28 sty 2014

Brak orientacji w terenie

Mąż oznajmił Annie, że trzeba zawieźć busa do blacharza.  

- Pewnie chcesz żebym pojechała za Tobą samochodem osobowym?- domyśliła się Anna, której na samą myśl o prowadzeniu samochodu cierpła skóra na całym ciele.

Anna miała prawo jazdy od przeszło dwudziestu lat, ale nie wiedzieć, czemu nie lubiła prowadzić. Jako pasażer, owszem, mogła być cały dzień w trasie i rozkoszować się mijanymi krajobrazami, ale jako kierowca? Nie! Nie! Nie!  Nie znosiła prowadzić. Sama nie wiedziała, dlaczego? Może, dlatego, że ma słabą orientację w terenie?

Bywały takie sytuacje, jak ta dzisiejsza, że była zmuszona do jazdy. Wtedy nie było wyjścia, zaciskała zęby i jechała.

Mąż pojechał przodem, Anna za nim. Wiedziała dokąd jadą, bo wielokrotnie była z mężem u tego blacharza, ale? ……..Ale bezpieczniej trzymać się busa. Kurczowo trzymała kierownicę i jechała ze wzrokiem wlepionym w niego.  Niestety 30 km nie da się przejechać bezproblemowo. Są przecież światła, na których trzeba się zatrzymać, są inne pojazdy na drodze, które wciskają się między jadące samochody. Na jednych światłach mąż przejechał, a Anna nie zdążyła.  Potem jadąc, wypatrywała czerwonego busa, ale nigdzie go nie widziała. Co teraz, myślała? Gdzieś tu trzeba skręcić w lewo, przypominała sobie. Tylko gdzie? Zaczęła się denerwować, na dodatek posłyszała dźwięk telefonu komórkowego. W czasie jazdy nigdy nie odbiera. Ten dźwięk dodatkowo potęgował jej zdenerwowanie. Niech sobie dzwoni, myślała, jadąc dalej prosto. Nie zamierzała odbierać.  Kiedy telefon zadzwonił ponownie, postanowiła jednak zatrzymać się i odebrać go.

- Gdzie jesteś kochanie?- usłyszała w telefonie.

Okazało się, że pojechała za daleko. Co teraz?

- Na najbliższych światłach zawróć- instruował mąż. Będę czekał przy drodze.

No jak zwykle, pomyślała Anna, bez błądzenia nie zajadę na wyznaczone miejsce. Znowu małżonek będzie miał ubaw. Wzięła głęboki oddech, policzyła do dziesięciu, w celu uspokojenia. Nawet o dziwo, udało jej się to. W duchu zaczęła się śmiać sama z siebie. Takie przygody to ma bardzo często. Ostatnio pojechała z córkami do Ikei. Trafiły tam bez problemu, ale droga powrotna zajęła im dwie godziny zamiast 50 minut. Potem śmiechu było, co niemiara. Innym razem zamiast zajechać do Rudy Śląskiej wylądowała w Sosnowcu.  I tak za każdym razem, gdy się wybierze w dalszą trasę. Jedynie jazda po mieście, w którym mieszka, nie sprawia jej problemu. Ale przecież każdy ma jakieś wady!

Mam rację?

 

6 komentarzy:

  1. Jasne! Każdy ma wady ;) Niektórzy np nigdy nie nauczą się trafiać do celu. Trzeba wtedy mieć pełen zbiornik paliwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ja potrzebuję pełen zbiornik :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha, uwielbiam Cię :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Antoneto jakże Twoja historia pasuje również do mojej dzisiejszej przygody :). Jadąc po męża do szpitala, drogą, którą wcześniej jechałam parę razy niestety wjechałam o jeden zjazd za wcześnie i okazało się, że wylądowałam na drodze, która prowadziła mnie nie do szpitala, a do domu :D. Zanim nadarzyła się okazja, aby zawrócić w między czasie włączyła mi się rezerwa w baku, więc doszedł również stres, że może skończyć mi się paliwo. Także nie dość, że musiałam skupić się na drodze, aby teraz już dobrze trafić, rozglądałam się jednocześnie za stacją benzynową :).
    Koniec końców po męża trafiłam, zatankowałam, ale przygoda była :).
    Jak widać taka przygoda może się trafić każdemu, nawet temu kto uważa, że raczej orientację w terenie ma dobrą ;)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę mniej takich stresujących przygód na drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Straszna ze mnie gapa samochodowa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No to rzeczywiście miałaś niezłą przygodę. Dobrze,że zdążyłaś na czas, by odebrać męża ze szpitala.Z tego co mówisz, myślałaś,że orientację masz dobrą:) Czyli taka przygoda może zdarzyć się każdemu. To mnie pocieszyłaś, bo już myślałam, że ze mną jest coś nie tak :)

    OdpowiedzUsuń