Rozliczając PIT można wpaść depresję. Naprawdę. I nie mówię tego ot tak!
Kiedy zlikwidowano zakład Anny, skorzystała ze świadczenia przedemerytalnego. Nie żeby jej się nie chciało pracować, bo lubiła te swoje papierki, ale nie znalazła pracy. W jej wieku? Pracodawcy chcą młodych pracowników. A i im ciężko tę pracę znaleźć. Znamy statystyki bezrobocia. Więc Anna nie miała innego wyjścia jak pogodzić się z faktem, że teraz będzie na garnuszku ZUSU. W końcu przez tyle lat pracy uzbierało się tego kapitału. Anna przepracowała sporoooo lat. Zresztą ,żeby skorzystać ze świadczenia, trzeba się wykazać stażem pracy i nie tylko. A, że ma wspólne konto z mężem jakoś nigdy nie analizowała wysokości swego świadczenia aż do dnia, gdy przyszedł PIT-40 z ZUSU. Wierzcie mi, popadła w depresję. Bo jakże to być może, żeby tak traktować ludzi. Po tylu latach pracy dawać im jałmużnę? A Anna choruje. Wiele wydaje na swoje leki i gdyby nie mąż, z ledwością wiązałaby koniec z końcem. Czy tak ma wyglądać życie osób starszych?
Masakra :(
OdpowiedzUsuńA miało się nam żyć tak dobrze!
OdpowiedzUsuńBuziaczki :)
Ci, którzy teraz biorą świadczenia, narzekają że jest ich za mało, bo tak faktycznie jest. Dla nas, 40-latków i młodszych, tej kasy (podobno) w ogóle ma zabraknąć. Za co my będziemy żyć? Zapewne jesteśmy skazani na pracę do śmierci, pod warunkiem, że pracodawca łaskawie nam na to zezwoli....
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o emerytury i pieniądze na nie , to jest niewesoło. Jeśli coś się nie zmieni, to faktycznie przyjdzie pracować do śmierci. Pytanie tylko gdzie? :(
OdpowiedzUsuń