Jak żył Święty Mikołaj
„ Święty Mikołaj „W maleńkim portowym mieście Patara
bardzo dawno temu, przed wieloma wiekami
mieszkali małżonkowie, starsi oboje, którzy
na potomstwo czekali długimi latami.
A, że pobożni byli, rano i wieczorem
długie, żarliwe modlitwy do Boga słali.
Ze łzami w oczach prosili o dziecię.
W końcu cudu narodzin doczekali.
Bo oto pewnego słonecznego dnia
w tym maleńkim , uroczym miasteczku
po wielu ,wielu latach oczekiwań,
na świat przyszło wymarzone dziecko.
Chłopczyk to był prześliczny, maleńki.
Wspaniały dar od Boga wszechmocnego.
Małżonkowie gorąco dziękowali Bogu
za syna tak bardzo upragnionego.
W wielkiej pobożności i skromności
jedynaka swego kochanego chowali.
Choć bogactwa im nigdy nie brakowało,
z uciech świata niewiele korzystali.
Mikołaj tak na imię mu dano,
dobrym był chłopcem, skromnym.
Wzorem wszystkich dobrych cnót,
z radością pomagał bezdomnym.
Wśród nich rozdał cały swój majątek
po śmierci rodziców odziedziczony.
Czynił to z wielkim taktem, wyczuciem,
po cichutku, przez nikogo niezauważony.
Pana Boga ukochał nade wszystko.
Z pobożności i miłości do niego
umartwiał swe ciało, często pościł.
Zdarzało się ,że do ust nie brał niczego.
Za namową stryja swego,
Mikołaj został kapłanem.
A po śmierci biskupa miasta Miry,
jego godnym następcą mianowany.
Słynął z dobroci serca ,wrażliwości.
Nie pragnął rozgłosu. Z ukrycia
pod osłoną ciemnej, mrocznej nocy
udzielał pomocy. Tak czynił zazwyczaj.
Miłe niespodzianki rankiem
na ubogich i głodnych czekały.
W przedziwnych miejscach
paczki z żywnością i odzieżą leżały.
Mikołaj przeróżne cuda czynił.
Rozgłos wielki mu one przysparzały.
Czynione z głębi dobrotliwego serca,
dodawały mu czci i chwały.
Życie poświęcił Bogu i bliźnim.
Szóstego grudnia zasiadł w niebie,
niebiańskiej krainie Pana Boga-
Anioły i świętych mając obok siebie.
Dzieci lubią niespodzianki,
Ich ulubieńcem jest Mikołaj Święty
Do dzisiaj każdego roku w grudniu
maluchy czekają na Mikołajowe prezenty.
Z przyjemnością przeczytałam Twoją bajeczkę. Bardzo ładnie napisana. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTwoje bajki są niesamowite...
OdpowiedzUsuńA takiego rysunku Mikołaju to w życiu nie widziałam...
-- no i jak tu Cię nie kochać, za tak piękne wiersze.... pozwoliłam sobie przesłać wnusiowi... dziękuję..
OdpowiedzUsuń-- pozdrawiam :)
Taki cudowny Święty, to aż się prosi, by o NIM pisać.
OdpowiedzUsuńSłowa same napływają i w rymy się układają.
Pozdrawiam :)
Dzięki wielkie i pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńJa piszę, dzieci rysują :)
OdpowiedzUsuńAle jak to?! Mikołaj nie pochodzi z Laponii?? Moje dzieciństwo legło w gruzach... ;)
OdpowiedzUsuńA tak naprawdę, to bardzo ładna bajka, myślę, że także pouczająca.
Uściski :)
Witam Cię, Antoneta, ty jedna przedstawiłaś sprawę, jak należy. Powrót do tradycji jest konieczny! Już nikt prawie nie pamięta o prawdziwym Mikołaju, jedynie o rubasznym panu w czerwonym odzieniu, albo o Dziadku Mrozie. Z Ameryki znów przyszli do nas jeszcze inni, nie mający nic wspólnego ze świętym. Pozdrawiam Cię serdecznie. Wypisałam się, bo znów wyjeżdżam.
OdpowiedzUsuńNo ja tez myślałam, że z Laponii.
OdpowiedzUsuńAle namieszał mi tu Święty Mikołaj :)
Pozdrawiam cieplutko :)
No Ty też nam u siebie na blogu ukazałaś prawdziwe oblicze Świętego Mikołaja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, ze wyjazd będzie udany.
Ale muszę wyznać,że będzie mi brakowało Twoich notek. :)
Coś taki groźny wyszedł na rysunku ten Mikołaj ;)
OdpowiedzUsuńCzyżby dzieci wyobrażały go sobie jako srogiego mężczyznę?
Pozdrowienia ślę :) :) :)
Nie sądzę, by wyobrażały sobie Mikołaja jako groźną osobę. Taki po prostu wyszedł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)