będę skakał, przecież przyrzekłem to tacie. 

To było tydzień temu. Ojciec wracał z pracy i zobaczył Adama, gdy ten skakał z mostu do rzeki. Od razu Adam musiał przyrzec ojcu, że to się więcej nie powtórzy. Tata tłumaczył, że rzeka jest płytka, a dno pokryte kamieniami.

- Co będzie jeśli wpadniesz na taki kamień? -zapytał i dodał- Nieszczęście gotowe.

Oczywiście, zaraz opowiedział mamie, co Adam wyczyniał nad rzeką. Mama w wyobraźni widziała już Adama całego połamanego. Przez trzy dni nie mógł wychodzić z domu nad rzekę, choć słońce było cudowne i prażyło niemiłosiernie. Dlatego ta przestroga ze strony mamy. 

Adam zabrał ręcznik, koc i wybiegł przed dom.

-Co się tak grzebiesz?- przygadała mu Ewa- szkoda każdej minuty.

Zaraz popędzili nad rzekę: Ewa, Jurek, Witek i Adam. Nie ma wprawdzie nad nią żadnej plaży, ale spragnionych wody w taki upał jest wielu. Rozłożyli swoje koce na trawie w pobliżu mostu. Jurek zaraz pobiegł na most i skoczył do wody. Witek poszedł w jego ślady. Ewa nie miała ochoty na pływanie.

Rozsiadła się wygodnie na kocu i głośno zastanawiała- ciekawe, czy znalazłby się odważny, który skoczyłby do wody z tego wysokiego drzewa? 134.gif

Skakać z drzewa? Nie, to nie dla mnie- pomyślał Adam. Nie jestem przecież kaskaderem. Wprawdzie skakał z mostu, ale to co innego. Drzewo jest o wiele wyższe. Zresztą obiecał rodzicom. Niech sobie Ewa szuka innych odważnych. Adam nie chciał ryzykować. Akurat podszedł do nich Romek ich rówieśnik, rosły czternastolatek i Ewa zadała mu to pytanie. On bez zastanowienia wspiął się na drzewo, no i skoczył. Po nim Jurek i Witek. Ewa patrzyła na Adama z drwiącym uśmieszkiem- co Adam, strach cię obleciał? Pokaż, jaki jesteś odważny- docinała. Adam nie mógł znieść tych kpin. Nie namyślając się dłużej wspiął się na drzewo.

-Raz, dwa, trzy i hop- wołała Ewa.

No i Adam skoczył. 

Kiedy otworzył oczy ujrzał wokół siebie przeraźliwą biel. Chciał się poruszyć. Wytężył wszystkie siły lecz na próżno. Leżał bezwładny. Czuł przeraźliwy ból głowy. Cóż to? -pomyślał. Przez mgłę zamajaczyła mu postać mamy.

-Mamo- wykrztusił ledwie słyszalnym szeptem.

Pochyliła się nad nim, pocałowała w czoło i szepnęła: -jestem przy tobie synku. Leż spokojnie.

-Ale co ja tu robię? Co się stało?-

-Cicho, cicho synku- mówiła, gładząc policzek Adama.

A on przymknął powieki i zaczął się zastanawiać co się stało. No tak, przecież skakałem z drzewa, a potem? Potem to tylko pustka w głowie i straszny ból. Musiałem głową uderzyć w jakiś kamień. Czy sobie coś złamałem? Chyba nie kręgosłup? To byłoby straszne. Że też ta Ewa tak głupio mnie kusiła. Po co skakałem? Przecież obiecywałem rodzicom. Te i inne myśli chodziły mu po głowie.

Nagle na salę wszedł lekarz. Adam miał przymknięte powieki. Lekarz myślał, że śpi. Podszedł do mamy i powiedział:

- nasze przypuszczenia potwierdziły się, rentgen wykazał liczne złamania prawej kończyny dolnej, oraz pęknięcie kręgosłupa. Ale na szczęście nerwy w szyjnym odcinku rdzenia kręgowego nie zostały przerwane. Syn miał więcej szczęścia niż rozumu. Przeleży w gipsie parę miesięcy. Czekają go długie miesiące rehabilitacji. Jest jednak wielka szansa, że będzie w pełni sprawny.

