Deszcz o szyby dzwoni
wiatr na bębnach gra
on ciągle myśli o niej
tęsknota nie daje mu spać
choć mrok spowija ziemię
snuje się jak cień
sen oddalił się
wyczulone ucho
słyszy każdy szmer
sypialnia
otulona
aksamitem nocy
przytłacza go
serce
żałością napełnione
drży
po policzkach spływają łzy
nagle
w drzwiach
zjawia się ona
cała w bieli
w ręku
bukiecik konwalii
wyciąga dłonie
chce pochwycić ją w ramiona
lecz ona oddala się
skinieniem głowy
powstrzymuje go
choć nic nie mówi
on pojmuje bez słów
że jeszcze nie pora
by połączyli się znów
spragniony
stęskniony
o jeden dotyk
prosi
o jedno muśnięcie ust
błaga
ulec gotowa
zbliża się wolniutko
już
już
mają zetknąć się ich dłonie
już zbliżają się usta
jeszcze jeden krok
jeszcze pół
i padną sobie w ramiona
niestety
uderzenie pioruna
schadzkę przerywa
znika ona
on
ogniem namiętności płonie
w geście rozpaczy splata dłonie
nie dostanie już całusa od ukochanej
nie ugasi swego wulkanu
a było tak blisko
na próżno woła
ona nie wróci
to był tylko omam
autor: Anna Bednarek
ilustracja z netu
Bardzo rozumiem wymowę tego wiersza... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak ciepło o miłości niespełnionej, oddalonej o kilometry i lata świetlne obłoków potrafisz tylko Ty.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Również pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńGoniłam za marzeniem.
OdpowiedzUsuńNagle obudzona
odkryłam puste ręce.
Serce nadal woła