8 gru 2013

Czy ja jestem podobna do Japonek?

Przed wyjściem do zerówki Julcia przeglądała się w lustrze. Już któryś raz z kolei podziwiała swoje odbicie. Wyglądała olśniewająco. Miała na sobie czerwoną tunikę w barwne kwiaty i jak zwykle swoje ulubione koronkowe getry. Bez getrów Julka nie wyobrażała sobie życia. Tunika i getry to jej ulubiony strój. A ten przywiózł jej tatuś z zagranicznej podróży. Zawsze jej coś przywoził. Rozpieszczał swoją małą kobietkę. Z powodu panujących upałów, swoje kruczoczarne długie włosy miała upięte w fantazyjny koczek. Jeszcze jedno zerknięcie do lusterka i już była gotowa do wyjścia. Na całe szczęście, bo mamusia zaczynała się niecierpliwić. Było już dosyć późno, a musiała zdążyć do pracy.               

         Wsiadły szybko do samochodu zaparkowanego przed domem. Mamusia przekręciła kluczyk i ruszyły z piskiem opon. Julka jak zwykle obserwowała mijane okolice. Lubiła te podróże samochodem. Szkoda tylko, że tak blisko jest przedszkole, w którym mieściła się zerówka. Ta podróż trwała zbyt krótko, by nacieszyć oko pięknym letnim krajobrazem. W szatni Julka zmieniła obuwie i pożegnawszy się z mamusią, pobiegła do sali. W drzwiach o mały włos nie zderzyła się z Krzysiem, który oniemiał z zachwytu na jej widok.

- Jak Ty ślicznie wyglądasz – zdążył zauważyć- jesteś podobna do Japonek- piał z zachwytu.

Julka spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem.

- Tak?- zapytała cichutko.

- Tak!- potwierdził Krzysiu- A wiesz jak wyglądają Japonki?

- No pewnie- oburzyła się Julka.

Krzysiu nie wiedział dlaczego Julka się oburzyła, a ona cały czas zastanawiała się dlaczego Krzysiu porównał ją do japonek?  Dziwnie się czuła.  Przez długi czas nie dawało jej to spokoju. Nawet wyrwana przez panią do odpowiedzi nie wiedziała o co chodzi. Nie potrafiła policzyć do dziesięciu, a przecież to łatwizna. Pani była zaniepokojona zachowaniem Julki. Sprawdzała nawet czy nie ma gorączki, bo takie miała wypieki na twarzy. Ale Julka zapewniała, że wszystko jest w porządku.  Dopiero po obiedzie udało jej się zapomnieć o porannym zdarzeniu. Przypomniała sobie o nim w domu przy kolacji, którą spożywała wspólnie z rodzicami.

- Mamusiu, czy ja jestem podobna do klapek?- zapytała w pewnym momencie.

Mamusia z tatusiem zerknęli na siebie, a potem na Julkę.

- No bo Krzysiu, no ten z zerówki, powiedział, że jestem podobna do japonek.

W tym momencie rodzice wybuchnęli gromkim śmiechem. Julcia nie wiedząc o co chodzi, spoglądała pytająco to na mamę, to na tatę.

- Dlaczego się śmiejecie?- zapytała płaczącym głosem.

- Bo wiesz Julciu, japonki to nie tylko klapki. Jest taki kraj, który nazywa się Japonia. Ten kraj jest bardzo daleko od nas.  A wiesz w jakim my mieszkamy kraju?

- Tak, ten kraj to Polska.

- Brawo! Mieszkamy w Polsce. A ludzie tu mieszkający to  Polacy. Dziewczyny to Polki. A w Japonii kto mieszka? Jak myślisz, jak nazywają się ludzie, którzy tam mieszkają?

- Japonki- odpowiedziała Julka nie zastanawiając się.

- Japonki to kobiety. No i oczywiście małe dziewczynki.  A cała ludność Japonii, to Japończycy- tatuś dalej tłumaczył Julce.

- A to oni wyglądają inaczej niż my?- dalej dociekała Julcia. Dlaczego Krzysiu powiedział, że jestem podobna do Japonek?

- Japonki są śliczne. Mają takie ciemne włosy, jak twoje i lekko skośne oczka. Ja jednak myślę, że twój strój skojarzył mu się z Japonią. Japonki noszą takie kolorowe kimona, to znaczy sukienki, przypominające twoją tunikę.

- To ja nie jestem podobna do klapek?- Julka odetchnęła z ulgą.

- Nie kochanie jesteś śliczną dziewczynką, moją królewną, która dzisiaj ubrała się jak mała Japonka.

 



 

/ilustracja z internetu/

10 komentarzy:

  1. O, widzę, że tu też powstała nowa kategoria, a w nich opowiadania edukacyjne. Na pewno będzie ciekawie.Życzę dobrego dnia i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałaś opowiadanie edukacyjne. A może faktycznie napisało je życie..? ;)
    Julka miała okazję się dowiedzieć co to są HOMONIMY :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas paskudnie, leje. Również gorąco pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie Julka dowiedziała się ,że jedno słowo może mieć wiele znaczeń.
    Zawsze przyznaję,że samo życie pisze scenariusze.
    A dzieci?..........one są takie fantastyczne.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiałam się:) super! Też mi się wydaje, że znowu życie napisało scenariusz, a tym razem taki zabawny. No i oczywiście edukacyjny :)

    Pozdrawiam serdecznie!
    Ostatnio mam w pracy urwanie głowy, stąd to moje opuszczanie Twojego świetnego bloga Antoneto :(
    Ale obiecuję poprawę! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli mogę wyrazić swoją opinię. Bardzo proszę więcej takiej formy wpisów i opowiadań ;-)

    Super się czyta!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieci są cudownym lekarstwem na smutek. Potrafią tak rozweselić swoimi powiedzeniami.No i mogą posłużyć za bohatera opowiadania.
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio brakuje mi czasu. Dzieciaki chorują. Opiekuję się nimi. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo tu u ciebie klimatycznie i cieplutko, rozsiadam się na dłużej:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam i cieszę się z wizyty. Posiedź do woli :)

    OdpowiedzUsuń