Z oczu Adama pociekły łzy. Mama podeszła szybko do niego i ujęła jego dłoń.

-Słyszałeś?- zapytała.

-Tak – odpowiedział.

Po policzkach spływały mu łzy. Mama musiała je ocierać, bo on nie miał siły, by podnieść ręce.

- Synku, nie płacz- mówiła tuląc go do siebie.

- Mamo ………..- tylko tyle udało mu się wykrztusić z siebie.

- Masz szczęście synku. Niewiele brakowało, a byłoby po tobie- szeptała, głaszcząc policzek- najważniejsze, że żyjesz, a z resztą sobie poradzimy. 

Lekarz wydawał polecenia pielęgniarkom, ale Adam już nie słuchał , jakby go to wcale nie dotyczyło. W jego głowie się kotłowało. Jeden głupi skok, a mogło się to skończyć kalectwem do końca życia, a nawet śmiercią. Cieszył się, że nerwy w odcinku szyjnym są całe, nieprzerwane. Wierzył, że po długiej rehabilitacji wróci do zdrowia.

Teraz już wie, że nie warto narażać swojego życia po to tylko , by zaimponować innym. Niech to wydarzenie będzie przestrogą dla wszystkich, którzy chcą komuś coś udowodnić, zaimponować.

10 komentarzy:

  1. Miał szczęście, tak jak mój kuzyn. Przez głupotę osiem miesięcy leżał unieruchomiony, a kolejne pół roku przechodził forsowną rehabilitację, ale w końcu stanął na nogi. A ilu osobom się nie udało...?
    Bardzo pouczające opowiadanie, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bohater mojego opowiadania miał szczęście. Niestety w życiu nie zawsze tak jest. Dlatego trzeba dzieci i młodzież przestrzegać przed takimi skokami do wody. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuzyn Parafki miał szczęście, bohater opowiadania miał szczęście i również mój kuzyn miał szczęście... Skakał do rzeki z mostu, rzeka jak to rzeka - miejscami głęboka, miejscami niesamowicie płytka. Kuzyn trafił akurat na podwodną wysepkę... Prawie rok leżał w gipsie od dołu do góry. Wyszedł z tego, jest w pełni sprawny.

    Ale ile osób nie miało tego szczęścia...?

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawdę powiedziawszy początkowo to moje opowiadanie kończyło się paraliżem bohatera. Ale w końcu zdecydowałam się na szczęśliwe zakończenie. Oby w prawdziwym życiu tez tak się kończyło.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miał chłopak wiele szczęścia, że wszystko się dobrze skończyło.
    Młodość to odwaga, to brawura, to szpan...
    W danej chwili nie myślą jakie mogą być konsekwencje.
    Nie słuchają przestróg rodziców, ludzi dorosłych.
    Mam nadzieję, że ten wypadek zapamięta do końca życia.
    A to Twoje opowiadanie niechaj będzie wielką przestrogą dla innych.
    Miłego dnia w promykach słońca życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadanie skończyło się szczęśliwie dla Adama. Czeka go tylko długa rehabilitacja. Początkowo planowałam inne zakończenie, ale......
    Niech to opowiadanie będzie przestrogą.

    Moc gorących pozdrowień :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj no to naprawdę miał szczęście! :))))

    OdpowiedzUsuń
  8. No wielkie szczęście, nie zawsze tak dobrze się kończy.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Opowiadanie na medal!
    Uważam, że powinni je przeczytać przede wszystkim gimnazjaliści! Bo są akurat w "najgorszym" wieku. Myślą, że są dorośli, że im wszystko można i to tak bez ponoszenia konsekwencji. A właśnie wśród nich, często się zdarza, że jeden przed drugim (a częściej jedna przed drugą) chcą pokazać co to potrafią i na co ich stać. I niestety, często kończy się to tragediami. Z tym, że na pouczenia potem jest za późno.

    Antoneto, tak trzymać!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś chodziło się do podstawówki 8 lat i to było dobre. Pomysł na gimnazja to był niewypał. Przychodzą dzieciaki z różnych szkól i potem jeden drugiemu chce zaimponować. A to są przecież jeszcze dzieciaki.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń